Biegły sekundy, minuty, godziny, kilometry, mile i biegłam ja. Na przekór innym, bo może nie sobie. Przecież to moja własna decyzja.
Nie
mogłam się wahać ani wątpić, bo każda niepewna myśl czyhała
tylko, by mnie spowolnić lub sprowadzić z powrotem do domu. Zapewne już rankiem zauważą
moją nieobecność i wyślą kogoś albo Naruto
zwyczajnie zerwie się do pogoni, zanim Kakashi zdąży wydać mu
jakąkolwiek komendę. Musiałam więc zrobić sobie jak największe
fory.
Przemierzałam
tę samą trasę, którą jeszcze dzisiaj rano pokonywałam razem z
Naruto w przeciwną stronę. I
przeżywałam dokładnie tę samotność, której obawiałam się wczoraj. Nie
zdobyłam się nawet na szybką kolację, a jedynie dwa krótkie
postoje na kilka łyków wody. Choć na siłę starałam się
pozbywać jakichkolwiek myśli, do głowy wpadł mi pomysł
usprawiedliwienia mojego przybycia. Musiałam przecież jakoś w
miarę logicznie to wytłumaczyć, o ile w ogóle uda mi się
go odnaleźć.
Minęłam
miejsce eksplozji, które było teraz w opłakanym stanie. Zwęglone,
połamane drzewa zupełnie torowały przejście, a pasmo trawy co
jakiś czas przerywały powypalane dziury w ziemi. Zatrzymałam się
na moment, rozejrzałam i zerknęłam na miejsce, w którym jeszcze
wczoraj leżał tu nieprzytomny, ciśnięty siły odrzutu. Moment, w którym
zobaczyłam go po raz pierwszy po kolejnej, długiej przerwie; do
którego mogłam podejść i bez wyrzutów sumienia, czy przypadkiem tego nie widzi. Chłonąć bez
pamięci każdy element jego twarzy i badać ją, a później bez skrupułów odsłonić jego
zranione ciało i bezkarnie go dotykać.
Moją
słabość zbyłam kolejną - na samą myśl, że nierozważnie
rozciągam poszukiwania w czasie, odwróciłam się w stronę
korytarza drzew, w którym wczoraj zniknęła cała czwórka. Bez
wahania udałam się w tym samym kierunku i zatopiłam w opadających
nisko gałęziach wierzby.
Dalej
znajdował się jeszcze gęstszy las, przez który prowadziła drobna
ścieżka, więc miałam o tyle ułatwione zadanie, że nie musiałam
polegać jedynie na instynkcie. Jednak z czasem i ona zawiodła. Wraz
z jej końcem pojawiło się kilka odgałęzień. By nie ułatwiać
sobie sprawy, obrałam tę najwęższą, najmniej zaufaną i tym
samym najbardziej prawdopodobną, która zdawała się kończyć
zaledwie po kilku krokach. Ciągnęła się jednak dalej, jak mała
iskierka w dogasającym ognisku i wiodła mnie w nieznane.
Przemierzyłam
może kilkanaście kilometrów i miałam już zawracać, by zboczyć
w innym, równie niepozornym kierunku, kiedy moim oczom ukazało się
coś, czego nie mogłam nazwać ani budynkiem ani ruiną. Fragmenty
ścian odpadały garściami, nie mówiąc o farbie, która musiała spłukać się razem z deszczem dobre naście lat temu. Całość
otaczała fasada wysokich, chudych sosen, pnących się jak na
straży. Nawet księżycowa łuna nie była w stanie przebić się
przez ich gęste skupisko, więc panował tu o wiele głębszy mrok
niż przez ostatnie czterdzieści minut drogi.
Chwyciłam
w dłoń kunai i poprawiając plecak, weszłam cicho do środka. Na
nic mi było przyzwyczajenie oczu do niemej ciemności, bo w tej
zupełnie się nie odnalazły. Szłam po omacku, przylepiona do
ściany i przesuwając się wzdłuż niej, wyczuwając jedynie chłód
twardego marmuru. Słyszałam swój oddech, który starałam się
coraz dokładniej opanować i wyciszyć, choć to samo w sobie
przyprawiało mnie o dodatkowy wysiłek. W między czasie
aktywowałam Byakugo no In, by czuć się całkowicie
pewnie. Mimo wszystko, chciałam przejść niespostrzeżona, choć
nawet nie wiedziałam, czy ktokolwiek poza mną odwiedził to miejsce
od ładnych kilku lat.
Domyśliłam
się, że to jedna z kryjówek Orochimaru. Jedna z pierwszych,
najstarszych, bo jeszcze nie tak daleko od Liścia jak pozostałe. On sam jednak nie mógł być tu w najbliższym czasie, więc
spodziewać się mogłam jedynie przypadkowych wędrowców czy ludzi
bez dachu nad głową, co i tak musiało być aktem głębokiej
desperacji. Nikt inny nie skazywałby się na tak surowe warunki.
Słońce zdawało się tu nie przenikać w żadnym stopniu.
W
jednej chwili wzdrygnęłam się na skutek traconego ciepła, w
drugiej na usłyszany ukradkiem szmer, dochodzący jakby z głębi
korytarza, w który ciągle się zapuszczałam. Ale potem znikł,
jakby ciszy w ogóle nie przerwano i był tylko złudzeniem. W
rzeczywistości znajdowałam się nie tak daleko od wejścia, więc
wszystkie zjawiska mogły być równie dobrze winą wiatru
wpadającego tu przy okazji. Przedzierałam się więc dalej, ale ani
myślałam o załatwieniu sobie jakiegoś światła.
