15 marca 2017

VI. Nieodparta

Obudzona wyjątkowo wcześnie, do tego sama i przez zupełnie nieznany mi bodziec, podniosłam się i przetarłam zaspane oczy, by się rozbudzić. Musiało być przed godziną siódmą, bo słońce ledwo unosiło się nad linią horyzontu i biło jasnym, słomkowym światłem. Znając ich wszystkich z wcześniejszych poranków, zapewne mieli zamiar zerwać się z materacy w najbliższym czasie, więc aby tego nie przegapić, poprawiłam jedynie włosy, wyprostowałam zagięty materiał spodni i wyczołgałam z pościeli.
Wciąż czułam się świeżo za sprawą kąpieli, na jaką pozwoliłam sobie zaraz po walce z tajemniczą i nadal nieobnażoną przede mną w żaden sposób nieznajomą. W jeziorze pluskałam się dobrą godzinę, bo zostawiono mnie na ten czas samą, choć podejrzewałam, że Jūgo, który mnie tam odprowadził, miał oko na moje bezpieczeństwo zza drzew, co momentalnie wywoływało we mnie poczucie palącego wstydu, kiedy tylko ta wizja wpadała do mojej świadomości. Poza tym jednym niedopięciem, była to chyba najlepsza forma relaksu i jedyna skuteczna, która mogłaby wywołać u mnie jakiekolwiek miłe wspomnienia związane z pobytem w tym miejscu, gdybym za kilka lat miała ochotę wrócić do niego myślami.
Wieczór spędziliśmy w kompletnym gronie i nie miałam przez to też żadnej okazji, by porwać się na rozmowę z Uchihą. Dodatkowo jeszcze późnym wieczorem zaczęło chrzęścić mi w potylicy na tyle dziwnie, że musiałam momentalnie położyć się do łóżka. Miałam wrażenie, że to ciąg dalszy efektów ubocznych iluzji, jaką zafundował mi Sharingan albo że zwyczajnie od tych kilkunastu miesięcy nie zagwarantowano mi aż tak wielu wrażeń naraz, by na mojej głowie nie odbiło się to w inny sposób.
Tymczasem rankiem uporczywy ból znowu zniknął. Przebrałam się, obmyłam twarz, usiadłam na krześle, patrzyłam w okno i po prostu czekałam, napawając tą chwilą spokoju. Uświadomiłam sobie, że w czubki sosen czy połacie szafirowego nieba wpatruję się z utęsknieniem do tego, co moje, co wolne i co dostępne dla mnie. Dlatego, że nad wyraz dokładnie Sasuke uświadamiał mnie o tym, jak bardzo to wszystko podlega teraz jego woli. Na tyle, że nawet z ust człowieka, któremu byłam w stanie oddać dosłowne wszystko, czułam się osaczona. Jak cichy ptak uwięziony w klatce przez pięknego tyrana.
Tym bardziej, że Sasuke taki nie był i nie wierzyłam, by nagle taki po prostu się stał. Był na swój sposób dość władczy, ale nigdy, przenigdy nie uzależniał od siebie innych ludzi. Nie nakazywał im zostawać, stawać za swoimi plecami i podlegać jego rozkazom. Dawał wolną rękę albo nawet celowo się ich wyrzekał, by nie ucierpiał nikt inny i nikt, kto nie musi.
Wolał działać sam, we własnym zakresie. Wolał być sam. Bałam się zawsze, że lubił ten stan zbyt bardzo, by pozwolić komukolwiek mu go zakłócić.
Trzymałam kubek z ciepłą wodą, grzejąc przy tym dłonie, bo poranne słońce nie zdążyło jeszcze zastąpić nocnego powietrza i zagarnąć resztek wilgotnej mgły. Włożyłam swój codzienny, wyprany kombinezon i czekałam.
Pierwszy wstał Jūgo, jak sama zresztą przypuszczałam, choć zaraz za nim zwlekli się niemal wszyscy po kolei. Sasuke, a zaraz po nim Karin, z kolei zupełnie beztroskiego Suigetsu czerwonowłosa siłą wydarła z objęć Morfeusza, co automatycznie zaskarbiało sobie litość.
