4 lutego 2017

V. Niezłomna

Gdy patrzysz mi w oczy
to wiem, że zwiastujesz kłopoty

Ocknęłam się pod gęstym wachlarzem drzew na tle bezchmurnego, gwieździstego sklepienia, wyraźnie gdzieś z dala od wyznaczonych ścieżek. Ból rozrywał mnie na strzępy –– począwszy od głowy, która odreagowywała szybką zmianę położenia w postaci pulsujących ucisków na skroniach, po kark, który odruchowo potarłam, wyczuwając kilka pojedynczych strupów. Uniosłam lekko podszczypujący i schludnie zabandażowany już nadgarstek i poruszyłam palcami, kiedy dotarło do mnie, że wyczuto moje ruchy. Obróciłam głowę i zajrzałam przez ramię, zauważając czarną sylwetkę stojącą tyłem i bacznie przyglądającą się rozciągniętej pod stopami klifu rozległej dolinie. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Pierwszy raz widziałam piętrzący się przede mną obraz z tej perspektywy, więc i po raz pierwszy musiałam znajdować się w tym miejscu. 

Uchiha stał prosto z kataną u swego boku, a jego gładka peleryna swobodnie falowała pod wpływem delikatnego, nocnego wiatru. Podniosłam się, podpierając na łokciu, a moja głowa sprawiała wrażenie ciężkiej.

–– Sasuke –– wyszeptałam, niepewnie dając mu znać o tym, że potrzebuję, by znalazł się obok mnie. By podszedł, skoro wiedział, że się przebudziłam, potrzebując kilku słów wyjaśnień równie mocno jak zwyczajnie jego uwagi, najmniejszej troski i po prostu bliskiej obecności. 

–– Gdzie jest reszta? I gdzie jesteśmy my? –– wyrecytowałam wszystkie przychodzące mi na język pytania naraz, męcząc się słowami cedzonymi przez zaschnięte gardło. –– Co stało się w kryjówce?

–– Coś, co z całą pewnością nie powinno –– zakomunikował. Obrócił się nieznacznie, by zerknąć na mnie zza ramienia i zbadać obojgiem tak odmiennych od siebie oczu. Prawe w kolorze węgla zdawało się być przesiąknięte smutkiem –– zwykłym, prostym, najbardziej ludzkim. Purpurowy Rinnegan z kolei pałał wściekłością, zupełnie tak, jak nadawał takiego charakteru każdemu swojemu właścicielowi. Miałam wrażenie, że kipi złością, burząc tym samym harmonię całego spojrzenia i spokój na bladej twarzy Uchihy. Po chwili odwrócił się całkowicie i stawiając kilka kroków w moją stronę, podszedł możliwie blisko.

–– Kim byli ludzie, których widziałam, zanim stało się to? –– sugestywnie machnęłam pokiereszowaną kończyną. –– Czy to ma jakiś związek z tym, że znajdujemy się teraz w środku lasu, zupełnie sami? –– odparłam, spuszczając głowę, bo gromił mnie spojrzeniem tak trudnym do zniesienia, że chyba po raz pierwszy w swojej karierze to właśnie ja przerwałam nasz wzrokowy kontakt. –– Co dokładnie teraz musimy zrobić?

–– W tym sęk, że nie musielibyśmy robić nic, gdybyś nie przychodziła wcale albo chociaż zdołała udać się w drogę powrotną nieco wcześniej.

Mimo wyraźnej lecz tłumionej irytacji, jego ton wciąż zdobiła nuta wrodzonego opanowania i szlachetności w niskim, dźwięcznym basie. Westchnęłam jedynie pod nosem niesłyszalnie, bo czułam się i byłam bezsilna. Zupełnie –– do resztek wyssana ze wszystkiego, co można było nazwać życiową energią, bo w opozycji stał ktoś, kto był dla mnie jej głównym źródłem.

–– Dlaczego mnie szukałaś? –– zapytał jakby z bólem w głosie, jednocześnie wypowiadając kwestię, która zawisła w powietrzu jak wyrok,  zmuszając mnie po raz kolejny do przyznania się nie tylko przed sobą do wstydliwego powodu moich wszelkich pobudek względem tego człowieka. A ja nie miałam ochoty rzucać jakimkolwiek wyznaniem jak zwykłym zdaniami, tym bardziej, że z czasem warunki mojej jednostronnej, nieodwzajemnionej miłości zdawały się być coraz trudniejsze. Opuściłam głowę i rozmasowałam skroń w skupieniu. Zalał mnie dziwny dreszcz, który przejął moje ciało.

