Obudzona
wyjątkowo wcześnie, do tego sama i przez zupełnie nieznany mi
bodziec, podniosłam się i przetarłam zaspane oczy, by się
rozbudzić. Musiało być przed godziną siódmą, bo słońce ledwo
unosiło się nad linią horyzontu i biło jasnym, słomkowym
światłem. Znając ich wszystkich z wcześniejszych poranków,
zapewne mieli zamiar zerwać się z materacy w najbliższym czasie,
więc aby tego nie przegapić, poprawiłam jedynie włosy,
wyprostowałam zagięty materiał spodni i wyczołgałam z pościeli.
Wciąż
czułam się świeżo za sprawą kąpieli, na jaką pozwoliłam sobie
zaraz po walce z tajemniczą i nadal nieobnażoną przede mną w
żaden sposób nieznajomą. W jeziorze pluskałam się dobrą
godzinę, bo zostawiono mnie na ten czas samą, choć podejrzewałam,
że Jūgo, który mnie tam odprowadził, miał oko na moje
bezpieczeństwo zza drzew, co momentalnie wywoływało we mnie
poczucie palącego wstydu, kiedy tylko ta wizja wpadała do
mojej świadomości. Poza tym jednym niedopięciem, była to chyba
najlepsza forma relaksu i jedyna skuteczna, która mogłaby wywołać
u mnie jakiekolwiek miłe wspomnienia związane z pobytem w tym
miejscu, gdybym za kilka lat miała ochotę wrócić do niego
myślami.
Wieczór
spędziliśmy w kompletnym gronie i nie miałam przez to też żadnej
okazji, by porwać się na rozmowę z Uchihą. Dodatkowo jeszcze
późnym wieczorem zaczęło chrzęścić mi w potylicy na tyle
dziwnie, że musiałam momentalnie położyć się do łóżka.
Miałam wrażenie, że to ciąg dalszy efektów ubocznych iluzji,
jaką zafundował mi Sharingan albo że zwyczajnie od tych kilkunastu
miesięcy nie zagwarantowano mi aż tak wielu wrażeń naraz, by na
mojej głowie nie odbiło się to w inny sposób.
Tymczasem
rankiem uporczywy ból znowu zniknął. Przebrałam się, obmyłam
twarz, usiadłam na krześle, patrzyłam w okno i po prostu czekałam,
napawając tą chwilą spokoju. Uświadomiłam sobie, że w czubki
sosen czy połacie szafirowego nieba wpatruję się z utęsknieniem
do tego, co moje, co wolne i co dostępne dla mnie. Dlatego, że nad
wyraz dokładnie Sasuke uświadamiał mnie o tym, jak bardzo to
wszystko podlega teraz jego woli. Na tyle, że nawet z ust człowieka,
któremu byłam w stanie oddać dosłowne wszystko, czułam się
osaczona. Jak cichy ptak uwięziony w klatce przez pięknego tyrana.
Tym
bardziej, że Sasuke taki nie był i nie wierzyłam, by nagle taki po
prostu się stał. Był na swój sposób dość władczy, ale nigdy,
przenigdy nie uzależniał od siebie innych ludzi. Nie nakazywał im
zostawać, stawać za swoimi plecami i podlegać jego rozkazom. Dawał
wolną rękę albo nawet celowo się ich wyrzekał, by nie ucierpiał
nikt inny i nikt, kto nie musi.
Wolał
działać sam, we własnym zakresie. Wolał być sam. Bałam się
zawsze, że lubił ten stan zbyt bardzo, by pozwolić komukolwiek mu
go zakłócić.
Trzymałam
kubek z ciepłą wodą, grzejąc przy tym dłonie, bo poranne słońce
nie zdążyło jeszcze zastąpić nocnego powietrza i zagarnąć
resztek wilgotnej mgły. Włożyłam swój codzienny, wyprany
kombinezon i czekałam.