Ono
przyszło do mnie samo.
– Sakura.
Głos
rozbrzmiał momentalnie w labiryncie korytarzy, roznosząc się po
całej mojej rzeczywistości, zupełnie ją otumaniając i zabierając
w stronę jego źródła. Drżałam i nie wiem, czy ze skrępowania
czy wstydu. Drżałam, bo jednocześnie pękałam ze szczęścia i
pragnęłam uświadomić mu, jak bardzo, rzucając się na jego blade
ciało i obściskując je do woli. Ale nie mogłam. Nie mogłam w
żaden sposób pokazać, jak bardzo się cieszę, kiedy tak po prostu
go widzę.
Czerwony
Sharingan świecił niczym iskierka i w całej tej czerni wokół
wyglądał i pięknie i przerażająco. I choć to pierwsze
przeważało, jego spojrzenie było zbyt karcące, bym mogła to
pominąć.
– Co
tutaj robisz?
Nie
brzmiało to nawet jak pytanie, a czysty fakt, wyczekujący jedynie
na potwierdzenie. Jakby znał prawdę i właśnie mnie przepytywał,
by posłuchać, jak kłamię.
Mimo
przygotowanych wcześniej formułek, nie byłam w stanie wykrztusić
ani słowa. Przełknęłam ślinę najciszej jak mogłam, choć
pewnie i to mi się nie udało. Nie drgnął, nie zamierzał podejść
ani powiedzieć nic więcej, dopóki ja tego nie zrobię. W tej
kwestii akurat znałam go bardzo dobrze.
– Kakashi
wysłał mnie natychmiast, kiedy tylko dowiedział się o tamtym
wypadku. O tym, co się stało. Zaniepokoił go sposób, w jaki Cię
znaleźliśmy, Sasuke.
Stał.
Wpatrzony we mnie, nie mrugając nawet, bo jego oczy ani na chwilę
nie znikały. Lustrował mnie wzrokiem i wymuszał więcej. A
ja byłam jak posłuszne mu cielę.
– Mam
Ci towarzyszyć tyle, w ile zdążysz przekazać mi to, co
najważniejsze. Potem muszę zdać z tego raport.
– Nie
teraz – niemalże mi przerwał. Jego wzrok zelżał, opadł, a
potem znikł. Czułam rosnącą złość i brak cierpliwości. I nie
wiem, czy wobec mnie, czy może Mistrza. Choć zapewne wobec nas
obojga.
Ocknęły
mnie jego kroki, którymi zaczął się ode mnie oddalać.
Spróbowałam. Ruszyłam za nim, kierując się odgłosem stukotu
butów. Milczał, idąc dalej.
I
to było pozwolenie. Jego ugoda.
Skupiałam
się tłumieniu wstydu, bo na razie opanowywał mnie od góry do
dołu. Mimo, że Sasuke nie miał pojęcia, czy faktycznie jestem tu
z czyjegoś polecenia, czy też nie, choć byłam prawie pewna,
jakie domysły teraz snuje, czułam się fatalnie. Jakby już
teraz obdarto mnie z obłudy i pokazano przed całym światem, jak
bardzo jestem w stanie zbłaźnić się dla jednego człowieka. Tym
samym nie ośmielałam się odezwać do czasu, aż zażenowanie
przejdzie na tyle, by choć słowo mogło mi przejść przez gardło
i odzyskam resztki pewności siebie.
Po
jakimś czasie drogi czerń zaczęła ustępować szarości i
dostrzegałam już zarysy ścian, a także kroczącej przede mną
powoli jego postury. Zanim zdobyłam się na odwagę, by powiedzieć
coś więcej, ukazały się przed nami nieduże, kamienne drzwi. Po
ich przekroczeniu nie zmieniło się nic, poza pochodniami
umieszczonymi na ścianie co jakiś czas, dzięki czemu mogłam
polegać na własnych oczach, a jego ciągłość przerywały raz po
raz drzwi, wyglądające na wejścia do tutejszych pokoi.
Sasuke
zatrzymał się nagle przy jednym z nich, ścisnął klamkę i
otworzył je, wpuszczając mnie pierwszą do środka. Ku
mojemu zdziwieniu, nie przekroczył nawet progu i wyraźnie
zbierając się do wyjścia, spojrzał na mnie chłodno.
– Zostań
tutaj na tę chwilę. Przyjdę po Ciebie później – powiedział
tylko i zniknął za drzwiami.
Było
tu równie zimno, pusto i surowo, choć mimo to, wszystko
prezentowało się dość przywzwoicie. Pojedyncze łóżko,
drewniany, kwadratowy stolik i kremowa świeca, która jako jedyna
oświetlała pokój. W rogu stała mała szafa, obok niej - pudełko.
Dodatkowo, przy tej niewielkiej ilości rzeczy, jakie się tu
znajdowały, panował tu lśniący porządek.
Nie
minęły dwie minuty, kiedy usłyszałam czyjeś kroki i mimowolnie
zesztywniałam. Choć było w nich coś, co nie pasowało mi do tych
należących do Uchihy - były szybsze i zdecydowanie, jak na niego,
za ciężkie. W jednym momencie ów ktoś zapukał i zanim uzyskał
moją odpowiedź, uchylił drzwi.