–– Wrócę teraz –– oświadczyłam jedynie, podnosząc twarz i patrząc prosto przed siebie. Zmierzwiłam swoje włosy jednym ruchem, spoglądając na niego z dołu. Otulił mnie jego męski zapach i zbił z tropu jak zwykle obraz jego twarzy –– perfekcyjny bez względu na to, co przedstawiał. –– Zdołam wyruszyć do Konohy jeszcze w przeciągu godziny.

–– Nie możesz –– zawyrokował, obserwując zdziwienie na mojej twarzy, unoszące się w niedowierzaniu powieki i rozwierające, spragnione wody usta. –– Aktualnie sytuacja zmieniła się do tego stopnia, że musisz zostać. 

Czy byłam wariatką? Jednocześnie cieszyły mnie jego słowa jak i przerażały. Przełknęłam ślinę, czekając na porcję kolejnych, niejasnych dla mnie zlepku wyrazów i nie wytrzymując tej ciszy przez kolejne pięć sekund, zdeklarowałam się dokładnie tym, co latało od kilku chwil po mojej głowie, choć były to słowa tak samo naiwne, jak i oczywiste. 

–– Domyślam się, że nie będziesz chciał się rozwodzić, ale zrozum, oszaleję, jeśli nie przybliżysz mi choć krztyny rzeczy, które się tu wyprawiają albo które wydarzyły się przed kilkoma dobrymi godzinami, jak wnioskuję po porze dnia, więc...

–– Wysłuchaj mnie uważnie –– powiedział z naciskiem, choć dobrze wiedział, że zawsze zdziera moją uwagę ze wszystkich rzeczy dokoła, kiedy tylko jest w pobliżu. –– Musisz dawać poświadczenie, że tak było w planach i twoje miejsce było tu od samego początku. 

Podniosłam głowę z zaciekawieniem.

–– Tu? To znaczy tam,  z wami, z dawną Taką? 

–– Przed wszystkimi z zewnątrz. Przed każdym.

Moje brwi mimowolnie zeszły się ku sobie, a wargi zacisnęły w jedną, wąską linię.

–– Masz być ostrożna. I czujna bardziej niż zwykle –– dodał jedynie i zanim zdążyłam to wszystko przeanalizować, przetworzyć i cokolwiek powiedzieć na głos, jego dłoń zbliżyła się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Wysunął dwa palce ku moim oczom, naciskając niefizyczną siłą na moje powieki, która nakazała opaść im na moje oczy i zerwać kontakt z rzeczywistością, przyprawiając o dziwny ciężar moją głowę. I zanim zdążyłam przywołać go po imieniu, zapadłam w narzucony mi sen, czując, jak jego dłonie obejmują moje ciało i podnoszą znad ziemi, przyciskając do ciepłego torsu. 


Migrena nie przestawała mimo upływu kolejnych godzin, bo nastał już nowy dzień. Przebudziłam się w niewielkim pomieszczeniu o suficie ciasno upchanym słomą, a przez okno wlewało się słoneczne światło, przed którym musiałam zasłaniać oczy. Zerkając na bok dostrzegłam ułożone rzędowo cztery inne zaścielone materace, a przerzucając powoli głowę do tyłu by zauważyć, że nie jestem sama, a wręcz przeciwnie –– obecny był  prawie cały komplet. Niesłyszalnie zaciągnęłam się powietrzem i podniosłam się do pozycji siedzącej. Poobijane kości żeber postanowiłam podleczyć wiązką chakry, ale później, kiedy tylko znalazłabym się gdzieś sama. Czułam się prostacko po raz kolejny wstając jako ostatnia. Oficjalnie przyrzekłam sobie jeszcze tego samego dnia poproszę Jūgo o zbudzenie mnie kolejnego dnia razem z nim, bo w jakiś sposób tylko wobec niego czułam ten rodzaj poufałości.

Zsunęłam z siebie kołdrę, wsunęłam nogi w czarne półbuty, wstałam i przetasowałam włosy, wyjmując je zza kołnierza koszuli. Deski pod moimi stopami zaskrzypiały kiedy przechodziłam do drugiego pomieszczenia, obiecująco zapoi

–– Czy jest tutaj łazienka? –– odezwałam się niepewnie na początek, skupiając na sobie nawet uwagę Karin, sprawiającej wcześniej wrażenie zupełnie oderwanej myślami od rzeczywistości i ospale opierającej głowę na nadgarstku. Jej włosy sterczały na wszystkie strony niczym animizacja burzy, a oczy zza cienkich szkiełek zmrużyły się w skupieniu. Nagle przebił się Suigetsu, który żywo skinął głową w moją lewą, nakierowując na drugie, poza mniemanymi wyjściowymi, drzwi w tym pokoju. Z kącika jego ust spływała kropla tłuszczu konsumowanej przez niego ryby. Dziękując mu gestem, zniknęłam szybko za jej ścianą. 