Pierwszy
wstał Jūgo, jak sama zresztą przypuszczałam, choć zaraz za nim
zwlekli się niemal wszyscy po kolei. Sasuke, a zaraz po nim Karin, z
kolei zupełnie beztroskiego Suigetsu czerwonowłosa siłą wydarła
z objęć Morfeusza, co automatycznie zaskarbiało sobie litość.
Po
upływie mniej więcej dziesięciu minut, udało mi się pomóc przy
śniadaniu, trwając w zupełnym milczeniu, choć, jak zwykle,
podczas gdy od Jūgo bił bezpodstawny uśmiech na twarzy, Uzumaki
zdawała się być nie tyle co zniesmaczona moim towarzystwem, ale
też dla odmiany pogrążona we własnych myślach. Przy stole
siedziałam w wyprostowana, odrywając kawałek jasnej, niezbyt
świeżej bułki i mieląc ją w buzi, wgapiałam się tępo w
drewniany blat. Panująca przy posiłkach cisza wydawała mi się być
coraz bardziej męcząca, a dziwne napięcie – nie do zniesienia.
Naruto i Mistrz Kakashi zdawali się wtłaczać kluczowe elementy w
nasze posiłki, dzięki którym nigdy wcześniej nie pomyślałam, że
wspólne jedzenie może sprawiać tyle trudu. Jedynie ojciec był
osobą, która w swej głośności sprawiała, że wraz ze słuchaniem
jego kiepskich żartów natychmiastowo traciłam apetyt.
– Za
ile wrócisz? – zapytał nagle Suigetsu, wspierając brodę na
nadgarstku. Palcami rysował niepełne kółka.
– Dwie
godziny, raczej nie więcej.
– Miałeś
wziąć medyka, Sasuke – rzekł Jūgo, najwyraźniej upominająco.
Uchiha odpowiedział jedynie prostym zdaniem.
– Pamiętam
– odparł od razu, dodając – Karin idzie ze mną.
W
całym tym zamieszaniu, w którym nie wiedziałam nawet, gdzie miał
iść i co zamierzał zrobić, odbiło się w mojej głowie jedynie
dlaczego właśnie ona i dlaczego to zawsze, do cholery, nie ja.
Gorąco
rozlało się po moich żyłach i wbrew zasadom fizjologii sprawiło,
że zesztywniałam. Siłą zamknęłam usta, poruszyłam barkami, by
rozluźnić i znaturalizować ruchy i nie dać się rozczytać Karin,
kiedy ta wstawała z krzesła. Sasuke, postępując tak samo,
narzucił na siebie pelerynę i wyszedł na zewnątrz bez słowa.
Nie
skupiałam się na tym, czy powinnam powiedzieć cokolwiek, ale
czułam się, jak gdyby pozbawiono mnie trzeźwego
myślenia. Nie byłam idiotką, by upominać się, że posiadam
podobne umiejętności – każdy zdawał sobie z nich sprawę. Był
to więc wybór jak najbardziej świadomy, więc czy miałam
mówić cokolwiek? Uznałam swoje milczenie za najlepsze
rozwiązanie.
Ciało
jednak nie potrafiło inaczej. Odstawiłam kubek na stół z
wyjątkowo niechcianym hukiem, dłonie zaczęły się trząść, a
serce dudniło głośno w piersi. Zbyt dużo agresji płynęło z
moich ruchów i zbyt dużo one same zdradzały. Zaklęłam w duchu.
– Sakura,
wszystko w porządku? – wybił mnie głos Jūgo, który spoglądał
na mnie spod ukosa.
– Wyglądasz
na wkurzoną – zaapelował drugi bez wahania, dokładając jak drew
do ognia. Jego oczy ciekawie i nieco niepewni chłonęły zaciętość
na mojej twarzy. – Trochę to przerażające.
– Nie
– niekontrolowanie zacisnęłam palce na oparciu krzesła, jakimś
sposobem wbijając sobie paznokcie w skórę dłoni i ignorując
słuszne stwierdzenie Hozukiego, dopowiedziałam. – Nic nie jest w
porządku.