To
było Jūgo. Wyglądał
na opanowanego jak zwykle i łagodnie obadał mnie wzrokiem. Wydawał
się nieco dojrzeć od naszego ostatniego spotkania, pomijając
to w lesie, z którego to niewiele udało mi się zarejestrować
odnośnie jego osoby.
– Witaj,
Sakura – powiedział i postawił krok do przodu, dzięki czemu stał
już w pokoju i widziałam go w całości. – Mam zaprowadzić Cię
do nas, żebyś nie musiała siedzieć tu sama. Możesz zostawić tu
też swoje rzeczy.
– Miałam
czekać tu na Sasuke – wypaliłam niemal bezmyślnie, za co
skarciłam się w duchu. – Tak przynajmniej zrozumiałam...
– To
on mnie tu przysłał – i uśmiechnął się nieco cwaniacko, na co
wstałam i posłusznie skierowałam się za nim.
Zdecydowany
Uchiha.
Po
dwóch minutach drogi w milczeniu, choć niemęczącym, bo Jūgo miał
to do siebie, że był zanadto uprzejmy, by zarzucać mu bez
powodu coś negatywnego, weszliśmy przez kolejne drzwi, których
wygląd nie odbiegał stanowczo od pozostałych. Za nimi znajdowało
się coś na podobieństwo salonu, choć skromnego i dość
obskurnego. Miałam wrażenie, że wrzucili tu wszystko, co było im
niepotrzebne na własność - ciemna kanapa, obdarta już ze gdzie
nie gdzie ze swojej tapicerki, brudny materac pod ścianą, stół
ciągnący się przez całą długość pokoju. W porównaniu do
tego, do którego zaprowadził mnie Sasuke, ten był ogromny.
Jūgo podszedł
do szafek za stołem, które zauważyłam dopiero teraz i wyciągnął
z nich kilka papierowych paczuszek, które okazały się być
prowiantem.
– O,
nie, nie, nie ma mowy. Nawet nie jestem głodna – dosłownie
obroniłam się rękoma przed wręczanymi mi ryżowymi kulkami.
– Śmiało,
Sakura. Nie chcę być niegościnny – powiedział i uśmiechał się
życzliwie.
– Dziękuję Jūgo,
ale wystarczająco mi głupio, że naszłam was o takiej porze.
Przede wszystkim powinnam was najpierw przeprosić – westchnęłam,
ściągając nieco brwi i marszcząc tym samym swoje pokaźne czoło.
– Pora
może i jest późna, ale jeszcze żadne z nas nie zbierało się do
spania. Ja osobiście rzadko kładę się o tej godzinie, Sasuke
cechuje to samo. Dlatego przestań się przejmować i jedz –
skwitował, wciskając mi kulkę i nie umiałam odmówić tym razem.
Wywróciłam oczami z uśmiechem i wzięłam kęsa.
– Dziękuję.
W sumie mam swoje w torbie, nie powinnam ograbiać was z zapasów.
– Oszczędzaj.
Będziesz miała na drogę powrotną – odparł szybko.
Och,
no tak.
Odgryzłam
kolejny kęs, a Jūgo wyciągnął
coś dla siebie i zaczął się zajadać.
W
jednej chwili do pokoju wparował Suigetsu, a zaraz za nim Karin.
Cisza zniknęła jak na pstryknięcie palca. Przekomarzali się w
głos, dopóki chłopak nie spojrzał w moją stronę.
– Sakura,
to naprawdę Ty? – zapytał życzliwym tonem, nie kryjąc
zdziwienia. Przywitanie na swój sposób dość urocze.
– Mówiłam
Ci, baranie – rzuciła uszczypliwie Uzumaki, splatając ręce na
piersiach. – Niby czemu tym razem mi nie wierzyłeś?
– Od
kiedy rozróżniasz ludzi po ich chakrach? – białowłosy od razu
zwrócił się do swojej kompanki i temat pojawienia się mojej osoby
w tym gronie zdawał się momentalnie pójść w odstawkę.
– Nie
odróżniam, po prostu zapamiętuję te charakterystyczne. Rzadko
która jest tak dobrze skupiona i kontrolowana – odpowiedziała bez
zawahania, spoglądając w moją stronę z delikatnym grymasem, który
zdawał się być próbą uśmiechu. Powiedziała to zupełnie
szczerze, a ja zawstydziłam się, słysząc ten komplement i
odpowiedziałam jej tym samym.
– Jak
nas znalazłaś, Sakura? – Suigetsu znowu przeskoczył z jednego
tematu na drugi, wyraźnie zaciekawiony.
– Szczerze
mówiąc to sama nie wiem, jak mi się to udało. Trafiłam jakoś od
miejsca, w którym spotkaliśmy was wczoraj z Naruto.
– Hm,
w takim razie masz nosa – po czym podszedł i podkradł jedną z
przygotowanych przez Jūgo
przekąsek.
Karin nie ośmielała się nie zareagować, szarpiąc jego
przedramię.
– Zrób
sobie swoje, Ośle, zawsze tylko podkradasz!
Nie
wiem czy dobrze, ale mimowolnie zaśmiałam się pod nosem.
Znudzony Jūgo, który
zdecydowanie przywykł do ich przepychanek, podał mi kolejną
porcję i uśmiechnął się serdecznie.
Tak
w zasadzie okropnie się cieszyłam, że nie czują przy mnie
skrępowania.
Kiedy
dziewczyna zostawiła Suigetsu w spokoju, ten oparł się o blat
stołu, wciągając dalej zlepiony ryż i przyglądał się mu
łapczywie. Karin z kolei uspokajała się i oparła się o ścianę,
patrząc w naszą stronę.