Twarz naturalnie miałam usmoloną czarnym pyłem, tak samo zresztą jak włosy, przemieszane z drobinkami piasku. Koszula, poza smugami z brunatnej ziemi, w kilku miejscach poplamiona była krwią. Nadawałam się do gruntownego kąpania łącznie ze wszystkim na sobie, jednak najpierw musiałam przytargać tu plecak, a przede wszystkim odmeldować się przy stole. Przemyłam więc po prostu dłonie od paznokci do przedramion, przepłukałam w wodzie twarz, zmywając marne resztki makijażu i przeczesałam włosy palcami, naciągając na nie pomiętą opaskę. Wyszłam jak najciszej i od razu odnotowałam nieobecność Karin, choć moja trwała zaledwie cztery minuty. Suigetsu zajadał się w dobre, Jūgo spokojnie popijał wywar z kubka, a twarz i czyny Sasuke były mi nieznane, gdyż akurat siedział tyłem. 

Podeszłam do stołu, gdzie widocznie przyszykowane miejsce było już świeżo nakryte. Jeśli dobrze mniemałam, to właśnie je przed chwilą zajmowała Uzumaki. Przysiadłam więc, zaciskając opuszki na blacie stołu i przegryzając odruchowo dolną wargę.

–– Przepraszam –– powiedziałam z automatu. –– Nie należę do śpiochów...

–– Nic się nie stało –– odezwał się niemal od razu Jūgo. –– Siadaj i jedz, potrzebujesz tego.

I to było prawdą, bo zaczynałam nabierać wrażenia, że cała ta mieszanina uczuć, jaka mi towarzyszyła, nasilała się przy pustym żołądku. W mgnieniu oka zaczęłam się zajadać, rozluźniając przy tym, bo czułam, że również dzięki temu nie muszę zabierać głosu. Suigestu kontynuował beztroskie oczyszczanie talerza z resztek, podczas gdy Sasuke w dziwnym skupieniu świdrował wzrokiem przestrzeń przed sobą. Męczyłam się, bo zbyt dużo nie wiedziałam, a zbyt dużo chciałam. I wciąż niesłusznie twierdziłam, że powinnam. Ale tym razem miałam inne powody niż tylko mój egoistyczny kaprys i to ogłupiające uczucie.

Ujęłam w dłonie ciepły kubek, zaciągając się świeżą wonią naparu z mięty. I w tej sytuacji, gdzie byłam ostatnią przystępującą do posiłku i cała reszta zdawała się już czekać tylko na mnie, czułam się jeszcze gorzej. Wszystkie moje ruchy wydawały mi się wyjątkowo niezgrabne, tym bardziej, gdy ktoś poświęcał im najmniejszą uwagę, a cały proces jedzenia ––  mozolny i irytujący. I coraz bardziej nienawidziłam siebie w tym miejscu. Mimo że miałam Sasuke tuż obok, robiąc wcześniej wszystko, by właśnie to osiągnąć, musiałam przyznać, że w ogólnym rozrachunku żałowałam tego postępku. Jedynie siłą odpierałam od siebie haniebne uczucie, że bezapelacyjnie pogorszyłam swoją sytuację i zraziłam Uchihę do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, wypalając sobie na czole odznakę najbardziej irytującej istoty na świecie.

–– Jest przepyszne! Dziękuję –– wybełkotałam w trakcie nadgryzania kolejnego kęsa.

–– Sasuke przygotowywał śniadanie –– oznajmił Jūgo jakby uroczyście.

–– Ale ja je złowiłem –– przesylabował natychmiast Suigetsu, prężąc ręce ponad głową i mlasnął głośno, oblizując usta. Przeniosłam wzrok na Sasuke, który splótł jedynie palce swoich dłoni. Beznamiętnie wodził oczami po powierzchni stołu i zdawał nie zareagować nawet na to, że właśnie padło je imię.

–– Na zdrowie, Sakura –– dodał jeszcze chłopak o wdzięcznych,  marchewkowych kosmkach.

–– Ech, wiadomo ile dokładnie spałam? To nie jest informacja, na której mi zależy, ale chyba lepiej być świadomą...

–– Ciężko to stwierdzić, biorąc pod uwagę incydent w kryjówce.

–– Piętnaście godzin –– wtrącił nagle Sasuke, przerywając poprzednikowi. –– Z krótką przerwą.

–– Idę się przejść –– oznajmił w międzyczasie Suigetsu, podrywając się znienacka z siedzenia.