Nastała
cisza, w tym towarzystwie zresztą dość typowa. Nie zadawali dużo
pytań, nie narzucali się niepotrzebnie, nie mówili zbyt wiele. I w
tym cała rzecz. Byli zupełnie przeciwni całej rzeczywistości
Konohy i ludzi w niej. Natrętnego Naruto, wścibskiej Ino czy
głodnego wszelkiej wiedzy Saia. Ojca, którego interesowały
najbardziej intymne sfery mojego życia. Matki, która chciała
wiedzieć wszystko z troski. Tu stykałam ze skrajnym
przeciwieństwem. Równie irytującym, tyle że z innego względu.
Łupnęłam
zbitą pięścią w stół zupełnie bezmyślnie, słuchając po
chwili zgrzyt łamanego drewna. Nogi, częściowo złamane na wpół,
częściowo oderwane siłą od śrub, opadły na ziemię, jednak to
blat wywołał największy jazgot, spadając na ziemię całą,
płaską powierzchnią.
Moją
krew opuścił stres, a zastąpiło ją zażenowanie. Odeszłam
na kilka kroków, by rozmasować skronie i wziąć kilka głębszych
oddechów, po czym obejrzałam się za siebie. Zepsułam cholerny
stół jednym, głupim grzmotnięciem. Na moje poliki poczęły
wstępować ciepłe rumieńce. Rany, co było gorsze?
– Cholera
– wymamrotałam żałośnie, przymykając przy tym oczy. Po chwili
donośny śmiech Suigetsu rozniósł się po rzekomej kuchni. Złapał
się za podbrzusze i zawył, podpierając o krzesło, a ja nie
wiedziałam, czy bardziej mnie irytuje czy rozluźnia atmosferę. –
Przepraszam
– Chcesz
może o czymś porozmawiać, Sakura? – zapytał nagle Jūgo.
Odebrałabym to jako ironię, ale nie, nie była nią. Pytał
poważnie. Zachowywał zimną krew i wiedział, że bardziej niż
skarcenia czy głupkowatego śmiechu, potrzebuję rozmowy,
odpowiedzi. Wielu, całego mnóstwa. Wytłumaczenia. Z drugiej strony
przekonywałam się do tego, że wewnętrznie dziękowałam reakcji
białowłosego chłopaka, przez którą czułam się mniej spięta
zaistniałą sytuacją.
– Nie.
Naprawdę, ja przepraszam – wspomagałam się gestem dłoni. –
Postaram się jakoś to naprawić.
– To
raczej zbędne – odparł zwykło.
– Nie
ma opcji, żebyśmy jedli na podłodze. Nie przeze mnie –
usprawiedliwiałam, urywając kontakt wzrokowy i ruszając w stronę
mebla. Kucnęłam, ujmując jeden z jego kawałków.
– I
nie będzie też ku temu zbyt wiele okazji – wytłumaczył.
Suigetsu z kolei spokojnie przetarł usta i wyprostował,
przysłuchując naszej rozmowie. – Jutro wyruszamy. Myślałem, że
to odnotowałaś.
– Wyruszamy?
Gdzie?
– Raczej
po prostu idziemy dalej. Tak samo, jak tułamy się od dwóch
miesięcy – mruknął nonszalancko Suigetsu, machając przy tym
ręką w lekceważeniu.
– A
Karin? Gdzie poszli teraz?
– Kwestia
tego, że po prostu i my niewiele z tego wiemy – dopowiedział.
– Sasuke to Sasuke. On w ogóle niewiele mówi.
– Więc
co tu robicie, hm? Siedzicie pod jego rozkazami, nie wiedząc
dokładnie, w jakim celu? Jaki to ma sens?
– Kiedyś
osobiście obiecałem, że będę przy nim. Zamierzam jedynie
dotrzymać słowa, które sobie poprzysiągłem. To tyle.