Po upływie mniej więcej dziesięciu minut, udało mi się pomóc przy śniadaniu, trwając w zupełnym milczeniu, choć, jak zwykle, podczas gdy od Jūgo bił bezpodstawny uśmiech na twarzy, Uzumaki zdawała się być nie tyle co zniesmaczona moim towarzystwem, ale też dla odmiany pogrążona we własnych myślach. Przy stole siedziałam w wyprostowana, odrywając kawałek jasnej, niezbyt świeżej bułki i mieląc ją w buzi, wgapiałam się tępo w drewniany blat. Panująca przy posiłkach cisza wydawała mi się być coraz bardziej męcząca, a dziwne napięcie – nie do zniesienia. Naruto i Mistrz Kakashi zdawali się wtłaczać kluczowe elementy w nasze posiłki, dzięki którym nigdy wcześniej nie pomyślałam, że wspólne jedzenie może sprawiać tyle trudu. Jedynie ojciec był osobą, która w swej głośności sprawiała, że wraz ze słuchaniem jego kiepskich żartów natychmiastowo traciłam apetyt.
– Za ile wrócisz? – zapytał nagle Suigetsu, wspierając brodę na nadgarstku. Palcami rysował niepełne kółka.
– Dwie godziny, raczej nie więcej.
– Miałeś wziąć medyka, Sasuke – rzekł Jūgo, najwyraźniej upominająco. Uchiha odpowiedział jedynie prostym zdaniem.
– Pamiętam – odparł od razu, dodając – Karin idzie ze mną.
W całym tym zamieszaniu, w którym nie wiedziałam nawet, gdzie miał iść i co zamierzał zrobić, odbiło się w mojej głowie jedynie dlaczego właśnie ona i dlaczego to zawsze, do cholery, nie ja.
Gorąco rozlało się po moich żyłach i wbrew zasadom fizjologii sprawiło, że zesztywniałam. Siłą zamknęłam usta, poruszyłam barkami, by rozluźnić i znaturalizować ruchy i nie dać się rozczytać Karin, kiedy ta wstawała z krzesła. Sasuke, postępując tak samo, narzucił na siebie pelerynę i wyszedł na zewnątrz bez słowa.
Nie skupiałam się na tym, czy powinnam powiedzieć cokolwiek, ale czułam się, jak gdyby pozbawiono mnie trzeźwego myślenia. Nie byłam idiotką, by upominać się, że posiadam podobne umiejętności – każdy zdawał sobie z nich sprawę. Był to więc wybór jak najbardziej świadomy, więc czy miałam mówić cokolwiek? Uznałam swoje milczenie za najlepsze rozwiązanie.
Ciało jednak nie potrafiło inaczej. Odstawiłam kubek na stół z wyjątkowo niechcianym hukiem, dłonie zaczęły się trząść, a serce dudniło głośno w piersi. Zbyt dużo agresji płynęło z moich ruchów i zbyt dużo one same zdradzały. Zaklęłam w duchu.
– Sakura, wszystko w porządku? – wybił mnie głos Jūgo, który spoglądał na mnie spod ukosa.
– Wyglądasz na wkurzoną – zaapelował drugi bez wahania, dokładając jak drew do ognia. Jego oczy ciekawie i nieco niepewni chłonęły zaciętość na mojej twarzy. – Trochę to przerażające.
– Nie – niekontrolowanie zacisnęłam palce na oparciu krzesła, jakimś sposobem wbijając sobie paznokcie w skórę dłoni i ignorując słuszne stwierdzenie Hozukiego, dopowiedziałam. – Nic nie jest w porządku.
Nastała cisza, w tym towarzystwie zresztą dość typowa. Nie zadawali dużo pytań, nie narzucali się niepotrzebnie, nie mówili zbyt wiele. I w tym cała rzecz. Byli zupełnie przeciwni całej rzeczywistości Konohy i ludzi w niej. Natrętnego Naruto, wścibskiej Ino czy głodnego wszelkiej wiedzy Saia. Ojca, którego interesowały najbardziej intymne sfery mojego życia. Matki, która chciała wiedzieć wszystko z troski. Tu stykałam ze skrajnym przeciwieństwem. Równie irytującym, tyle że z innego względu.