– A
więc – zaczął ponownie – co Cię do nas sprowadziło, Sakura?
-
Jestem tu z polecenia Kakash'iego. Mam zdać mu raport z misji Sasuke
– ścisnęło mnie w żołądku.
– Czyli
będziesz nam towarzyszyć jakiś czas?
– Hm,
raczej nie będę długo wam przeszkadzać – odparłam bez wahania,
co by ulżyć w domysłach, ile czasu będę zawracać im głowę. –
Zajmie mi to maksymalnie kilka dni...
– Nie
przeszkadzasz – przeciągnął Suigetsu. – W końcu coś się
dzieje – wyparował.
A
ja w to uwierzyłam. Poczułam się lepiej, mogłam rozluźnić i
wsłuchać w historię, bo białowłosy znowu znagła zmienił temat.
Z
drugiej strony, na czym w takim razie faktycznie polegała misja
Sasuke, skoro Suigetsu, który z całą pewnością miał z nią coś
wspólnego, narzekał na nudę? Czy z kolei mogłam zdawać się na
jego zdanie w tej kwestii?
Nie
mogłam rozwinąć tych kontemplacji - wywołałam wilka z lasu, bo
wparował do pokoju momentalnie. Stanął krok od progu i przyglądał
się nam wzrokiem zimnym, pełnym jadu i złości, jak i równie
obojętnym. Wszedł i w jednej chwili zmył lekką atmosferę i
uśmiechy z twarzy wszystkich, co uważałam za paradoksalne. Gdyby
patrzył na to z boku ktoś zupełnie obcy, uznałby Sasuke za
nieproszonego gościa, kogoś nadzwyczaj niepożądanego, a przecież
było zupełnie inaczej. 4
Przecież
potrzebował go tu każdy z osobna.
I
to właśnie doprowadzało do szaleństwa. Nie tylko mnie. To samo
widziałam u Karin, bo spojrzałam na nią przez ułamek sekundy.
– Muszę
z tobą porozmawiać, Sakura. Na osobności – zakomunikował, a ja
posłusznie wyszłam z dotychczasowego grona, kiwając do nich głową
w ramach wdzięczności za przemiłą gościnę. Następnie
poprawiłam kosmyk włosów i podążyłam za nim.
Wróciliśmy
tę samą drogą, przez te same drzwi, do tego samego pokoju. Wzięłam
głęboki oddech, kiedy jeszcze stałam do niego tyłem. Uspokajałam
się na siłę, zamknąwszy oczy i czekałam, aż zdenerwowanie
minie. I może ono zaczęło odchodzić, ale moje skołatane serce
nadal tłukło się w piersi z hukiem.
Zamknął
za sobą drzwi i stał tuż przed nimi, nie ruszając się z miejsca.
Zbadał kontrolnie moją twarz jedynie przez chwilę i przeniósł
wzrok gdzieś w głąb naszego lokum.
– Tak
naprawdę porozmawiamy dopiero jutro, jest już późno. Powinnaś
odpocząć po podróży, Sakura.
Domyśliłam
się, że mnie zbywał i zwyczajnie nie miał ochoty na zaczynanie
jakiejkolwiek pogawędki ze mną.
– Nie
sądziłam, że tak szybko tu dotrę. Wybacz, strasznie mi z tego
powodu…
– Rozgość
się – dodał krótko.
...źle.
Przerwał
mi, co było naprawdę dziwne, bo nigdy nie przerywał cudzych
wypowiedzi.
– A
czy przypadkiem nie zajmuję czyjegoś miejsca?
– Zajmujesz.
Ale uporządkowanie dodatkowego zajęło mi tylko chwilę.
– A
ten? Do kogo należy?
– To
mój pokój.
Mój
umysł chyba uznał nie dopuszczał takiej ewentualności, dlatego
byłam całkowicie zbita z pantałyku. Dziwiłam się jednak sobie,
iż nie potrafiłam tego dostrzec, że pokój faktycznie należy do
niego. Mimo jego przewrotnego tupetu, nie naruszyłby czyjejś
prywatności. Poza tym, mogłam to zauważyć po nienagannym porządku
i typowym dla niego minimalizmie.
– Dlaczego
zatem ustępujesz dla mnie ten swój, zamiast wysłać do tego
nowego?
Musiałam
być okropnie męcząca istotą, bo wydawało mi się, że westchnął,
kierując się do drzwi i puszczając moje pytanie mimo uszu.
Otworzył je i zanim zniknął kolejny raz za nimi tak po prostu,
odpowiedział, patrząc ślepo w przestrzeń przed siebie.
– Dobranoc,
Sakura.
Nie
mogło mnie obudzić ani słoneczne światło ani instynkt, bo czułam
się zupełnie wyrwana z rzeczywistości i zdawałam funkcjonować
niczym wzrok kreta. Obudziło mnie więc pukanie do drzwi.
Jako
że już kilka razy pod rząd nie przewidziałam, kto zamierza mnie
zaskoczyć, nie ośmielałam się zgadywać. I dobrze, bo i tym razem
bym spudłowała.
Na
moje pozwoleństwo, zanim zaledwie zdążyłam przeczesać ręką
włosy, weszła do środka. Obrała sobie ścianę za podpórkę i
najwidoczniej nie zamierzała siadać.
– Wybacz,
myślałam, że już nie śpisz – zaczęła, splatając palce dłoni
na plecach.