Zgrzyt naciskanej, mosiężnej klamki i otwieranych drzwi skupił na sobie uwagę wszystkich osób przy stole. Niemal równocześnie podnieśliśmy głowy ku wejściu ze zdziwieniem, które zdobiło twarz Sasuke z pewnego rodzaju spięciem. Do chatki weszła Karin w towarzystwie postaci ciężkiej do zidentyfikowania i z góry założyłam, że prawdopodobnie mi nieznanej. Odziana od stóp na czarno, twarz zakrytą miała chustą. Czekoladowy warkocz do pasa zdobił jej plecy, a piwne tęczówki niemal od pierwszej sekundy przekroczenia progu mierzyły mnie wzrokiem. Całość nie pozostawiała mi żadnych wątpliwości, że miałam z nią do czynienia jeszcze wczoraj, zanim zaraz po uniknięciu zawalenia mi się na głowę konstrukcji kryjówki, pozbawiono mnie przytomności. Suigetsu westchnął prawdopodobnie przez fakt, że właśnie zniszczono mu plany i oparł rękę o biodro w dezaprobacie, mrożąc dziewczynę znudzonym wzrokiem. Karin zareagowała szybkim szarpnięciem jego białych włosów. 

Sasuke wstał nagle z krzesła i powędrował w stronę kobiety, stając w progu tuż zaraz za nią. Mojemu wyczulonemu zmysłowi nie umknął fakt, że nie potrafiła nie obejść się bez odprowadzenia go do drzwi wzrokiem. Nie ulegało wątpliwościom, że Uchiha sam w sobie był po protu przystojny. Nie wiedziałam jednak, gdzie plasuje się granica mojej nadwrażliwości, a jakiejś wynaturzonej obsesji.

–– Idź za nią, Sakura –– pokierował mnie niskim tonem Sasuke. Stał w przejściu tyłem, czekając na moją reakcję przez nie więcej niż sekundę, po czym ruszył przed siebie. Nieznajoma z kolei skinęła głową w moim kierunku i odwróciła się, naśladując bruneta.  

Jej ruchy przypominały mi te kocie –– nie oglądając się za siebie, szła roztropnie i powoli, a ja trzymałam od niej odpowiednią odległość. Wkrótce zatrzymałyśmy się na polanie oddalonej o kilka metrów od punktu wyjścia, z jednej strony otoczonej bukami, z drugiej zupełnie otwartej. I zanim zdążyłam otworzyć buzię i powiedzieć cokolwiek, kobieta wyciągnęła nóż i wbiła go prosto w środek swojej wolnej dłoni. Ze względu na deklarację ostrożności, którą złożyłam Sasuke, udawałam, że nie jestem ani wystraszona ani zniecierpliwiona jej nagłością, pośpiechem, milczeniem i własną niewiedzą. Jednak nie potrafiłam powstrzymać się od wzdrygnięcia, kiedy po chwili jednym szarpnięciem nieczule wyjęła broń z własnego ciała.

–– Pokaż mi jak leczysz –– powiedziała, kładąc nacisk na sposób, w jaki korzystam ze swojej mocy. Zerknęłam kontrolnie w bok. Cała czwórka stała w miejscu i bacznie przyglądała się wszystkiemu, więc obrałam to za znak, że nie dzieje się nic, co byłoby niestosowne. Rozluźniłam czoło i wzięłam płytki oddech, po czym bez wahania wyzwoliłam wiązkę chakry nad głęboką raną dziewczyny. Zajęło mi to nie więcej niż minutę, aczkolwiek to chyba z przemęczenia, bo nadal czułam się poodbijana i nie w formie. Nieznajoma dokładnie obejrzała dłoń i bez żadnego gestu czy słowa badała mnie wzrokiem. Po chwili nietkniętą ręką sięgnęła zza pas ponownie, by tym razem chwycić katanę. Długą, pokaźną, nasuwającą mi na myśl tę, która od lat tkwi przy pasie Sasuke. I wtedy też ostrze dziewczyny przebiło moje podbrzusze na wylot. 

Czułam jak piecze, jak parzy ból metalu, wysuwanego powoli z moich trzewi i widziałam, jak powoli sączy się krew, brudząca jasną, niewinną zieleń trawnika. 

–– Teraz chcę zobaczyć jak walczysz –– oznajmiła, celując we mnie czubkiem swojej broni, jednocześnie zatapiając ją we mnie jeszcze raz. Choć adrenalina pozbawiła mnie zmysłów na kilka znikomych sekund, jęknęłam, gdy kataną zatoczyła pełne koło wokół własnej osi tuż pod linią mostka. Walczyłam z uczuciem narastającej paniki. I tym samym zanim w ogóle zapragnęłam zająć się swoimi ranami, chwyciłam zza pasa kunai, by wpierw zająć się sprawczynią wyrządzonej mi krzywdy.