Łupnęłam zbitą pięścią w stół zupełnie bezmyślnie, słuchając po chwili zgrzyt łamanego drewna. Nogi, częściowo złamane na wpół, częściowo oderwane siłą od śrub, opadły na ziemię, jednak to blat wywołał największy jazgot, spadając na ziemię całą, płaską powierzchnią.
Moją krew opuścił stres, a zastąpiło ją zażenowanie. Odeszłam na kilka kroków, by rozmasować skronie i wziąć kilka głębszych oddechów, po czym obejrzałam się za siebie. Zepsułam cholerny stół jednym, głupim grzmotnięciem. Na moje poliki poczęły wstępować ciepłe rumieńce. Rany, co było gorsze?
– Cholera – wymamrotałam żałośnie, przymykając przy tym oczy. Po chwili donośny śmiech Suigetsu rozniósł się po rzekomej kuchni. Złapał się za podbrzusze i zawył, podpierając o krzesło, a ja nie wiedziałam, czy bardziej mnie irytuje czy rozluźnia atmosferę. – Przepraszam
– Chcesz może o czymś porozmawiać, Sakura? – zapytał nagle Jūgo. Odebrałabym to jako ironię, ale nie, nie była nią. Pytał poważnie. Zachowywał zimną krew i wiedział, że bardziej niż skarcenia czy głupkowatego śmiechu, potrzebuję rozmowy, odpowiedzi. Wielu, całego mnóstwa. Wytłumaczenia. Z drugiej strony przekonywałam się do tego, że wewnętrznie dziękowałam reakcji białowłosego chłopaka, przez którą czułam się mniej spięta zaistniałą sytuacją.
– Nie. Naprawdę, ja przepraszam – wspomagałam się gestem dłoni. – Postaram się jakoś to naprawić.
– To raczej zbędne – odparł zwykło.
– Nie ma opcji, żebyśmy jedli na podłodze. Nie przeze mnie – usprawiedliwiałam, urywając kontakt wzrokowy i ruszając w stronę mebla. Kucnęłam, ujmując jeden z jego kawałków.
– I nie będzie też ku temu zbyt wiele okazji – wytłumaczył. Suigetsu z kolei spokojnie przetarł usta i wyprostował, przysłuchując naszej rozmowie. – Jutro wyruszamy. Myślałem, że to odnotowałaś.
– Wyruszamy? Gdzie?
– Raczej po prostu idziemy dalej. Tak samo, jak tułamy się od dwóch miesięcy – mruknął nonszalancko Suigetsu, machając przy tym ręką w lekceważeniu.
– A Karin? Gdzie poszli teraz?
– Kwestia tego, że po prostu i my niewiele z tego wiemy – dopowiedział. – Sasuke to Sasuke. On w ogóle niewiele mówi.
– Więc co tu robicie, hm? Siedzicie pod jego rozkazami, nie wiedząc dokładnie, w jakim celu? Jaki to ma sens?
– Kiedyś osobiście obiecałem, że będę przy nim. Zamierzam jedynie dotrzymać słowa, które sobie poprzysiągłem. To tyle.
– I w związku z tym nie masz potrzeby wiedzieć, co zamierza zrobić, mimo że pociąga za tym jeszcze Ciebie?
– Zdaje się, Sakura, że całe życie zdolna jesteś robić to samo, nieprawda?
Parsknęłam niepowstrzymanie, by ukryć efekt wiadra słów, jakie na mnie wylał. Moje usta wykrzywiła wściekłość. Nie mogłam uwierzyć, że tę porcję zafundował mi właśnie on i że nabrałam się na swoją naiwność, by mu zaufać. Uformowałam szyderczość na twarzy i ruszyłam w kierunku wyjścia, zostawiając swoich rozmówców za sobą, by nie nie rozbić już niczego więcej, trzaskając za sobą drzwiami.

