24 marca 2016

II. Niewytrzymała

Niebo oplotła kompletna czerń, więc przedzieraliśmy się powoli, bo las był wyjątkowo gęsty. Musieliśmy zmienić miejsce noclegu, gdyż poprzednie zostało w pewnym stopniu naruszone i tym samym straciło nasze zaufanie, choć wcześniej było naprawdę przytulną lokalizacją. O tej porze zwykle nie znajdywało się już wystarczająco dogodnego kawałka ziemi na rozpalenie ogniska i rozłożenie rzeczy, ale ani mi, ani najwidoczniej też Naruto nie zaprzątało to głowy. W zasadzie to automatycznie kierowaliśmy się do domu.
Nie widziałam dlaczego w dalszym ciągu szliśmy trasą niewyznaczoną przez żadną ścieżkę, toteż co chwilę słyszałam chrupiące pod naszymi nogami łamane gałęzie. Ujęłam w palce kawałki płaszcza i przykryłam się nimi dokładniej, bo zrobiło się zimno. Tak pustej i cichej, przerywanej jedynie naszymi krokami nocy nie doświadczyłam od dawna. 
Gdyby nie obecność Naruto, czułabym się nadzwyczaj źle. Mimo że w powstrzymywaniu się od potoków łez byłam mistrzynią od dłuższego czasu, emocje schodziły ze mnie jak krew z nosa. Nadal bowiem głośno przełykałam ślinę i uspokajałam tętno na siłę, by Uzumaki nie zaczynał tematu. Choć niedawno zdawał się być przygnębiony niczym dotkliwie skrzywdzone dziecko, teraz był raczej głęboko zamyślony, co było równie rzadkim widokiem. Mimo wszystko liczyłam, że to on trzyma gardę, bo ja kompletnie nie byłam w stanie.
Wspomnienia twarzy Uchihy zdawały się mnie teraz nękać i zaczęłam się zastanawiać, czy mimo wszystko nie lepiej byłoby, gdybyśmy uniknęli dzisiejszego spotkania. Tak bardzo pragnęłam tych kilku sekund, które dostałam, że nic dziwnego było w niemiłym zaskoczeniu - w końcu jakikolwiek kontakt z tym człowiekiem wychodził mi na niekorzyść.
– Sakura – usłyszałam głos Naruto. – Zatrzymajmy się tu. Lepszego miejsca już nie znajdziemy.
Niewielki kawałek powierzchni, na który spojrzałam zza ramienia, zdawał się być jedyną opcją na dzisiejszy wieczór. Polana otoczona była z każdej strony szerokimi bukami, przez co księżycowa łuna jej nie dosięgała.
– Masz rację – przyznałam mu, skręcając w stronę trawiastej łąki, ujmując w dłonie ramiączka plecaka i zsuwając go z barków. Odpięłam matę i rozłożyłam ją na ziemi, po czym odeszłam od nowego obozowiska o kilkanaście metrów, by nazbierać trochę suchych gałęzi. Kiedy wróciłam, Naruto wciąż tarmosił swój plecak z głową zanurzoną w jego wnętrzu. Słysząc, że znowu jestem w pobliżu, złożył rękę na karku, drapiąc go w charakterystyczny sposób.
– Chyba nie zabrałem swojej kanki – po czym wyszczerzył się szeroko ze skruchą. W międzyczasie zaczęłam układać badyle w niechlujny stos.
– Ja swojej też nie. Widocznie zgubiliśmy je zaraz po wybuchu – zaczęłam wznosić ogień nad stertą drewna. – Muszą wystarczyć nam zapasy, rano na pewno coś znajdziemy.