Zasnęli
później ode mnie, wstali wcześniej. Czułam się
rozpieszczona, czego strasznie nie lubiłam.
– Dobrze,
że to zrobiłaś. Nie chciałabym być wyjątkiem, kiedy wszyscy już
są na nogach. O co chodzi? - przeszłam do rzeczy, bo nie powiem –
okropnie nurtowało mnie, dlaczego przyszła akurat teraz.
– Właściwie
to wszyscy jeszcze śpią – wyrwała nagle, a ja automatycznie,
choć niechcący, mrugnęłam powiekami kilkukrotnie. – Przyszłam
zapytać, jak się z czujesz. No wiesz… z nami – podkreśliła.
– Szczerze
mówiąc, bałam się, że się nie odnajdę, ale z wami to chyba
niemożliwe. Dziękuję wam za tak miłą noc – nazwanie tego
wieczorem byłoby nietaktownym naciągnięciem.
– W
takim razie cieszę się. Bardzo. Bo wiesz, męczy mnie to ciągle…
to znaczy nie męczy, ale...czuję się zobowiązana, by o to zadbać.
O Ciebie – wydukała.
– Nie
bardzo rozumiem, Karin – poderwałam się odruchowo spod
pościeli. Pościeli
Sasuke.
– To
za tamto. Przez
tę sytuację z Sasuke, wtedy, na moście…
– Och,
przestań, naprawdę – zbyłam to ruchem dłoni, odwracając głowę
na moment.
– Nie
mogę, bo darowałaś mi życie. A potem jeszcze uleczyłaś –
wyznała.
Milczałam.
Naprawdę nie miałam ochoty na zapieranie się przed tak błahą
rzeczą. To jak przepychanka słowna z kilkuletnim dzieckiem.
– Czy
jest coś, co mogłabym dla Ciebie zrobić? Czym za jednym razem
spłaciłabym swój dług? – zaczęła od nowa.
– Nie.
Nie oczekuję niczego w zamian za coś, co było moją moralną
powinnością. Jestem shinobi, tak jak Ty. To wystarczający powód –
skwitowałam prosto i stanowczo. Słowa same przyszły mi na język.
– W
takim razie – wypaliła niemalże od razu, a ja słyszałam niechęć
w jej głosie – czy to ja mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną
prośbę, Sakura? Jedną.
Uniosłam
brwi, zbierając wzrok z podłogi i układając go na jej lawendowej
bluzce.
– Odejdź.
Najszybciej jak możesz.
Dopowiem
że rozdział wcześniej mi się podobał, w miarę przerabiania
jakoś przestał, ale muszę już skończyć tę kwestię, bo mogę
tak poprawiać w nieskończoność, a chcę też ruszyć z innymi
rzeczami, w dużej mierze związanym z pozostałymi blogami i w
ogóle. Aaale przede wszystkim mam nadzieję, że zrekompensowałam
jakąś tam akcją zamulanie w poprzednich rozdziałach.
Przepraszam
też za drobne opóźnienie, bo miało być wczoraj wieczorem, ale od
nadmiaru spraw załatwianych jednocześnie prawie eksplodował mi
mózg. :-////
Poza
tym, jako że niedawno odkryłam ten motyw (ale nie sama) podzielę
się XD - na samej górze, po lewej wyskakuje jeden gadżecik - na
nim możecie podglądać stan przyszłego rozdziału.
Ano
i jeszcze jakby ktoś chciał być bardziej na bieżąco i mieć pod
ręką - fejsunio
mały
edit: Blog
został zgłoszony (za co jestem ogromnie wdzięczna, cholernie mi
miło <3) w kategorii blog
miesiąca o
tutaj - klik! Dziękuję
za wszystkie oddane głosiwa!
edit
2: I teraz, za czerwcową wygraną……DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO
SERDUSIA, poważnie, ogromnie <3
Dzisiaj to jakiś szczęśliwy dzień normalnie! :D
OdpowiedzUsuńNajpierw dowiaduję się że Kao Bae dodała rozdział na Krew Wiśni - to biegnę, czytam i komentuje.
Później okazuje się ze Ty także napisałaś coś nowego - to znowu biegne, znowu czytam i znowu komentuje.
A teraz jeszcze przeczytałam że na Sakura No Bakuhatsu zaczyna się w końcu coś dziać! :D
Co do rozdziału: jestem oczarowana. Cieszę się że Sasuke jednak nie wyrzucił tej nieszczęsnej Sakury. Przeżywam każde "chłodne spojrzenie" jakim ten ją obdarza.
Bardzo ciekawie przedstawiłaś charaktery wszystkich członków Taki. Karin o dziwo, ta się lubić. Tak myślałam dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania.. Cholera, nie wiem co mam o tym myśleć.
Mam nadzieję że mimo wszystko Haruno zostanie tam u nich na trochę dłużej.
Uwielbiam twój styl pisania. Masz tutaj multum ciekawych zwrotów , fajnych i sympatycznych określeń, a do tego czyta się tak przyjemnie że rozdział pochłonęłam dosłownie w pare chwil. :3
Życzę dalszej weny i czasu na rozwijanie tej cudownej opowieści!
Będę czekać.