– Zepsułaś stół – usłyszałam za plecami. Siedziałam bliżej nieokreślony czas kilka metrów za domem, zmęczona ponad godzinnym wyżywaniem się na okolicznych drzewach i nawet nie wyczułam, że wrócili. Mój oddech był już jednak wyrównany. Przetarłam poharatany wierzch prawej dłoni i momentalnie ukrywałam go ściślej pod bandażem, który nałożyłam jeszcze przed treningiem. Normalnie zapomniałam już o swoim bezmyślnym czynie, ale nie zdziwiłam się, że tak szybko mnie o nim upomniał. Dodatkowo nie tylko jak zwykle przyprawił mnie o szybsze bicie serca, ale także o wyjątkowo niechciany, ogarniający mnie wstyd.
Wzięłam głębszy oddech, dając sobie chwilę, bo zbyt łatwo wybijał mnie z tropu. A ja zbyt dużo czasu poświęciłam na analizowanie sytuacji, układanie w głowie pytań, jakie chciałam mu zadać i zdań, jakimi mogłam wyjść mu naprzeciw.
– Sasuke – wymamrotałam, stając idealnie przed nim i patrząc mu oczy z premedytacją, co było głupie, bo z kolei pozbawiało mnie pewności siebie. – Chcę porozmawiać.
Uniósł nieco brew i przyglądał mi się bacznie. Zauważyłam, że poza badaniem mojej twarzy, wnioskowaniem i snuciem domysłów, uśmiechnął się niemo, po czym, bez żadnego przejawu zaprzeczenia, odwrócił się i uraczył mnie jedynie przytaknięciem. Nie odpowiedział jednak nic, co w całym jego pokręceniu uznałam za znak, że oczekuje na mój krok.
Czarne oczy jawiły niedostępność, jaką bronił się przed światem. Bo mówił, stał, był, oddychał, jednocześnie nie będąc z nim zupełnie połączonym. Wydawało się, że myślami był na tyle daleko, by nie móc być zbyt fizycznie z nim związanym, co przerażało mnie, by po chwili jeszcze bardziej chcieć przyciągnąć go do siebie.
Dlatego był tak bardzo nieuchwytny. Miałam wrażenie, że w tej głowie kotłowały się zawsze myśli zbyt ambitne i górnolotne cele, by zagracać miejsce przyziemnymi uczuciami i związanymi z nimi ludźmi.
– Mam dość – oświadczyłam wyraźnie, co chyba zrozumiał, bo niemal od razu podniósł delikatnie ku górze głowę zaciekawiony. – Chcę coś wiedzieć. Więcej niż teraz.
– Przychodzisz bez rozkazu i pozwolenia, a później każesz sobie wszystko tłumaczyć. Czy to nie nazbyt aroganckie zachowanie, Sakura?
Arogant wytykający mi arogancję.
– Sam kazałeś mi tu zostać – upomniałam go.
– Bo przekroczyłaś granicę i nie miałem wyjścia. Gdybyś została w Liściu, nadal miałabyś swoje prawa.
– Myślałam, że i ty też podlegasz Hokage.
– Możesz się domyślić, dlaczego podlegasz pod moje – wybrnął, krzyżując swój wzrok z moim.
– Nie możesz mi zwyczajnie powiedzieć? – odruchowo zacisnęłam dłoń, zagarniając przy tym materiał tuniki do środka Nie mogłam dać się zwieść jego specyficznej sztuce prowadzenia rozmów, bo taką bezapelacyjnie posiadał. Zbaczał z niechcianych tematów, łapał za słówka lub nie odpowiadał wcale.
– Nie, bo to proste. Niektórych rzeczy nie tłumaczy się na głos.
Niekontrolowanie zawirowałam oczyma i westchnęłam głęboko. Coraz ciężej było mi się kontrolować, coraz trudniej znosić… wszystko. A on zastygł w bezruchu, oddychał miarowo i patrzył, mówił, cały zachowywał się spokojnie. Jakim cudem nabył tyle opanowania jeszcze za dziecka i trwał w tym nadal?
– Jesteś trudny, Sasuke – wyparowałam bezmyślnie. Zupełnie. Automatycznie moje ciało przeszedł dziwny, zimny dreszcz i oblało gorąco zażenowania oraz konsekwencji słów, które przed chwilą padły z moich ust.
– Mówisz, jakbyś rozmawiała ze mną po raz pierwszy. Chcesz podzielić się jeszcze jakąś nową konsternacją na mój temat? Czymś, czego o mnie nie wiedziałaś? – zapytał zadziornie, ale czułam, że nie broni się przed tymi słowami. Był ich ciekawy.
– To akurat wiedziałam od zawsze. I nadal, jak sam widzisz, mnie to nie zraża – zwieńczyłam jak zwykle jawiąc słabość w głosie. Ale taka była prawda. Trwałam w tym niemal całe życie. Czułam, jakby był od początku.
Jego oczy zadrżały na dwa przeciwne boki. Na moment, sekundę, a mimo to jednak ja poczułam się gorzej, bo znowu byłam tą umęczoną, słabszą. Coraz trudniejsze wydawało mi się okazywanie mu jakichkolwiek uczuć, nie ze względu na wiek czy to, że jesteśmy starsi, a zwyczajnie utrudniało to jego ponure usposobienie i nieodgadnione koło reakcji.