Cisza jaka panowała od dziesięciu minut była koszmarna, ale nie miałam sił, by ją przerywać. Na Naruto najwyraźniej ciążyła ona jeszcze bardziej, bo widziałam, jak bije się z myślami i  siłą woli powstrzymuje od zaczęcia jakiegoś drażliwego tematu. Wydawało mi się, że nikogo nie traktował w swoim życiu tak delikatnie i osobliwie jak mnie. Czułam wstyd, że działam na niego w tak niezdrowy sposób i poczucie winy, że moje życiowe dylematy i ich efekty podświadomie przekładałam na niego. Posmak głupiego zachowania Uchihy, w przeciwieństwie do mnie, przeszedł mu już dobre kilka godzin temu.
Przegryzałam kolejne kęsy naszego prowiantu, oszczędnie popijając je wodą, a podnosząc wzrok dostrzegłam, że mi się przygląda. Przeżuwał długo swoje onigiri i wpatrywał się we mnie wyczekująco. I olśniło mnie, że przecież niemożliwym jest uniknąć tego, co nieuniknione  tym bardziej, jeśli mam do czynienia z Naruto.
Chciałam westchnąć, ale powstrzymałam się, aby kupić sobie jeszcze więcej czasu. Dalej więc udawałam nieświadomą tego, czego oczekuje ode mnie blondyn.
– Sakura, przestań nad tym gdybać. Dobrze wiesz, że to jego misja i wróci, kiedy tylko ją wykona. 
Wypuściłam powietrze znad buteleczki z wodą tak, że delikatnie zaświszczało. Zdziwiłam się, że tak bezpośrednio przeszedł do sedna sprawy.
– Tu nie chodzi o samą misję, Naruto, a o to, jak nas potraktował.
– Ale on po prostu taki jest. Wiesz o tym lepiej niż ktokolwiek inny – i upił kolejnego łyka, a ja poczułam się, jakby dał mi w policzek.
Opadłam plecami na chłodną ziemię, rozpościerając ręce na dwie przeciwne strony. 
– Jak to się stało, że nie rzuciłeś się w dziką pogoń za przyjacielem? Byłeś dzisiaj nadzwyczaj opanowany, Naruto – wyznałam ze szczerym podziwem.
– Nie mam powodów, by wszczynać z nim dziecinne spory. Wtedy to co innego, ale teraz… Teraz znowu jest z nami, Sakura.
Nie chciałam wierzyć, że nawet Naruto nie dopatruje się w dzisiejszym incydencie niczego podejrzanego. Na swój sposób swoją naiwną i pokojową paplaniną zaczynał mnie powoli denerwować, z drugiej zaczęłam rozpatrywać prawdopodobieństwo, jak szalenie przewrażliwioną osobą mogłam stać się przez te kilkanaście lat
– A dawna Taka? Co oni tam robili? – podparłam się na łokciach, by spojrzeć na blondyna, choć przed oczami niefortunnie stawały mi obrazy nastroszonej fryzury jego dalekiej kuzynki.
– Są jego przyjaciółmi, tak jak my. Najwidoczniej w czymś mu pomagają, a my nie jesteśmy tam potrzebni.
Fuknęłam pod nosem niesłyszalnie. Żyłam w przekonaniu, że jesteśmy mu najdrożsi i znaczymy dla niego więcej niż ktokolwiek inny ze względu na więź, trwającą już spory kawałek czasu, będącą zarówno światłem i pomocną dłonią pośród odmętów najbardziej bestialskiej części jego przeszłości. Taka istniała za apogeum jego buntu i nienawiści wobec wszystkiego, co tylko stawało na jego drodze do samodzielnie ustalonych celów. Zakładałam więc, że aktualnie nie kojarzy mu się zbyt dobrze, a jego byli członkowie nie byli już tak mile widziani jak wówczas. Istniało jednak duże prawdopodobieństwo, że podobne wnioski były jedynie moim wymysłem i niekoniecznie odznaczały się w rzeczywistości, dlatego też postanowiłam zachować je dla siebie, by nie rzeźbić sobie dalej tytułu histeryczki.
– To jego misja, Sakura. Mistrz zlecił nam jedynie sprawdzenie, czy wszystko jest w porządku. Zdamy raport i dowiemy się co dalej. Jeśli Kakashi będzie miał jakieś wątpliwości, wrócimy tam. 
 Jestem skora stwierdzić, że ktoś cię podmienił, Naruto. Nie poznaję cię od momentu, w którym pozwoliłeś mu tak po prostu odejść. W ich towarzystwie – niechcący znacznie podkreśliłam to, co najbardziej mnie trafiało.
– Po prostu wierzę, że nie zrobi nic głupiego. Wie już, czego prawdziwie chce.
Biorąc pod uwagę poprzednio obrane przez niego ideały i cele, Uchiha Sasuke zdawał mi być najbardziej pogubionym człowiekiem ze wszystkich mi znanych, który wciąż poszukuje odpowiedzi na to, co chce zaczerpnąć z życia i istnieje spore prawdopodobieństwo, że takie poszukiwania zajmą mu większą część życia. Czasami wydawało mi się, że tylko przywrócenie stanu rzeczy sprzed wymordowania klanu mogły nadać sensu istnienia temu człowiekowi, więc niemożliwe być może już na zawsze takie pozostanie.
Przewróciłam się na brzuch, by zakończyć rozmowę, w której nie zaznałam ani zrozumienia ani krztyny empatii, na którą szczególnie liczyłam. Sięgnęłam ręką do plecaka i wyciągnęłam z niego gruby, dziergany koc, nakrywając się nim i przekręcając twarzą w stronę ogniska. Wpatrywałam się w płomienie, pochłonięta ich ruchami na wietrze dokładnie tak samo jak Naruto, który najwyraźniej kompletnie wyrzucił z głowy naszą pogawędkę. Jakieś pół godziny później zdążył już wygasić ogień i rozłożyć się na ziemi, a ja milczałam niby śpiąc, choć oczy miałam ciągle otwarte. Stale narastało we mnie oburzenie, kumulujące się w coraz większą stertę żalu i pretensji wobec Uchihy, których nie potrafiłam logicznie usprawiedliwić czy podpiąć pod kwestie wymagające jedynie mojej wyrozumiałości. Moje ciało otrzymywało zupełne nowe uczucie względem Sasuke  rozgoryczenie. Rozgoryczenie, które budziło niepierwszy już zawód, ale pierwsze uczucie szczerej złości. Nigdy nie czułam wobec niego akurat tego - niejednokrotnie była to przykrość, smutek, żal, ale nie uczucie niesmaku, którego nie potrafiłam się pozbyć.
Wyciągnęłam lewą rękę przed siebie, napotykając tym samym dłoń półśpiącego już chłopaka, którego ów przypadkowy gest szybko rozbudził. Poczułam jak zadrżał, a ja chwilę później niefortunnie zrobiłam dokładnie to samo. Bez namysłu przejechałam opuszkami po palcach Naruto i ścisnęłam je mocno, ujmując w końcu całą dłoń. Chłopak podniósł się nieznacznie i choć oczy przysłonięte miałam włosami i nie widziałam zupełnie nic, wiedziałam doskonale, jak niezrozumiały wyraz maluje się na jego twarzy. Odwzajemnił uścisk dłoni i podnosząc się nieco, zaczął zbliżać w moim kierunku, lecz uprzedziłam go z każdym następnym ruchem, jaki zamierzał wykonać, wbijając w jego ciepłe ramiona. Momentalnie zacisnął je wokół mnie mocno, a łzy swobodnie spływały od moich policzków po jego bluzę.
– Nie miałem pojęcia, że to aż tak – przyciskając moją głowę ściślej do swojej klatki piersiowej czułam, że się uśmiecha. Błoga ulga mieszała się z wahaniami, czy aby na pewno dobrze postąpiłam  spragniona ludzkiej bliskości, nie chciałam się uwalniać, choć stale drażniło mnie uprzedzenie. Jednak od tej decyzji nie było już odwrotu - oplótł mi ręce, unieruchomił barki i zakleszczył przy sobie mocno, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy.
Oficjalnie też przyznałam przed sobą, że zwyczajnie się za nim stęskniłam. Chociaż moja przyjaźń z Ino odżyła na tle kilku ładnych lat, proces ten ustał wraz ze wzrostem zainteresowania osobą Sai'a, za co z kolei nie mogłam jej winić. Sam Sai był następną w kolejce osobą, do której mogłabym się zwrócić z problemem, jednak przez wyżej wymieniony przypadek był zajęty równie mocno co Yamanaka.
Ale ze wszystkich trzech opcji ta była zdecydowanie najlepsza.