Haha, też to zauważyłam. Ogólnie jakoś sporo osób dzisiaj pododawało rozdziały, armagieeedon! Ale to dobrze, nie lubię, jak tu świeci pustkami. :-(
UsuńOCZAROWANA MÓWI <3 Ech, właśnie się boję, że nie oddam charakteru Saska tak, jakbym chciała, ale to wyjdzie, gdy będzie go trochę więcej. A i cieszę się, że dało się wyczuć różnicę pomiędzy postaciami, myślałam, że za bardzo skupiam się na Sakurze, by inni byli wystarczająco widoczni.
Strasznie Ci dziękuję, nie pamiętam tak miłego komentarza odnośnie mojego stylu pisania, do którego przywiązuję straszliwą wagę i w który czasem wątpię. Trafiłaś perfoktolo i cieszę się, że Ci podpasowaaaał.
Dziękuję jeszcze raz i ślę buziaki!
PS. Te 'będę czekać' na końcu, jak w jakimś liście miłosnym czy coś, o matko, tak mi się skojarzyło, hahah, cudooownie to brzmi <3 Weny również i Tobie!
Hej kurczaczku. Skomentuję co do treści jutro, bo czas mnie goni. Ale póki pamiętam - malutka sugestia. Przydałyby się akapity, lepiej by się czytało ^^ Dobra, ja zwijam i wracam jutro :P
OdpowiedzUsuńMwahah, ogarnęłam to dosłownie pół godziny wcześniej, zanim zobaczyłam komcia, ściągając libre, poważka XD bo z konieczności musiałam siedzieć na wordpadzie, ale no, dzisiaj zarywam nockę i poprawiam zapewne swoje wszystkie rozdziały na świecie. Dziękówka za odwiedziny, zatem do poootem, buzioki!
UsuńADKA TY SŁODZISZCZE! No dziękuję za dedykaaaację, czytałam to chyba z milion razy haha :D #samouwielbienie. Sama też mam nadzieję, że coś tam się pojawi niebawem, mam już zarys nieco hehe. A głosik w sondzie ofc poleciał, NAJLEPSZO!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
Rany, kiedy ma dojść do spotkania SasuSaku, to zawsze to wyczekiwanie jest takie ekscytujące i dłużące się XD Uwielbiam to hehe. I te rozkminy Sakurci o Sasku, no najlepiej.
NOOO W KOŃCU <3 Ale ześ to wykminiła XD Niech teraz spędzają ze sobą mnóstwo czasu, a każdy wie czym to się skończy...( ͡° ͜ʖ ͡°)
O ranyyyyy, aż przypominają mi się opo, które dziewczyny pisały jak jeszcze był etap szukania Saska. W sensie, że wiesz... Jugo, Suigetsu, Karin. Ale fajnie, aż nie mogę doczekać się co będzie dalej :D
"Muszę z tobą porozmawiać, Sakura. Na osobności." *winkwink* ja widzę co tu się dzieję heh.
I tak w ogóle to FENOOOMENALNIE odwzorowałaś charakter Saska i jego zachowanie, serio. Wszystko co mówi i tak dalej jest cholernie podobne do niego. Podoba mnie się.
Ej, już myślałam, że Karin tutaj taka miła i potulna będzie. A tu niespodzianka! Ale w sumie się cieszę. Karin to głupia pipa i trzeba ją pokazać jako pizdę XD
Podsumowując: NIGDY NIE BYŁAM TAKA CIEKAWA CO BĘDZIE DALEJ U CIEBIE, NAPRAWDĘ. SASUSAKU4EVER CHYBA DLATEGO. Serio, podoba mi się to mega. Chcę więcej! Czuję niedosyt! Dzięki Tobie wraca mi wena do pisania hehe. Jak dla mnie nie masz czego poprawiać, bo zdecydowanie wszystko jest bardzo dobrze ujęte. I charakter postaci, i żadnych błędów nie ma. I oczywiście twój styl pisania - nie wiem jak to nazwać, ale no bardzo dobrze mi się to wszystko czyta. W sensie, że piszesz bardzo lekko, co uwielbiam.
No nic, CZEKAM NA NEXTA BARDZIEJ NIŻ ZWYKLE <333333333
SORY TATSI, że dopiero po takim czasie się tu odzywam, CHOĆ MOŻE NIE DO KOŃCA, bo i tak odpowiadam Ci z większą prędkością niż Ty z tym swoim dodawaniem rozdziału :-/ I w ogóle może się z tym pośpiesz, bo jak przyjadę, to nie będziesz miała czasu jeszcze bardziej, co :-/////////////
UsuńNo ja wiem, właśnie chcę tych spotkań natworzyć jak najwięcej, bo sama nie lubiłam, kiedy się z ich spotkaniami tak zwleka i w ogóle (najlepiej w ogóle nie pisać o nikim ani niczym innym XD), ale i u mnie bedo musieli się na trochę rozstać znowu, bo wiadomka, z tą miłością nie tak łatwo <///3
Haha, ja ich tu dałam, bo strasznie lubię Suigetsu, jak ty zresztą, wiem to! I Jugo tak samo w sumie i… to koniec XD I w sumie no, potrzebni mi są, a w zasadzie Saskowi!
Strasznie mi miło po tym twoim stwierdzeniu, serio, zawsze twierdziłam, że to z miłości, jaką mnei darzysz, czytasz mój szit (tru!!!!!!!!!!111one) ALE I TAK BUZIAM LOFKAM TYŻ, CO NIE.
I DAJ JUŻ MU SPOKÓJ MOŻE CO XD
Hello, it's me.