Machałam bronią tuż przed jej oczami, chybiając za każdym razem, jednak tak samo i mi udawało się pozostać nieuchwytną. Zaciskałam rękę na brzuchu, by automatycznie zatamować krwotok i bezustannie skupiałam swój wzrok na srebrzystej katanie, zdobionej przez smugi mojej krwi. Po chwili zwiększyłam dystans, by płynnym ruchem wbić pięść w strukturę ziemi sprawić by rozsunęła się na pół, mknąc rozporem w jej kierunku, w międzyczasie posyłając w jej stronę jedną z ociosanych grud ziemi. Tymczasem ona, unikając jej, momentalnie znalazła się tuż za mną, stojąc niczym na baczność. Jedną rękę schowała za plecy, drugą trzymała tuż przy sobie, zacięcie ściskając miecz. 

W tym czasie przetarłam wierzchem dłoni policzek, odklejając od niego kilka kosmków włosów i przywołałam strugę zielonej chakry, aby wyleczyć moje otwarte tkanki. Opuściłam gardę w momencie, w którym zbliżyła się szybko i sprawiła, że uniosłam głowę na jej nagły ruch. Naiwnym było, że nie czułam w tym nic dziwnego i nic, co by mnie ostrzegło. Prawdą było, że w walce wręcz zdawała się być wysoce wykwalifikowana, w związku z czym była wyraźnie lepsza. Dlatego bez problemu dokończyła sekwencję ruchów i ugodziła mnie czubkiem ostrza na wysokości krtani, przebijając jej delikatną jak bańka strukturę. Zaczęłam się dusić. Z trudem łykałam powietrze i łapiąc za gardło, spragniona tlenu, upadłam na kolana bezsilnie. 

Tymczasem ona przyglądała mi się, bo widziałam jej nogi w bezpiecznej od siebie odległości. Oczy kobiety najprawdopodobniej badały i wyciągały wnioski, bo zrozumiałam, że zostałam poddana jakiemuś testowi. Zacisnęłam dłonie na trawie, a cząsteczki ziemi wdzierały mi się głęboko za paznokcie. Opuściłam twarz czując, jak smagają mnie i kłują lekko źdźbła trawy.

–– Musiałam postawić wszystko na jedną kartę. Pokaż mi wszystko co potrafisz, Sakuro –– przemówiła ponownie. Znowu bez wyrazu, bez  zgryźliwości, pogardy, kpiny, złośliwości czy innej konkretnej intencji. Cały ten proces pozbawiony był premedytacji czy jakichkolwiek motywów –– była jedynie obserwatorem. To co robiła, robiła w imię kogoś lub czegoś, ale z pewnością nie swoim własnym –– a przynajmniej nie bezpośrednio.

Złożyłam więc dwa palce prawej dłoni, przysuwając je tuż przed twarz i pozwoliłam czarnym węzłom otulić moje ciało. Rozplotły się niczym pnącza i przywarły do skóry jak tatuaże. Malutkie wiązki mocy niczym płynna ulga wpłynęły w moje żyły. Wlały się z głośnym sykiem w przerwane struktury tkanek i szukały swoich rozdzielonych części. Uporczywe szczypanie ustępowało, niknąc w fali mknącej bezwzględnie pieczęci. Cząsteczki wybrakowanego tlenu wpadały do naczyń coraz obficiej, a mimo to serce pracowało jeszcze szybciej i roznosiło się echem po mojej klatce piersiowej. Potrzebowałam zaledwie kilku sekund, by stanąć na nogi i do równej walki. Podparłam się obiema dłońmi, by równocześnie z poderwaniem się do góry, wyrzucić kunai, który momentalnie zatopił się w jej przedramieniu, bo stała się biernie. Przyglądała się z uwagą, odnotowując detale i napierając rozognionym wzorkiem po mnie i mojej bladej skórze, od wstęg pieczęci po czoło z pobłyskującym amarantem, by jedynie lekko zmarszczyć brwi na moment wbicia się ostrza w jej ciało. Usunęła go kiedy tylko przykucnęłam, gotowa do szarży, śledząc ją wzrokiem.