Przebudziłam się z widokiem na stertę spalonych patyków i własną matę. Momentalnie zalała mnie fala irytacji, kiedy na potwierdzenie teorii, w jakim miejscu się znajdowałam, wyczułam ciepły oddech na karku. Jak bardzo głupie i niepoważne z mojej strony było założenie, że po czterdziestu minutach szlochania Naruto do ramienia oraz zaśnięciu na nim, sam odstawi mnie na miejsce. Błyskawicznie wstałam, szarpiąc jego koc, uporządkowałam włosy i przykucnęłam przy własnym plecaku, ciągle pełna frustracji i żalu wobec własnej naiwności. Mój nagły zryw musiał rozbudzić blondyna, bo krzywił twarz w niesmaku przed niechcianymi dochodzącymi go dźwiękami. Nie musieliśmy się spieszyć, ale nie było powodu, abyśmy tracili jeszcze więcej czasu w tym miejscu. Poza tym nie zależało mi na dogadzaniu mu żądanym wypoczynkiem, podczas gdy sam tej nocy postąpił według własnej woli. Wołałam go piskliwie po imieniu, dodając do tego uszczypliwe kuksańce aż do skutku. 
Po dwudziestu minutach ruszyliśmy dalej, natykając się po drodze na niewielki strumyk, z którego pobraliśmy wodę. Tyle w zupełności wystarczyło, bo sama wędrówka do Wioski zajęła nam kilka spokojnych godzin, obfitych w coraz cieplejsze słoneczne promyki i rześkie powietrze.
– Spodziewałem się tego, że nie zobaczę was w większym gronie – podsumował Kakashi nasze sprawozdanie, siedząc podparty ręką za biurkiem i faktycznie wyglądał na niewzruszonego niezmienionym stanem rzeczy.
– Sasuke ma się dobrze – wtrącił Naruto, co w istocie było to sprawą pierwszorzędną. Tylko ze względu na swoje wątpliwości, Hatake zlecił nam tę misję. – Powiedział, że jego misja ciągle postępuje.
– Czy zapowiedział swoją następną wizytę? – ciągnął dalej Mistrz, odwracając się w stronę przeszklonej ściany, za którą rozpościerał się widok na Konohę.
– O niczym takim nie wspominał. W zasadzie to jedyne, co udało nam się z niego wyciągnąć.
Kakashi odwrócił się w naszą stronę ze współczuciem w oczach. Miałam wrażenie, że minimalnie uśmiecha się, przetwarzając słowa Uzumakiego.
– Pewnych rzeczy chyba już nie zmienimy – wymamrotał tylko. – Dziękuję wam, możecie wracać do domu.
Wtedy drgnęłam. 
– Zanim go znaleźliśmy, nastąpił jakiś wybuch, w którym Sasuke odniósł niewielkie obrażenia. Uleczyłam go, więc mamy pewność, że nic mu się nie stało. Potem przekazał nam informacje i odszedł. Towarzyszyła mu trójka byłych podopiecznych Orochimaru – wypowiadałam się chyba zbyt chłodno, bo Naruto bez ustanku patrzył w moją stronę z delikatnie rozdziawioną buzią. Nie mogłam nic poradzić na to, że w głowie miałam stale ten sam, frustrujący mnie obojętny wyraz twarzy Sasuke, z jakim nas zbywał. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam jeszcze bardziej trzymać nerwy na wodzy. Za kilka chwil miałam otrzymać wystarczająco dużo czasu, by przeżywać to na własny sposób
– Ach oni, no tak! Cóż, zostali przez nas zweryfikowani, więc chyba możemy im ufać – odpowiedział mi Kakashi. – Jeśli nie dostanę od niego żadnej wiadomości w najbliższym czasie, wyślę was tam znowu. Tymczasem dziękuję wam jeszcze raz, dzieciaki. Wracajcie na obiad – i wypowiadając ostatnie zdanie, zaczął odnotowywać coś na jednej z kartek, zabranej z kilkucentymetrowego stosu.
Naruto szturchnął mnie w łopatkę i skinął w stronę drzwi, puszczając mnie przed sobą. Milczał, ale chyba tylko ze względu na to, że szłam pośpiesznie i pewnie, ciężkimi krokami zbiegając z krętych schodów aż do momentu, w którym musieliśmy się rozstać. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę, ale wciąż uparcie wgapiając w ziemię.
– Wszystko w porządku? – spytał.
Skinęłam mu, próbując rozluźnić się przy odpowiedzi.
– W razie czego wiesz gdzie mnie szukać – zaczął pogodnie, z naturalnym uśmiechem, który gasł w miarę doglądania mojej twarzy. Czułam się źle, że nie byłam w stanie potraktować go inaczej, ale nic innego nie potrafiło zaistnieć w mojej głowie na równi z nękającą mnie sprawą
– Dziękuję, Naruto –  wysiliłam się na niewielki uśmiech i pobiegłam w stronę domu. 