– I
w związku z tym nie masz potrzeby wiedzieć, co zamierza zrobić,
mimo że pociąga za tym jeszcze Ciebie?
– Zdaje
się, Sakura, że całe życie zdolna jesteś robić to samo,
nieprawda?
Parsknęłam
niepowstrzymanie, by ukryć efekt wiadra słów, jakie na mnie wylał.
Moje usta wykrzywiła wściekłość. Nie mogłam uwierzyć, że tę
porcję zafundował mi właśnie on i że nabrałam się na swoją
naiwność, by mu zaufać. Uformowałam szyderczość na twarzy i
ruszyłam w kierunku wyjścia, zostawiając swoich rozmówców za
sobą, by nie nie rozbić już niczego więcej, trzaskając za sobą
drzwiami.
– Zepsułaś
stół – usłyszałam za plecami. Siedziałam bliżej nieokreślony
czas kilka metrów za domem, zmęczona ponad godzinnym wyżywaniem
się na okolicznych drzewach i nawet nie wyczułam, że wrócili. Mój
oddech był już jednak wyrównany. Przetarłam poharatany wierzch
prawej dłoni i momentalnie ukrywałam go ściślej pod bandażem,
który nałożyłam jeszcze przed treningiem. Normalnie zapomniałam
już o swoim bezmyślnym czynie, ale nie zdziwiłam się, że tak
szybko mnie o nim upomniał. Dodatkowo nie tylko jak zwykle
przyprawił mnie o szybsze bicie serca, ale także o wyjątkowo
niechciany, ogarniający mnie wstyd.
Wzięłam
głębszy oddech, dając sobie chwilę, bo zbyt łatwo wybijał mnie
z tropu. A ja zbyt dużo czasu poświęciłam na analizowanie
sytuacji, układanie w głowie pytań, jakie chciałam mu zadać i
zdań, jakimi mogłam wyjść mu naprzeciw.
– Sasuke
– wymamrotałam, stając idealnie przed nim i patrząc mu oczy z
premedytacją, co było głupie, bo z kolei pozbawiało mnie pewności
siebie. – Chcę porozmawiać.
Uniósł
nieco brew i przyglądał mi się bacznie. Zauważyłam, że poza
badaniem mojej twarzy, wnioskowaniem i snuciem domysłów, uśmiechnął
się niemo, po czym, bez żadnego przejawu zaprzeczenia, odwrócił
się i uraczył mnie jedynie przytaknięciem. Nie odpowiedział
jednak nic, co w całym jego pokręceniu uznałam za znak, że
oczekuje na mój krok.
Czarne
oczy jawiły niedostępność, jaką bronił się przed światem. Bo
mówił, stał, był, oddychał, jednocześnie nie będąc z nim
zupełnie połączonym. Wydawało się, że myślami był na tyle
daleko, by nie móc być zbyt fizycznie z nim związanym, co
przerażało mnie, by po chwili jeszcze bardziej chcieć przyciągnąć
go do siebie.
Dlatego
był tak bardzo nieuchwytny. Miałam wrażenie, że w tej głowie
kotłowały się zawsze myśli zbyt ambitne i górnolotne cele, by
zagracać miejsce przyziemnymi uczuciami i związanymi z nimi ludźmi.
– Mam
dość – oświadczyłam wyraźnie, co chyba zrozumiał, bo niemal
od razu podniósł delikatnie ku górze głowę zaciekawiony. –
Chcę coś wiedzieć. Więcej niż teraz.
– Przychodzisz
bez rozkazu i pozwolenia, a później każesz sobie wszystko
tłumaczyć. Czy to nie nazbyt aroganckie zachowanie, Sakura?
Arogant
wytykający mi arogancję.
– Sam
kazałeś mi tu zostać – upomniałam go.
– Bo
przekroczyłaś granicę i nie miałem wyjścia. Gdybyś została w
Liściu, nadal miałabyś swoje prawa.
– Myślałam,
że i ty też podlegasz Hokage.