– Ale teraz chcę tylko wyjaśnień – zaczęłam znowu.
– A ty? Powiesz mi czego szukałaś? Dlaczego przyszłaś akurat tutaj, gdzie jestem ja, chociaż wcale nie musiałaś?
– A czy sama dowiem się czegokolwiek? Dlaczego jak zwykle mam być stratna?
– Wystarczy dobrze trafić – zadeklarował. – Zadaj pytanie, na które będę mógł udzielić ci odpowiedzi.
Miałam prychnąć, ale cudem powstrzymałam swoje usta, zagryzając dolną wargę.
– Dlaczego straciłam przytomność? W lesie, przedwczoraj.
– Ponieważ rzuciłem na Ciebie iluzję, żebyś mogła wypocząć, zamiast całą drogę powrotną zasypywać mnie pytaniami oraz męczyć tym i siebie i mnie.
Ciekawe, jak odpowiedź miała się procentowo. Jak bardzo przeważał argument za tym, że zamknie mi usta nad tym o rzekomej trosce.
– Kim jest ta kobieta, która zmuszała mnie do walki?
– Jest kunoichi, jak sama widziałaś.
– Kim jest dla Ciebie, Sasuke? – wyparowałam. Mój gorący temperament nie miałam nawet czym ostudzić.
– Czy to pytanie osobiste? – zapytał od razu, na poły drwiąco.
– Sama chciałbym to wiedzieć – wyznałam, przyznając się zarazem. Być może dlatego, że mój nieskomplikowany w tej kwestii umysł podsuwał mi najbardziej krzywdzące obrazy. Czysta zazdrość lub też jakaś niebezpieczna jej odmiana nakazywała mi uwzględniać jej ruchy, gesty i słowa niemal z tą samą dokładnością co sztuczki Karin.
– Nikim istotnym.
Co równie dobrze mogło to być zwykłym kłamstwem. Prostą zmyłką.
– A nieprywatnie? – brnęłam dalej, czując, że wstępuję na grząski grunt, który wprawiał w obrzydzenie.
– Również – odparł nonszalancko, nie siląc się na rozwinięcia. – To ninja Wioski Toniki.
I nic mi to nie mówiło. Poza tym, że sama nazwa musiała obić się o moje uszy, nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
– I co niby zmusza cię do kontaktu z nimi, Sasuke?
– Wspólny cel.
– Jaki cel? – zapytałam, przerażona jego bezpośredniością. Ciężko było mi jedynie stwierdzić, czy to przypadkiem to mnie nie nachodzą zbyt czarne scenariusze czy może faktycznie miałam się ich obawiać.
– Znowu złe pytanie, Sakura. Poza tym chciałbym też odpowiedzi na swoje – czarne, spokojne spojrzenie wodziło po mojej twarzy. – Nie odniosłaś się do niego w żaden sposób.
– Dobrze wiesz, Sasuke, że nadal nic z tego nie rozumiem, więc nie żądaj ode mnie tego, czego sam mi nie dajesz.
– Szukałaś mnie, prawda? Dlatego przyszłaś tu sama. Kakashi nie puściłby Cię tu nigdy – stwierdził, wywnioskował, wiedział. Był pewny, przekonany, mówiąc o tym w kółko, bo przecież ciągle zapewniał mnie, że wiedział o moim kłamstwie.
– Dlaczego tak szalenie się tego wypierasz? Dlaczego moje przyjście podpinasz pod coś niemożliwego, kryjąc to wszystko Kakashim? – wyparowałam.
– Bo mi to obiecał.
Gdzieś w końcu musiałam dosięgnąć limitu. Na zmianę z palącym mnie w środku żywym ogniem, ogarniało mnie uczucie umieszczenia w kuble kostek lodu. Być może otrzymałam zbyt wiele kłamstw, by wierzyć już w cokolwiek, bo był to słowa zbyt utopijne, by mogły być realne, więc zdobyłam się jedynie na ciche błaganie.
– Przestań mną pogrywać, Sasuke.
Odchodząc w stronę drzwi wejściowych i zostawiając go samego, czułam jak jego spojrzenie na moich plecach paliło, ale nie powiedział nic, bo z pewnością jeszcze bardziej pragnął tego bym wyszła i dała mu spokój.
– To do Ciebie niepodobne, Sakura – zaczął niespodziewanie, zatrzymując mnie słowami. – Nigdy nie byłaś aż tak dociekliwa ani tak bardzo nie żądałaś ode mnie czegokolwiek. Oprócz uczucia, choć o nie też nie zabiegałaś – naciskał, zbyt mocno, co chyba wyczuł sam. Dokończył, ściszając ton i stając do mnie bokiem, jak gdyby zamierzał ruszyć w przeciwnym kierunku. – I nigdy nie kłamałaś.
– A ty? Jesteś ze mną szczery? – odparłam natychmiast.
– Mówię, że nieszczerość to cecha nietypowa dla ciebie. Nie wspomniałem o sobie.
– Dlatego zrozum, że zwyczajnie mi ciężko, Sasuke. Coraz ciężej, ze wszystkim. 