–– Wystarczy –– zakończyła jedną komendą, a z moich ust dobiegło westchnięcie, bo nie tego się spodziewałam. Skinęła głową, odwróciła ode mnie i odeszła w stronę czterech sylwetek. A ja odprowadzałam ją wzrokiem, gorąca do walki i zimna ze zlekceważenia, stojąc w miejscu, a moje oczy błądziły po jej plecach, obwiązanych warstwami czarnego materiału. Zgrabne ruchy oddalały ją ode mnie zbyt szybko i nawet nie wiedziałam, kiedy moje nogi ruszyły ku niej szybkim truchtem. Nim ją dogoniłam, kobieta doskoczyła do Sasuke, a Jūgo spostrzegając jej ranę zasugerował od razu:

–– Karin cię uleczy.

––  Nie ma takiej potrzeby, opatrzę się po drodze. 

I zanim ruszyła dalej, nie rozważając w żadnym stopniu propozycji chłopaka, dodała jeszcze na odchodne, kątem oka spoglądając na Sasuke. –––– Pojutrze. 

Uchiha jedynie skinął głową.

Słowa tego krótkiego monologu odbijały się echem w mojej głowie i dołączały do siebie wszelkie pytania, więc żeby je wszystkie uciszyć i nie powiedzieć czegoś, czego nie powinnam, złapałam powietrze w płuca i uformowałam z dłoni piąstkę.

–– Nie powinnaś tak wracać –– kilka pary oczu skierowało swoją uwagę w moją stronę, patrząc pytająco. Nieznajoma odwróciła się z kolei tylko nieznacznie, spoglądając na mnie zza pleców. –– Szybko usunę tę ranę, daj mi tylko spojrzeć.

Oczy kobiety rozszerzyły się delikatnie, patrząc na mnie poważnie, ale o wiele łagodniej niż poprzednio. W akompaniamencie ciemnobrązowych tęczówek i gęstych, długich rzęs byłam przekonana, że jest piękna. Jej poliki, które wysuwały się zza aksamitnej chusty, zdobione kilkoma bladymi piegami, rumieniły się wyraźnie od samej góry. I w tym samym czasie, kiedy czekałam na odpowiedź, a pasy na moim ciele zaczęły się chować i kontrolnie potarłam skórę na gardle, widziałam kątem oka jak Sasuke podnosi wzrok i lokuje go na mnie, obejmując nim kolejno okolice pasa, klatki piersiowej i szyi, by zatrzymać na oczach. Nie wiedziałam czy chce mi coś tym sposobem przekazać i mówi do mnie niemo, więc odpuściłam. Choć jeszcze przed chwilą stałam wysunięta w jej stronę, wyprostowałam się, przesuwając jedną nogę do tyłu, a wyraz swojej twarzy wyraźnie rozluźniłam.

––Dziękuję, Haruno Sakura –– odparła i odbiegła, a długi warkocz mknął tuż za nią, wijąc się niczym wąż na wietrze.




Ogólnie powiem, że właśnie dzisiaj rano nawalił mi komputer i się nie włącza. Rozdział poprawiałam na zmianę z telefonem i lapem mojego chłoptasia, więc proszę mi wybaczyć zmiany w czcionkach i wszelkie niedogodziwości, ale zwyczajnie nie mam warunków idealnych, a do tego w sumie zapisałam się na egzamin 6, a nie 16 lutego, jak miało wstępnie być, więc wypadałoby cokolwiek sobie ogarnąć XD Dodaję więc go trochę na szybko, bo poprawiałabym pewnie w nieskończoność, non stop dopisywała i dodała w niedzielę wieczorem, jak nie później, olewając to, co powinno stanowić w mym życiu priorytet, ach! 
Przepraszam również, że tak długo, ale na szczęście w praniu wyszło tak, że mam już sporą część przyszłego rozdziału, więc ten przyjdzie szybciej, serioserio! 
Dziękuję za wszelkie przejawy motywacji, komentarze i opinie, kopnąło mnie nagle i rozdział dokończyłam chyba w tydzień. BUZIORKI NAJSZCZERSZE I NAJWIĘKSZE, lecę robić testy i odbiegać od nauki dopracowywaniem scenek XD 
♡♡♡


19 komentarzy:

  1. wreszcie. ile mozna czekać na notke? xD

    a swoją droga - czuję się zaciekawiona. umiejętnie wplotłaś jakąś nieznaną kobitkę w tę historię - Sakura będzie zazdrosna..? ;)

    Oczekuję części dalszej, a co do czcionek - przeżyłam. Znam ból pisania z telefonu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DURZO
      ech, już jest Karin, do tego Sasek jest gburem, nie wystarczy cierpienia tej biednej Sakurze? XD
      BYĆ MOŻE FAKTYCZNIE NIE
      nie chcę wiedzieć, za ile ten komputer odzyskam, nie chcę, boje się i cierpię.
      I ŚLĘ BUZIAKI TEŻ

      Usuń
    2. Jest ciekawie. Akurat tę laskę pamiętam, ale nie wiem co mam o niej myśleć. Pojawiła się z nikąd i jest bardzo "uprzejma".
      Co do cierpienia, to wiesz jakie mam do tego podejście - nigdy nie ma go za dużo xD
      Uchiha ma plan, którego nikt nie ogarnia.
      Haruno jest w kropce.
      Ja też.