– Możesz
się domyślić, dlaczego podlegasz pod moje – wybrnął, krzyżując
swój wzrok z moim.
– Nie
możesz mi zwyczajnie powiedzieć? – odruchowo zacisnęłam dłoń,
zagarniając przy tym materiał tuniki do środka Nie mogłam dać
się zwieść jego specyficznej sztuce prowadzenia rozmów, bo taką
bezapelacyjnie posiadał. Zbaczał z niechcianych tematów, łapał
za słówka lub nie odpowiadał wcale.
– Nie,
bo to proste. Niektórych rzeczy nie tłumaczy się na głos.
Niekontrolowanie
zawirowałam oczyma i westchnęłam głęboko. Coraz ciężej było
mi się kontrolować, coraz trudniej znosić… wszystko. A on
zastygł w bezruchu, oddychał miarowo i patrzył, mówił, cały
zachowywał się spokojnie. Jakim cudem nabył tyle opanowania
jeszcze za dziecka i trwał w tym nadal?
– Jesteś
trudny, Sasuke – wyparowałam bezmyślnie. Zupełnie.
Automatycznie moje ciało przeszedł dziwny, zimny dreszcz i oblało
gorąco zażenowania oraz konsekwencji słów, które przed chwilą
padły z moich ust.
– Mówisz,
jakbyś rozmawiała ze mną po raz pierwszy. Chcesz podzielić się
jeszcze jakąś nową konsternacją na mój temat? Czymś, czego o
mnie nie wiedziałaś? – zapytał zadziornie, ale czułam, że nie
broni się przed tymi słowami. Był ich ciekawy.
– To
akurat wiedziałam od zawsze. I nadal, jak sam widzisz, mnie to nie
zraża – zwieńczyłam jak zwykle jawiąc słabość w głosie. Ale
taka była prawda. Trwałam w tym niemal całe życie. Czułam, jakby
był od początku.
Jego
oczy zadrżały na dwa przeciwne boki. Na moment, sekundę, a mimo to
jednak ja poczułam się gorzej, bo znowu byłam tą umęczoną,
słabszą. Coraz trudniejsze wydawało mi się okazywanie mu
jakichkolwiek uczuć, nie ze względu na wiek czy to, że jesteśmy
starsi, a zwyczajnie utrudniało to jego ponure usposobienie i
nieodgadnione koło reakcji.
– Ale
teraz chcę tylko wyjaśnień – zaczęłam znowu.
– A
ty? Powiesz mi czego szukałaś? Dlaczego przyszłaś akurat tutaj,
gdzie jestem ja, chociaż wcale nie musiałaś?
– A
czy sama dowiem się czegokolwiek? Dlaczego jak zwykle mam być
stratna?
– Wystarczy
dobrze trafić – zadeklarował. – Zadaj pytanie, na które będę
mógł udzielić ci odpowiedzi.
Miałam
prychnąć, ale cudem powstrzymałam swoje usta, zagryzając dolną
wargę.
– Dlaczego
straciłam przytomność? W lesie, przedwczoraj.
– Ponieważ
rzuciłem na Ciebie iluzję, żebyś mogła wypocząć, zamiast całą
drogę powrotną zasypywać mnie pytaniami oraz męczyć tym i siebie
i mnie.
Ciekawe,
jak odpowiedź miała się procentowo. Jak bardzo przeważał
argument za tym, że zamknie mi usta nad tym o rzekomej trosce.
– Kim
jest ta kobieta, która zmuszała mnie do walki?
– Jest
kunoichi, jak sama widziałaś.
– Kim
jest dla Ciebie, Sasuke? – wyparowałam. Mój gorący temperament
nie miałam nawet czym ostudzić.
– Czy
to pytanie osobiste? – zapytał od razu, na poły drwiąco.