Nie miałam czasu, a miałam powody. To było wystarczające i to powtarzałam sobie jak mantrę. Choć hamowanie emocji przychodziło Kakashi'emu z łatwością, za nic nie potrafił przed nami kłamać, a raczej – robił to strasznie nieudolnie. Żadne ze zdań, jakie padły z jego ust nie brzmiały przekonująco, co przypieczętowało to, że zaczęłam polegać na instynkcie. Nawet zachowanie Naruto, który prezentował się o stokroć dojrzalej ode mnie, krzyczało o należytą uwagę. A gdyby ich rzekome kłamstwa okazały się być moim błędnym wnioskowaniem, ich beztroska i niezainteresowanie całą sprawą również wydawało mi się nadzwyczaj dziwne. Wszystko, co przeanalizowałam przez kilkanaście ostatnich godzin, wskazywało na to, że coś zwyczajnie nie grało. 
I czy miałam przysporzyć tym więcej roboty Wiosce czy więcej bólu sobie, nie stanowiło jakiegokolwiek przeciw. Tak jak fakt, że niewyuczalnie kierowałam się tym samym, niezmiennym, głupim uczuciem i byłam wobec tego zwyczajnie słabsza. 
Przegrywałam więc na swój sposób walkę z samą sobą, decydując się na coś, za co w stu procentach miałam kiedyś zapłacić, zarzuciłam płaszcz, spakowany plecak i ruszyłam przed siebie w cichą, czarną noc. 