OdpowiedzUsuńSzczerze przyciągnął mnie tutaj ten ładny, skromniutki szablon oraz muzyka, która jest po prostu nieziemska, szczególnie kawałek "here with me" - zauroczyłam się po prostu. Tylko czcionka jest jak dla mnie ciut za mała, bo się cholernie niewygodnie czyta (tak o 1 większa byłaby idealna). Co do samego pisania, przydałyby się akapity, nie tylko te w dialogach. Jest też trochę błędów, głównie tych interpunkcyjnych, ale nie razi to jakoś bardzo w oczy.
Szczerze powiedziawszy raz jest dobrze, raz jest trochę gorzej, niektóre opisy bywają męczące (szczególnie te o niczym), ale... akcja niekiedy zbyt szybko się dzieje, opisy akcji są, ale takie niedokładnie mi się wydaje i człowiek się gubi. Piszesz ładnie, ale tak jakoś ta Sakura jest taka... całkowicie obojętna, nie odczuwam wobec niej żadnych emocji. Z mojej perspektywy jej kreacja jest średnia (mam nadzieję, że się to poprawi w kolejnych rozdziałach). Natomiast Naruciak jest spoko, niby kochany głupol, ale ma tę resztkę oleju w głowie, jego sposób bycia mi odpowiada. Kakashi jak to Kakashi, nic do zarzucenia. A Sasuke, czegoś mi w nim brakuje. Mam wrażenie, że chcesz go pokazać jako tego chłodnego i w pewnym sensie taki jest, ale... kurcze, wydaje się taki całkowicie... przeźroczysty. Taki papierowy, nienaturalny. Trzeba trochę nad nim popracować.
Żeby nie było tak niemiło, pochwalę za styl, bo przynajmniej widać, że lubisz pisać i masz lekkie pióro. Fakt, przydałoby się niektóre rzeczy podszlifować (jak kreowanie postaci czy opisy akcji), ale jest dobrze. Po za tym dawno nie czytałam nic w świecie ninja, i nic co związane byłoby z Taką, więc też plusik. Ogólnie nie wiem co szykujesz dalej, ale mam nadzieję, że będzie ciekawie, bo póki co to dobrze się zapowiada. Zwłaszcza zaskoczyła mnie Karin z ostatnimi słowami. Także czekam na rozwój wydarzeń.
Pozdrawiam ciepło.
♥
Hejoszka!
UsuńStrasznie się cieszę, bo pamiętam, że muzyczkę dodawałam bez większego zastanowienia licząc, że będzie pasować. I w razie czego - piosenka jest wykonania Susie Suh i… w ogóle nie wiem, jak mogłam to przeoczyć, ale autor drugiej piosenki współtworzy także tą pierwszą. ;o Jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej to nie mam pojęcia i muszę poprzeżywać i podzielić się spostrzeżeniem, bo mi aż dziwnie, wybacz, hahah.
I dziękuję bardzo, osobiście ubóstwiam ten szablon do potęgi, nie mówiąc o nagłówku, w którym jestem cały czas zakochaaaana.
Jeśli chodzi o resztę komentarza to powiem szczerze, że poruszyłaś chyba wszystkie tematy, które dręczą i mnie. Część zaczęłam naprawiać już dzisiaj, bo pisałam wczoraj ostatni egzamin i teraz jedynie piątek dzieli mnie od wakacjoszków, no i zwyczajnie czekałam na wolne, żeby móc się wszystkim na spokojnie zająć. Zmieniam czcionkę, bo do tej w ogóle nie mogę się przyzwyczaić i od razu sprawdzę sobie cały tekst, bo wiem właśnie, że mam skłonności do powtórzeń i czasami też dylematy z przecinkami.
I wiesz, ogólnie miałam kod na akapity, ale go usunęłam, bo jakoś nie pasował mi w innych miejscach poza dialogami, dziwnie się zlewał i miałam wrażenie, że utrudnia czytanie i wygląda mniej estetycznie, więc, choć powinnam, chyba się na niego nie zdecyduję ponownie.
Dziękuję za stwierdzenie "lekkie pióro", powaaaaażnie <3 Okrutnie się dziwię, ilekroć je słyszę, bo mam wrażenie, że całość – choć mi osobiście pisze się dobrze - to zwyczajnie czyta się opornie. Jeśli chodzi o opisy, to czasem tak poględzę, bo wydaje mi się, że muszę przedstawić kilka kwestii od siebie, a poza tym chyba podświadomie to lubię. :-D
Ech, ten Sasuke :-/ Ogólnie moim zdaniem jest ciężką postacią i sama najbardziej się boję, że nie oddam jego charakteru, kiedy będzie go o wiele więcej w fabule. I właśnie nie chcę robić z niego zimnego buca, a przynajmniej nie cały czas, bo uwzględniam jego zmianę po wojnie i w ogóle. Zobaczymy, czy mi to wyjdzie, czy właśnie nie XD
No i dzięki za nakierowanie o Sakurze, postaram się do niej przyłożyć, skoro nie jest zbytnio wyrazista.
Dziękuję baaaardzo za opinioszkę i mam nadzieję, że nie spartoczę zaciekawienia fabułą. </3
Pozdrówkam równie cieplutko!
Wow, Twoje opowiadanie naprawdę mi się podoba. Ogólnie to ten rozdział najbardziej mi przypadł do gustu, a końcówka już szczególnie.