– Sama
chciałbym to wiedzieć – wyznałam, przyznając się zarazem. Być
może dlatego, że mój nieskomplikowany w tej kwestii umysł
podsuwał mi najbardziej krzywdzące obrazy. Czysta zazdrość lub
też jakaś niebezpieczna jej odmiana nakazywała mi uwzględniać
jej ruchy, gesty i słowa niemal z tą samą dokładnością co
sztuczki Karin.
– Nikim
istotnym.
Co
równie dobrze mogło to być zwykłym kłamstwem. Prostą zmyłką.
– A
nieprywatnie? – brnęłam dalej, czując, że wstępuję na grząski
grunt, który wprawiał w obrzydzenie.
– Również
– odparł nonszalancko, nie siląc się na rozwinięcia. – To
ninja Wioski Toniki.
I
nic mi to nie mówiło. Poza tym, że sama nazwa musiała obić się
o moje uszy, nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
– I
co niby zmusza cię do kontaktu z nimi, Sasuke?
– Wspólny
cel.
– Jaki
cel? – zapytałam, przerażona jego bezpośredniością. Ciężko
było mi jedynie stwierdzić, czy to przypadkiem to mnie nie nachodzą
zbyt czarne scenariusze czy może faktycznie miałam się ich
obawiać.
– Znowu
złe pytanie, Sakura. Poza tym chciałbym też odpowiedzi na swoje –
czarne, spokojne spojrzenie wodziło po mojej twarzy. – Nie
odniosłaś się do niego w żaden sposób.
– Dobrze
wiesz, Sasuke, że nadal nic z tego nie rozumiem, więc nie żądaj
ode mnie tego, czego sam mi nie dajesz.
– Szukałaś
mnie, prawda? Dlatego przyszłaś tu sama. Kakashi nie puściłby Cię
tu nigdy – stwierdził, wywnioskował, wiedział. Był pewny,
przekonany, mówiąc o tym w kółko, bo przecież ciągle zapewniał
mnie, że wiedział o moim kłamstwie.
– Dlaczego
tak szalenie się tego wypierasz? Dlaczego moje przyjście podpinasz
pod coś niemożliwego, kryjąc to wszystko Kakashim? –
wyparowałam.
– Bo
mi to obiecał.
Gdzieś
w końcu musiałam dosięgnąć limitu. Na zmianę z palącym mnie w
środku żywym ogniem, ogarniało mnie uczucie umieszczenia w kuble
kostek lodu. Być może otrzymałam zbyt wiele kłamstw, by wierzyć
już w cokolwiek, bo był to słowa zbyt utopijne, by mogły być
realne, więc zdobyłam się jedynie na ciche błaganie.
– Przestań
mną pogrywać, Sasuke.
Odchodząc
w stronę drzwi wejściowych i zostawiając go samego, czułam jak
jego spojrzenie na moich plecach paliło, ale nie powiedział
nic, bo z pewnością jeszcze bardziej pragnął tego bym wyszła
i dała mu spokój.
– To
do Ciebie niepodobne, Sakura – zaczął niespodziewanie,
zatrzymując mnie słowami. – Nigdy nie byłaś aż tak dociekliwa
ani tak bardzo nie żądałaś ode mnie czegokolwiek. Oprócz
uczucia, choć o nie też nie zabiegałaś – naciskał, zbyt mocno,
co chyba wyczuł sam. Dokończył, ściszając ton i stając do mnie
bokiem, jak gdyby zamierzał ruszyć w przeciwnym kierunku. – I
nigdy nie kłamałaś.
– A
ty? Jesteś ze mną szczery? – odparłam natychmiast.
– Mówię,
że nieszczerość to cecha nietypowa dla ciebie. Nie wspomniałem o
sobie.
– Dlatego
zrozum, że zwyczajnie mi ciężko, Sasuke. Coraz ciężej, ze
wszystkim.