Wybaczcie mi czas oczekiwania i długość rozdziału, ale ciągle jeszcze dopracowuję szczegóły. Fabuła nie pozwoliła mi go jakkolwiek wydłużyć, ale następny z pewnością będzie bardziej obszerny od poprzednich, bo akcja też zdecydowanie się rozwinie. Tym samym liczę, że poniższa notka nikogo nie zniechęci, ale zamulanie opisami mam we krwi <3 Tak czy inaczej, zapraszam do czytania i wszelkich opinii w komentarzach!


10 komentarzy:

  1. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy - a właściwie w uczy hehe - to ta supi piosenka, którą dodałaś! Rany, aż sobie ją ściągnę, jak zwykle trafiłaś w moje gusta *winkwink*
    Po pierwszych trzech akapitach, jak zwykle rozpływam się nad tymi szczegółowymi opisami myśli Sakury, jak i otoczenia, które ją otacza. No cudo, dobrze wiesz, że wielbię to u Ciebie. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, muzyka w tle perfekcyjnie łączy się z Twoim stylem pisania i po prostu tworzy dobry duet. Brawo! Hihi.
    Szkoda mi szczerze Haruno, wiecznie uwiązana przy myślach o jej niedoszłym kochanku. Chyba każdy z nas doznał zawodu miłosnego, w tym i ja, co sprawia, że jej myśli wywołują u mnie jeszcze większe emocje.
    Sakura nie opieprzająca Naruto, przy każdej możliwej złej rzeczy wykonanej przez blondyna, to nie Sakura :v Coś widocznie mocno zaprząta jej głowę. Zgadnijmy co!
    Właśnie, intryguje mnie o co chodzi z misją Saska i reszty jest obecnej(?) drużyny. Te wybuchy, te pociski :v Chcę już jakieś rozwinięcie wątku, najlepiej w roli głównej z Saskiem i Sakurą hihi <3
    Eh, ale chyba szybko się nie doczekam, z tego co ogarnęłam po dalszej części rozdziału. Już nie tylko Sakura jest pokrzywdzona w tym wszystkim, ale Uzumakiego też mi żal. Ile można walczyć o tego dupka? Mimo, że kocham go, to i tak niemiłosiernie wkurwia mnie jego postawa ilekroć oglądam anime/czytam mangę czy opka XD A tam, #jebać, Saske to taki zimny drań i się nie zmieni nigdy.
    O GEEEZ, TEN MOMENT Z NARUTO <3 I w tym momencie odezwała się właśnie moja pewna malutka część serduszka podążająca ślepo za NaruSaku... Co za grzech pisać to na blogu o SasuSaku XD Ale chuj, ja wiem, że Ty lepsza nie jesteś hihi.
    No dobra, a gdzie to Sakura się wybiera, cooo? Mam dziwne przeczucia co do tego. Powiem Ci Adka, że zaintrygowałaś mnie nieźle, a o to trudno w sumie. I jakoś tak, aż zachciało mi się obejrzeć filer nawet. I nawet amv. To chyba dobrze, co nie?
    Tak czy inaczej, podsumowując - rozdział jak zwykle na wysokim poziomie. I tak jak wspominałam wcześniej, sposób w jaki opisujesz wszystkie detale jest cuuudowny. Lubię taki styl pisma, mimo że w sumie ja sama prezentuję coś całkiem innego - raczej komedie z tego robię, więc fajnie jest się oderwać do śmieszkowania z pani Midori choćby, czy wkurwiania się Sakury na Saska, na coś takiego bardziej... finezyjnego myślę.