      Pzdr
      Konan

      Usuń
  2. Czy ja już pisałam, że lubię Twój styl pisania ♥ Cieszę się, że udało Ci się opublikować rozdział ♥ I jestem na tak! Sasek to chyba z miłości taki gburek;p Ja tutaj widzę, że on się o Sakurę troszczy.

    TRZYMAM KCIUKI ZA EGZAMINY!
    BUZIAKI :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Pojęcia nie mam czy pisałaś, ale usłyszeć cuś takiego zawsze najmilej.
      Jeeeju, tak! W końcu ktoś dostrzega tlącą się w nim nutkę WRODZONEGO DOBRA, a nie tylko chamstwa z wyboru XD
      meh, nie dziękuję znowu! ale odbuziakowuję i życzę upojnych ferioszków!

      Usuń
  3. Mój mózg zepsuł cały klimat rozdziału. Wyobraziłam sobie kulisy tego opowiadania i Sasuke w kuchennym fartuszku, przygotowującego śniadanie. BOŻE, DLACZEGO TO SOBIE ROBIĘ? XD

    Kurczę, mam coraz większy mętlik w głowie. Nie mam pojęcia, do czego zmierzasz, a jednocześnie wyczuwam, że wkrótce coś jebnie. Porządnie jebnie. Nie łam mi serca T_T
    No i podoba mi się ten nieugięty charakter Sasuke. Cieszę się, że go zachowałaś. Szczerze mówiąc, miałam po uszy SS, gdzie już w prologu Sasuke wraca do Konohy i wiedzie urocze życie u boku Haruno.
    Czekam na dalszą akcję, niepocieszona długością rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i w 1 miejscu coś jest nie tak z czcionką, ale podejrzewam, że to wina bloggera, z którym sama niejednokrotnie walczyłam :<

      Usuń
    2. Ogólnie to doskonale wiem o co ci chodzi, bo czasem moja głowa też sobie coś dziwnego ubzdura, serio, ale nigdy nie był to ktokolwiek jedynie w fartuszku XDDDDDD nie wiem, Ichi, to trochę niepokojące powiem Ci tak wprost :-(
      No fakt, jebnie troszku. To jeszcze chwila, ale nie za długa, bo mam wrażenie, że już wszystkich wkurzają te nowe wątki i niewyjaśnianie tych starych XD
      O, to supi, że ktoś jeszcze lubi obecnego Sasuke, serio, mogę się jeszcze nim trochę powyżywać, czad!
      Taaak, ogólnie te nagłe zmiany na Arial czy coś tam to głównie zdania pisane z telefonu, a mój boj nie ma libre ani nic takiego, więc już nie chciałam się bawić w nic, poprawię razem z całą resztą.
      No ej, myślałam, że nawet spoko jest, bo chyba najdłuższy w karierze bloga, żal :-/
      buźki!

      Usuń
    3. Jezu, mam mindfuck. Twoja odpowiedź brzmi jakby pisała ją moja psiapsi ze studiów. Ten sam styl.

      Moje zboczenie nie jest niepokojące. Lepszy Sasuke w fartuszku niżeli bym parowała yaoice IrukaxKakashi XDD

      Usuń
    4. XDDD serio? EJ TO SPOKO, PRAGNĘ POZNAĆ! na fejsie też wysyła wiadomości co słowo? XD

      hahah, napotykając się na yaoi w blogowym świecie to w zasadzie IruKaka czy Guy z Kakaszem to nic, Itachi i Sasuke to już jakieś wyzwanie na przykład albo jeszcze Madara, nie mówiąc o tych najbardziej charakterystycznych osobach z Akatsuki XDDDD. Sasuke w fartuszku się w ogóle nie umywa do tego wszystkiego, słaby level ogólnie :-//////