A
potem odeszłam, bo faktycznie nie miałam siły nawet, by kłócić
się o słowa i to, że odbija piłeczkę. Że chce rozmawiać o
mnie, nigdy o sobie. Krocząc powoli, nie obejrzałam się nawet za
siebie, by przypadkiem nie zobaczyć niczego, co mogłoby mi
powiedzieć, że nic nie zmieniło się od ostatniego razu, kiedy
nazwał mnie irytującą i zanim zwieńczyłby tym podsumowaniem całą
naszą rozmowę.
Matko tylko sie wkurzylam, o nieee się wkur#####!!! Normalnie ten Sasuke mnie zdenerwował tak że bym go złapała i potrzasnela. Nic nie powiedział , nic nie zdradził i człowieka aż boli głowa od nadmiaru pytań do tego podejście do Sakury ... Ale Scena ze stołem to jak najbardziej Haruno cala ona , żywioł zniszczenia i opanowania ,🤔😂 więcej dialogów chodz z tym Sasuke to bd ciężko 😏😻🙌 jestem zadowolona mózg polechtany nowym rozdziałem i budzi chrapkę na kolejne dzieła z twojej ręki . Tak czekałam i się doczekałam!!! Sceny SS błagam o więcej , nawet niech kunaje lecą , ale niech będą 😋 ściskam daje kopa do działania i zostaje tu żeby Cię męczyć 💚💙💜
OdpowiedzUsuńAAA, NIE CHCIAŁAM TEGO! znaczyyyy, tylko trochę, ale to wina Saska, to on taki gburek!
Usuńwiem, wiem, właśnie brakowało mi takiego wewnętrznego temperament Sakury, dlatego wpadłam na cuś takiego, bo zdawało mi się to całkiem prawdopodobne.
dialożków będzie sporo, tak samo jak ich samych, to spokojnie! piszę rozdzialiki tak, aby tworzyć jak najwięcej takich sytuacji, bo i mi się najlepiej to pisze :-D
muaaaaa, dziękuję Ci baaałdzo, buziaki <3
Przeczytałam wszystko w przeciągu jednego dnia, a dokłądniej 2 godzin i jestem zachwycona!!!!! Oby tak dalej, bo naprawdę się wciągnęłam. Naturalnie i łatwo ci to wychodzi, nie za szybko z rozwojem ich relacji i mogłabym tak pisać w nieskończonośc, że szkoda gadać, jak bardzo mi się podoba, także dodam to teraz do ulubionych i cierpliwie poczekam na kolejny rozdział/<333
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!(nowa czytelniczka)
W dwie godziny i do tego zachwycona <3 Właśnie czasami powątpiewam, czy przypadkiem ten mój sposób pisania nie wydaje się zbyt ciężki, więc dobrze wiedzieć, że komuś dobrze się czyta!
Usuńwaaaahaaaa, pozdrawiam z buziaczkami!
Ja wiem że ty się sprezasz ale ja sie doczekać nie mogę 😻😹
OdpowiedzUsuńAAAAAAAA, WIEDZ, ŻE SIĘ SPRĘŻAM JAK MOGĘ, NAWET TERAZ KWICZĘ NAD TYM!
UsuńA ja w końcu nadrobiłam ten rozdział ♥ Przypomniało mi się, że już raz go czytałam, ale tylko początek. Coś mnie rozproszyło, chyba wino.
OdpowiedzUsuńSasek to jest cwaniak. Cwaniak z krwi i kości. ja zawsze twierdzę, że on się tak wobec niej zachowuje z prostego powodu - martwi się o nią. To wynika z jego troski. A co tam! Lubię widzieć jego dobrą stronę :D
Ta rozmowa tak mnie rozradowała. Czułam takie niezłe napięcie między nimi. Już myślałam, że zaraz skoczą na siebie, ubrania zedrą xD Ale i bez tego jest dobrze, ja mam zbyt spaczoną wyobraźnię :D
Chociaż jeszcze stawiałam na walkę pomiędzy nimi - sparing jakiś. Ojej z chęcią bym przeczytała ♥
Tulaski ♥
CHYBA WINO XDDDDDDDDD jak ja uwielbiam to, że Ty widzisz w nim te wszystkie dobre strony, serio XD tym bardziej, że dodałam akcencik, który to potwierdza!