    CZEKAM NA NEXTA, JAK ZAWSZE
    I PRZESYŁAM MOC BUZIAKÓW :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dooooobrze z tymi piosenkami, bo wpadły mi jakoś i się na nie uparłam, mimo że nie byłam przekonana, że tu pasują XD
      POMYŚLAŁAM, ŻE W KOŃCU ODPISZĘ <3 tak serio serio to sorki, nie chciałam no nie, ale to były święta akurat, świętowałam więc, a potem tak mi to uszło, i no, męczyłam się z tamtym rozdziałem :-/
      A WEEŹ, NIE MÓW O TYM MOMENCIE Z NARDO, toć to grzech, wstydzę się tego XD
      no i super, mam nadzieję, że natchnienie trzyma Ci nadal, prawda?!? naoglądaj się tych tych właśnie albo obrazków albo posłuchaj jakichś smutnych nut z animu, ja tak robię #lol i lecę z tym hehe
      WYSOKI POZIOM, NO BA. ja to właśnie jestem taka śmieszka w życiu, że tu udaje, czego nie potrafię normalnie, SAMA WIESZ SAM WIDZIAŁAŚ BTW KIEDY WBIJASZ?!?!?!
      dziękuję za piękny komć, spodziewaj się Sasków i pocisków, ale nie wiem kiedy, bo nawet zdania nie napisałam od tej pory :-( buziołki w czołki ;-*

      Usuń
  2. Hej jak tam rozdział III?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś tu zagląda <3 Ciągle jeszcze dopracowuję szczegóły rozdziału, ale w przeciągu miesiąca powinien się pojawić. Pozdrówkam!

      Usuń
    2. A jak tam rozdział teraz?! :D

      Usuń
    3. HAHA, aleś trafiła! Powinien być dzisiaj późnym wieczorem :-DDD

      Usuń
  3. Postanowiłam wypisać Ci, wyłapane przeze mnie błędy z początku rozdziału, bo później już skupiłam się na czytaniu. Nie są jakoś rażące, ale szkoda by lekko psuły estetykę tak przyjemnego opowiadania. 
    Brakuje akapitów, kiedy zaczynasz od nowej linii.
    „Niebo od trzydziestu minut oplotła już bezwzględna czerń, więc przedzieraliśmy się powoli, bo las był wyjątkowo gęsty.” > bardziej pasowałoby „oplatała”, skoro jest czynność, która zaczęła się w przeszłości i trwa nadal. Jakby nie było „od trzydziestu minut”, wtedy mogłoby być „oplotła”.

    „Nie wiem dlaczego wybierałam trasę niewyznaczoną przez żadną ścieżkę, toteż co chwilę słyszałam chrupiące pod naszymi nogami łamane gałęzie. „ > brak przecinka po „nogami”.

    „Tak pustej i cichej, przerywanej jedynie naszymi krokami nocy nie doświadczyłam od dość dawna. > szyk zdania lekkie masło maślane, bo nijak nie można wrzucić w niego przecinków. „Tak pustej i cichej nocy, przerywanej jedynie naszymi krokami, nie doświadczyłam od dość dawna.”

    „Nadal bowiem głośno przełykałam ślinę i uspokajałam tętno na siłę, by Uzumaki nie zaczynał tematu.” > lepiej brzmiałoby „Nadal bowiem głośno przełykałam ślinę i na siłę uspokajałam tętno, by Uzumaki nie zaczynał tematu.”