A potem odeszłam, bo faktycznie nie miałam siły nawet, by kłócić się o słowa i to, że odbija piłeczkę. Że chce rozmawiać o mnie, nigdy o sobie. Krocząc powoli, nie obejrzałam się nawet za siebie, by przypadkiem nie zobaczyć niczego, co mogłoby mi powiedzieć, że nic nie zmieniło się od ostatniego razu, kiedy nazwał mnie irytującą i zanim zwieńczyłby tym podsumowaniem całą naszą rozmowę.


18 komentarzy:

  1. Matko tylko sie wkurzylam, o nieee się wkur#####!!! Normalnie ten Sasuke mnie zdenerwował tak że bym go złapała i potrzasnela. Nic nie powiedział , nic nie zdradził i człowieka aż boli głowa od nadmiaru pytań do tego podejście do Sakury ... Ale Scena ze stołem to jak najbardziej Haruno cala ona , żywioł zniszczenia i opanowania ,🤔😂 więcej dialogów chodz z tym Sasuke to bd ciężko 😏😻🙌 jestem zadowolona mózg polechtany nowym rozdziałem i budzi chrapkę na kolejne dzieła z twojej ręki . Tak czekałam i się doczekałam!!! Sceny SS błagam o więcej , nawet niech kunaje lecą , ale niech będą 😋 ściskam daje kopa do działania i zostaje tu żeby Cię męczyć 💚💙💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAA, NIE CHCIAŁAM TEGO! znaczyyyy, tylko trochę, ale to wina Saska, to on taki gburek!
      wiem, wiem, właśnie brakowało mi takiego wewnętrznego temperament Sakury, dlatego wpadłam na cuś takiego, bo zdawało mi się to całkiem prawdopodobne.
      dialożków będzie sporo, tak samo jak ich samych, to spokojnie! piszę rozdzialiki tak, aby tworzyć jak najwięcej takich sytuacji, bo i mi się najlepiej to pisze :-D
      muaaaaa, dziękuję Ci baaałdzo, buziaki <3

      Usuń
  2. Przeczytałam wszystko w przeciągu jednego dnia, a dokłądniej 2 godzin i jestem zachwycona!!!!! Oby tak dalej, bo naprawdę się wciągnęłam. Naturalnie i łatwo ci to wychodzi, nie za szybko z rozwojem ich relacji i mogłabym tak pisać w nieskończonośc, że szkoda gadać, jak bardzo mi się podoba, także dodam to teraz do ulubionych i cierpliwie poczekam na kolejny rozdział/<333
    Pozdrawiam!(nowa czytelniczka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dwie godziny i do tego zachwycona <3 Właśnie czasami powątpiewam, czy przypadkiem ten mój sposób pisania nie wydaje się zbyt ciężki, więc dobrze wiedzieć, że komuś dobrze się czyta!
      waaaahaaaa, pozdrawiam z buziaczkami!

      Usuń
  3. Ja wiem że ty się sprezasz ale ja sie doczekać nie mogę 😻😹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAAAAAA, WIEDZ, ŻE SIĘ SPRĘŻAM JAK MOGĘ, NAWET TERAZ KWICZĘ NAD TYM!

      Usuń
  4. A ja w końcu nadrobiłam ten rozdział ♥ Przypomniało mi się, że już raz go czytałam, ale tylko początek. Coś mnie rozproszyło, chyba wino.