      Usuń
  4. SASUKE ZAPRZESTAN TEGO CO ROBISZ XD
    Ja nie mogę! Te jego super dziwne, obiecujące i jakieś takie fajne spojrzenia a po chwili kompletnie inny klimat, bo zaczyna się odzywać xD Może niech on lepiej nic już nie mówi, tylko patrzy na tą Sakure z nadzieją, czułością (?), nie wiem xD
    Dlaczego w każdym opowiadaniu Uchiha ma bajzel w głowie XD Dlaczego w każdym odcinku anime go miał XD Nie wiem co jest nie tak ze świateeem xD
    Miejże litość. Sakura lepiej na tym wyjdzie, jeśli zakocha sie w Juugo xD Shannarooo! XD
    Chyba sama zaczne sie tak odzywać w realu XD Kto nie lubi czasami zrobić z siebie durnia! XD Zamiast standarowego, polskiego K****, ładny japoński zamiennik xD

    Co do rozdziału - POZYWYTNIE SIEM ZASKOCZYŁAM, ZE TAK SZYBKO SIE POJAWIŁ. Jeszcze pamiętam te 70%... czas leci tak nieubłaganie!
    Ogólnie- świetnie! Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że oni, te zbiry porwą naszą Haruno a SasusTeam będzie ją odbijał. You know, wybuchy w tle, setki trupów, bohaterski ukochany w super pelerynie... xD
    Tymczasem obudziła się bezpieczna, a to stanowiło dla mnie małe zaskoczenie. Nie mam pojecia czemu nastawiałam się na to, że bedzie miałą przesrane.
    O ile okoliczność przecięcia krtani zaliczymy do udanego popołudnia, rzecz jasna xD Kompletnie nie rozumiem, dlaczego ją sprawdzali. I kim jest ta dziwna laska? Błagam, tylko nie jakaś ukryta dziewczyna Sasuke xD Generalną pasują do siebie z charakteru xD

    40% nexcika! Best wiadomość eveeeer! :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BO TO TAK CELOWO, HEHE
      A Uchihy to chyba same w sobie wszystkie mają trochę bajzel, za dużo uczuć, myśli i tego, co zue XD
      no ja wiem, robię jej z Juugo promyczek nadziei jednocześnie szczerze wierząc, że on właśnie taki jest.
      hahah, bo u mnie jest tak tendencja, że jak mniej więcej przy 60-70% znaczy, że wzięłam się za rozdział pożądnie i pojawi się po kilku dniach, serio XD Z ostatnimi tutaj tez tak było.
      Uu, wiesz, chcę akcji, ale nie aż takiej. Zależało mi przede wszystkimną na ich relacji, ale w międzyczasie nie chciałam nudzić i powstało coś, co nawet fajnie się pisze, ukrywa i powoli zdradza czytelnikowi, hoho.
      JAK MOŻESZ, DZIEWCZYNO, KTÓRA CZYTA TYLKO SASUSAKU MÓWI COŚ TAKIEGO, ŻE NIBY PASUJĄ :0000 ja nie wiem, kiedy już dokładnie, ale doszłam do wniosku, że on nie lubi takich dziewczyn, jakie często mu się przypisuje, jako ocki czy coś. tu nawet nie kwestia tego, że zanim w ogóle jedno przemówiłoby do drugiego i się dogadali (ale to też warto nadmienić!) minęłyby wieki, to po prostu nie jego typ, kiedy laska struga takiego ważniaka i tak dalej. jako że sam za dzieciaka był inny, to taka Sakura to trochę taki miut na nadwyrężone serduszko i zniszczoną psychę.
      wgle ziomalko, czy do Ciebie można złapać jakis normalny kontakt? szukałam mejlocha i ni ma, a chciałam odpowiedzieć na to, co urwałam na twoim blożku i wgle, tak se po prostu :-/
      WIESZ GDZIE MJE ZNALEŹĆ JAK CUŚ

      Usuń
    2. SAMA NIE WIEM CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE.
      DUMIE NAZYWAM SIĘ FANKĄ SASUSAKU, SAMA PISZE TAKIE HISTORIE... A TWOJE BLOGI CHCE PRZEMIENIĆ W JUUSAKU I NIEZSASU.
      (Niez = nieznajoma XDDD )
      Normalny kontakt można, a jakże!
      Jestem ogólnodostępna dla świata xD To zależy, co byś chciała ostać! xD
      Na Instargamie raczej nie popiszemy XDDDD

      Usuń
    3. Ostać, dostać... wybierz, które ci pasuje xD

      Usuń
  5. Widzę 70% rozdziału, moje serce drży z radości <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tamtym momencie było nawet 80, ale zapomniałam zmienić XD CIESZKAM SIĘ, ŻE SIĘ CIESZKASZ :3

      Usuń
  6. To, co w tym rozdziale miało miejsce, było bardzo dziwne. Nie bardzo rozumiem, co właściwie się stało. Czemu ta dziewczyna chciała walczyć z Sakurą i co miała wspolnego z Sasuke i jego towarzyszami?

    OdpowiedzUsuń