Usuńhaha, oj uwierz, chciałabym już być przy tym być... tym zdzieraniu szmatek, meh. sama właśnie nie wiem jednak, jak mam to opisać, bo mam wrażenie, że mój dotychczasowy styl jest... zbyt szczegółowy XD
buzialaski :*
A co tam pdbje ci statystykę 😹 jestem tu codziennie ha ha ha 😽
OdpowiedzUsuńXDDD RAJCISZ, JAKA KOCHANA <3
UsuńA tak szczerze mi tu napisz, kiedy bd rozdział? Ja tu jajko znosze. 😸
UsuńHahah, postaram się do końca tygodnia, bo sama chcę lecieć z tym daleeeeeeej
UsuńNIE ZNOŚ, JUŻ PO ŚWIĘTACH, A JA JUŻ IDĘ PISIAĆ!
Usuń
I to mi się podoba! 😘😇 Ha ha ha 🏃pisaj pisaj !
Usuń<3
UsuńCo za gbur. O jezz. :P
OdpowiedzUsuńJak ja go czasami nie lubie, ło matko. Ale przynajmniej u Ciebie nie jest jebaką :D
Notka wbrew temu co napisałaś bardzo ciekawa. Czekam na odpowiedzi! Nadal. Zirytowałam się iż ich nie dostałam.
Także proszę pisać.
Czekam.
XDDDDDDD
UsuńCO ZA KOMPLEMENT
To już zaraz, Konanka, już tuż tuż!
DOBRZE, przyjęłam polecenie XD
22 kwietnia. Grubo xD
UsuńDobra. Więc tak. Saske to gbur. To napisałam wcześniej i to wiemy wszyscy. Aczkolwiek mam coś jeszcze do dodania, gdyż przeanalizowałam dokładniej ich rozmowę.
To jest wyższy poziom flirtu. Przynajmniej tak można to odebrać od boku jak się dobrze człowiek przypatrzy.
Uchiha powiedział wprost, że Sakura oczekuje od niego uczucia (chodź "o nie nie zabiegała"). Oni znają się od lat i mają bardzo złożoną i skomplikowaną relację. Przecież oni się chcieli w pewnym momencie pozabijać (przed wojną), także bardzo by mnie zdziwiło, gdyby przeszli tak nagle do porządku dziennego (mimo, że Saske został "oczyszczony z win" w Liściu).
W ogóle ten stół mnie zabił. Wreszcie mamy nieobliczalną Sakurę z mangi! Na to czekałam :D W ogóle moja propozycja jest taka byś opisała więcej jej cech. Zrobiła jakiś bardziej rozbudowany portret psychologiczny. Bo na razie mamy stół i miłość do Saske. Może wątek z Tsunade, szpital, zainteresowania, życie w Wiosce? Nie naciskam, tylko po prostu na razie mało wiemy o tej Twojej Sakurze.
Za to Sasuke idealny. Chuj i gbur, który tak naprawdę wewnętrznie jest wrażliwy. Cudo. Tak jak już wspominałam - rozmowa z Kakaszem i jego rzekoma obietnica, że nie wyśle Haruno nigdzie samej to po prostu kwintesencja moich wyobrażeń na temat ich relacji. Trzymanie na dystans celem ochrony.
Czekam na rozwinięcie wątku z laską z warkoczem. Ciekawi mnie to. Myślę, że zdążę przeczytać i skrobnąć Ci komentarz pod VII jeszcze przed wyjściem na browar.
Pozdrawiam
Konan
Bardzo ciekawie przebiegła rozmowa między nimi. Dużo zagadek, ale nie było żadnych zbędnych wypowiedzi. To na plus jest. Szkoda mi Sakury... Sasuke niestety się nie zmienił i raczej nie może liczyć, by było inaczej.
OdpowiedzUsuń