    Sasek to jest cwaniak. Cwaniak z krwi i kości. ja zawsze twierdzę, że on się tak wobec niej zachowuje z prostego powodu - martwi się o nią. To wynika z jego troski. A co tam! Lubię widzieć jego dobrą stronę :D
    Ta rozmowa tak mnie rozradowała. Czułam takie niezłe napięcie między nimi. Już myślałam, że zaraz skoczą na siebie, ubrania zedrą xD Ale i bez tego jest dobrze, ja mam zbyt spaczoną wyobraźnię :D
    Chociaż jeszcze stawiałam na walkę pomiędzy nimi - sparing jakiś. Ojej z chęcią bym przeczytała ♥

    Tulaski ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CHYBA WINO XDDDDDDDDD jak ja uwielbiam to, że Ty widzisz w nim te wszystkie dobre strony, serio XD tym bardziej, że dodałam akcencik, który to potwierdza!
      haha, oj uwierz, chciałabym już być przy tym być... tym zdzieraniu szmatek, meh. sama właśnie nie wiem jednak, jak mam to opisać, bo mam wrażenie, że mój dotychczasowy styl jest... zbyt szczegółowy XD

      buzialaski :*

      Usuń
  5. A co tam pdbje ci statystykę 😹 jestem tu codziennie ha ha ha 😽

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDDD RAJCISZ, JAKA KOCHANA <3

      Usuń
    2. A tak szczerze mi tu napisz, kiedy bd rozdział? Ja tu jajko znosze. 😸

      Usuń
    3. Hahah, postaram się do końca tygodnia, bo sama chcę lecieć z tym daleeeeeeej
      NIE ZNOŚ, JUŻ PO ŚWIĘTACH, A JA JUŻ IDĘ PISIAĆ!

      Usuń

      Usuń
    4. I to mi się podoba! 😘😇 Ha ha ha 🏃pisaj pisaj !

      Usuń
  6. Co za gbur. O jezz. :P
    Jak ja go czasami nie lubie, ło matko. Ale przynajmniej u Ciebie nie jest jebaką :D
    Notka wbrew temu co napisałaś bardzo ciekawa. Czekam na odpowiedzi! Nadal. Zirytowałam się iż ich nie dostałam.
    Także proszę pisać.
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDDDDDDD
      CO ZA KOMPLEMENT
      To już zaraz, Konanka, już tuż tuż!
      DOBRZE, przyjęłam polecenie XD

      Usuń
    2. 22 kwietnia. Grubo xD
      Dobra. Więc tak. Saske to gbur. To napisałam wcześniej i to wiemy wszyscy. Aczkolwiek mam coś jeszcze do dodania, gdyż przeanalizowałam dokładniej ich rozmowę.
      To jest wyższy poziom flirtu. Przynajmniej tak można to odebrać od boku jak się dobrze człowiek przypatrzy.
      Uchiha powiedział wprost, że Sakura oczekuje od niego uczucia (chodź "o nie nie zabiegała"). Oni znają się od lat i mają bardzo złożoną i skomplikowaną relację. Przecież oni się chcieli w pewnym momencie pozabijać (przed wojną), także bardzo by mnie zdziwiło, gdyby przeszli tak nagle do porządku dziennego (mimo, że Saske został "oczyszczony z win" w Liściu).
      W ogóle ten stół mnie zabił. Wreszcie mamy nieobliczalną Sakurę z mangi! Na to czekałam :D W ogóle moja propozycja jest taka byś opisała więcej jej cech. Zrobiła jakiś bardziej rozbudowany portret psychologiczny. Bo na razie mamy stół i miłość do Saske. Może wątek z Tsunade, szpital, zainteresowania, życie w Wiosce? Nie naciskam, tylko po prostu na razie mało wiemy o tej Twojej Sakurze.
      Za to Sasuke idealny. Chuj i gbur, który tak naprawdę wewnętrznie jest wrażliwy. Cudo. Tak jak już wspominałam - rozmowa z Kakaszem i jego rzekoma obietnica, że nie wyśle Haruno nigdzie samej to po prostu kwintesencja moich wyobrażeń na temat ich relacji. Trzymanie na dystans celem ochrony.
      Czekam na rozwinięcie wątku z laską z warkoczem. Ciekawi mnie to. Myślę, że zdążę przeczytać i skrobnąć Ci komentarz pod VII jeszcze przed wyjściem na browar.

      Pozdrawiam
      Konan

      Usuń
  7. Bardzo ciekawie przebiegła rozmowa między nimi. Dużo zagadek, ale nie było żadnych zbędnych wypowiedzi. To na plus jest. Szkoda mi Sakury... Sasuke niestety się nie zmienił i raczej nie może liczyć, by było inaczej.

    OdpowiedzUsuń