OdpowiedzUsuńPo dość długiej przerwie buszuję po wszelkich blogach i szukam czegoś do poczytania. Do Ciebie przyciągnął mnie bardzo ładny szablon :D
Stwierdziłam więc, że się skuszę i coś poczytam :D
Pozdrawiam ciepło i zapraszam przy okazji do siebie (shiny-lights.blogspot.com)
Życzę weny, takiej bardzo soczystej! :D
Jaaacie, komentarz na wagę złota! Naprawdę, bo dosłownie walczę z kolejnym rozdziałem i schodzi mi to tyle, że aż zwątpiłam w całe to opowiadanie i mam ochotę napisać je od początku. Więc dziękuję bardzo za opinię, motywację i rodzaj weny, którą z chęcią bym do siebie przytuliła. Mam nadzieję, że nie zawiodę. :-( I cieszę się, że szablon tak kusi!
UsuńNa blożka zajrzałam i zajrzę jeszcze na pewno, muszę tylko sobie do niego na spokojnie przysiąść.
Pozdrawiam cieplutko <3
Co za dzień! Komentuję wszystko co przeczytam ^^ Historia zapowiada się dość ciekawie. Co prawda paringu SasuSaku nie lubię, ale jakoś bez problemów przebrnęłam, bo jak jest dobrze napisane, to upodobania nieco łagodnieją i więcej jest się w stanie znieść. Nie powiem, że nie zdziwiło mnie podejście członków Taki do tak niespodziewanego pojawienia się różowowłosej, ale skoro zazdrość Karin (tak przynajmniej interpretuję jej słowa) wisi w powietrzu, to chyba wszystko z nimi w porządku xdd I fantazje Haruno na temat bezkarnego macania Uchihy też były słodkie, prawie tak, jak jej kłamstewka. Ciekawa jestem jak fabuła dalej się rozwinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny, weny życzę! ^^
Hahah, nie wierzę, że udało mi się kogoś przełamać w tej kwestii,
Usuńbo wiem, jak bardzo można ich nienawidzić/nie lubić/nie trawić z opinii innych, więc jestem pod wrażeniem, że to jednak możliwe, serio XD Okrutnie mi to schlebia iiii dziękuję Ci za poinformowanie mnie o tym. :-D
Zawsze twierdziłam, że Jugo to taka dobra dusza i że to on najlepiej dogadałby się z Sakurą, dlatego to sobie tutaj zawarłaam, Suigetsu wypada w tej kwestii gorzej, no a Karin... to Karin. Chciałabym jej poświęcić trochę uwagi w fabule, ale właśnie nie wiem, czy mi to jakoś wyjdzie i w ogóle.
I ach, dzięki jeszcze raz!
„Biegły sekundy, minuty, godziny, kilometry, mile, biegłam ja.” > To brzmi trochę jak slogan reklamowy. Może lepiej: „Mijały sekundy, minuty, godziny, kilometry, mile – wciąż biegłam.”
OdpowiedzUsuńW ogóle co ona sobie myśli, wyruszając sama, szukać tego buca?
No i uwielbiam takiego Juugo <3 Właśnie taki sam jest w moich oczach, jak Ty go przedstawiłaś.
Zdecydowanie Sasuke mnie rozwala. Najpierw każe jej zostać, potem przyjść. Najpierw pogadać, potem mówi, że jutro.
Ale co ja tam wiem. Moje „jutro” trwało od MAJA ZESZŁEGO ROKU XD. No ale jednak zebrałam się w sobie i przeczytałam wszystko od początku. Tak, uczyniłam to. Jestem z siebie dumna. XD
A MOŻE TO PO PROSTU JEST REKAMA?!??!?! ;//////
Usuńnie no, pamiętam, ile się wahałam, czy dać to zdanie i w ogóle w ten sposób zacząć ten rozdział, naprawdę XD
HIHI, cieszę się z tego Juugo, bo właśnie dokładnie takiego go przedstawiam, jakiego sama go widzę <3 tołtli
No sorki, przepraszam za niego, ma życiową rozterę :-////////
No to tak. Właśnie siedzę w robocie i piję kawę. (zajebista praca, nie? xD) Notka przeczytana no i powiem Ci że Saske Ci wyszedł. Jego osoba wydaje się z pozoru płaska, ale ja odbieram to w ten sposób, że on po prostu jest taki zamknięty i takie zachowanie po prostu do niego pasuje. Trzymasz się kanonu. Doceniam to. Zasadniczo na razie Sakura jest pokazana tylko i wyłącznie od strony jej fascynacji Uchihą. Ponieważ nie pamiętam co będzie dalej (i przez to mam ogromną radość z czytania) to mam nadzieję, że to się zmieni.
OdpowiedzUsuńJestem fanką "Twojej" Taki. Pasują mi. Każde z osobna. Miły i poważny Jugo, zadziorny Suigetsu i w sumie przystępna Karin. Większość osób przedstawia ją jako skończoną sukę. Jestem uradowana iż tutaj tego nie zrobiłaś. Cud, miód i orzeszki, tylko żeby Haruno trochę była bardziej "złożona".
Pozdro 600 xD
Konan
Już przez chwilę chciałam wierzyć Karin, a tu jednak jest tą samą starą suką XD
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że może chcesz wykorzystać motyw z mangi, gdzie Karin i Sakura się podobno zakumplowały, ale widzę, że hate is still mode on XD
Czytam sobie twoje opowiadanie, idąc do dentysty. Najpierw jechałam tu 45 min pociągiem, a teraz poginam 2km na pieszo. Unseen miło umila mi czas XD
->
Dlaczego Karin zawsze musi być wredną jędzą? A, no tak - to Karin. Meh.
OdpowiedzUsuń