    „Choć niedawno zdawał się być przygnębiony niczym skrzywdzone dziecko, teraz był raczej głęboko zamyślony, co było równie rzadkim widokiem. „ > trochę zbyt dużo „był”, „być”, „było”. Staraj się zastępować. „Choć niedawno wydawał się przygnębiony niczym skrzywdzone dziecko, teraz zamyślił się głęboko, co było równie rzadkim widokiem.

    „Wspomnienia twarzy Uchihy zdawały się mnie teraz nękać(…)” > po prostu „nękały mnie”

    „Tak bardzo pragnęłam tych choćby kilku sekund, że nic dziwnego w tym, że doznałam niemiłego zaskoczenia” > zmień drugie „że” na „iż”.

    Za bardzo nie miałam czasu by kopiować resztę i wrzucać w plik. :D
    Co do fabuły, znów biłabym Sasuke po twarzy. Nie znoszę tego jego charakteru indywidualisty. Zamiast go leczyć, Sakura powinna posypać go solą, żeby się zwinął jak ślimor. XD


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PODZIWIAM, ŻE CI SIĘ CHCIAŁO, BO MI BY ZDECYDOWANIE NIE XD poważka
      i dziękuję zarazem, może będę progresować XD
      w ogóle to przede wszystkim to muszę poprawić tu interlinię, więc pewnie przy okazji zabiorę się za wprowadzenie wszelkich drobnych popraweczek. Z tym, że z tymi przecinkami to mam dylemat. W sensie - osobisty. Bo ogólnie to kiedyś wstawiłabym je tam bez gadania, serio. Tylko z czasem zauważyłam, że chyba daję ich za dużo i zaczęłam kombinować, że w sumie nie wszędzie ich wstawianie jest konieczne. Robię je totalnie na wyczucie, zresztą chyba jak każdy i czasem sama się w tym gubię.
      śliiimor XD ech, ZOBACZYSZ SAMAAAAA!

      Usuń
  4. Mam przed oczayma Kakasza, który nieudolnie próbuje ich zrobić w bambuko i ten obraz bawi mnie jak jasna cholera xD
    Naruto jak zawsze pozytywny! I bardzo dobrze. Ostatnio nawet polubiłam jego osobę. Przydałby mi się taki kumpel w życiu codziennym.;)
    Idealnie przedstawiłaś jego zachowanie po wojnie. Niby pozytywnie i z "klapkami na oczach" w kwestii Sasuke, a jednak wspomniał Kakaszowi o Tace, mimo że Uchiha może mieć z tego tytułu kłopoty. Szacuneczek dla miłośnika ramenu i dla Ciebie za "prawidłowe" przedstawienie rozwoju postaci. Przyszły Hokage prezentuje się wręcz idealnie ;)
    Powiem Ci w ogóle, że jak ostatnim razem czytałam Twoje opowiadanie, to nie zwróciłam na jeden fakt takiej uwagi... Otóż stałam się miłośniczką paringu Hina-Naru i powiem Ci, że mam lekki żal o te nocne uściski (Chodź zdaję sobie sprawę, że to może być jedynie po przyjacielsku!)
    Jeżeli mam być szczera to nie pamiętam co było dalej, więc jutro czeka mnie niespodzianka co do tego gdzie wybiera się Sakura. Jestem tego ciekawa jak jasna cholera :D
    Mam też nadzieję że gdzieś przewinie się właśnie Hinata. (A jeżeli nie w notkach I-VIII to może w IX?)
    Przeczytałabym jeszcze, ale jutro mogę nie ogarnąć życia za bardzo, a już dziś źle nastawiłam chromatograf przez nieuwagę xD (pomyliłam jedną literę w metodzie pomiaru i musiałam czekać aż kolumna się schłodzi ze 160C do 75C - to było przykre xD)

    Pozdawiam po raz 3
    Konan

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli Sakura wyrusza na samotną misję... w celu odnalezienia Sasuke, jak mniemam. Ale co dokładnie od niego chce? Co mu chce powiedzieć? Bo ewidentnie widać, że on nic do niej szczególnego nie ma. Typowe " jak skończę, to zaspokoję potrzeby drugorzędne " pff

    OdpowiedzUsuń