Nie
mogłam zasnąć. Jak paradoksalnie w ciągu ostatnich dni sen
przychodził do mnie na pstryknięcie palca, tak teraz nie mogłam
zmrużyć oczu. Nie potrafiłam
się zrelaksować. Gdzie ona jest przelatywało przez
mój umysł bezustannie. Chociaż nie była wrogiem, ale pewnego
rodzaju zagrożeniem. Rywalką. Mimo że najwyraźniej darzyłyśmy
się pewnego rodzaju niechęcią, nie umiałam nie myśleć o tym, co
się z nią dzieje. Ponieważ nie wróciła. Nie przyszła z Sasuke.
Została
pośród ludzi, o których nie powiedziano mi praktycznie nic, a
przez resztę wieczoru nie wspomniano ani słowem. Tonikę kojarzyłam
jedynie z tego, że jej kompletnego zniszczenia dopuścił się
kiedyś Kabuto, a leżąc na granicy Kraju Ognia, wieść o tym dość
szybko obiegła okoliczne wioski. Nie potrafiłam jednak wskazać
jakiejkolwiek zależności między tym wydarzeniem, a czymkolwiek
teraz, w czym pośredniczyć miałby Uchiha. Tym bardziej, że
Konoha z pewnością zadośćuczyniła im wyrządzone szkody, a
dodatkowo Kabuto postanowił po wojnie ponownie opowiedzieć się po
stronie Liścia.
Wpatrywałam
się bezmyślnie w kolejne punkty na suficie. Otaczająca mnie
zewsząd cisza zaczęła robić coraz cięższa i nie pozwalała mi
odetchnąć. Zmiana stanu rzeczy bez restartu kumulujących się we
mnie myśli wydawała mi się to zupełnie niemożliwa. Zapragnęłam
na chwilę znaleźć się na świeżym powietrzu. Wysunęłam się po
cichu spod koca i stanęłam na palcach. Przemknęłam drewnianą
podłogą, wstrzymując nawet oddech i dotarłam do drzwi, które
skrupulatnie wydarłam z zatrzasku paznokciami i ostrożnie
uchyliłam.
Kwietniowa
noc była dość zimna, więc pozostałam na ganku, siadając przy
ścianie. Przymknęłam wejściowe drzwi tak, by zimne powietrze nie
zbudziło nikogo i odetchnęłam głęboko. Przygotowałam się na
to, że upragniona ulga w ogóle nie nadejdzie. Głowa opadła głucho
na belki budynku. Przysunęłam kolana do siebie, opatulając je przy
tym ramionami i trwałam w zwartym uścisku.
Po
chwili drżałam już z zimna. Zaczęłam delikatnie pocierać dłonią
skórę, starając się jak najbardziej okiełznać gęsią skórkę
i niwelować efekty przypływu zimna. Reguła zadziałała jednak w
ten sposób, że zaczęłam skupiać się na tym o wiele bardziej niż
okalających mój umysł myślach. Na tyle, by nie wyczuć nawet, że
zachowuję się zbyt głośno. Że ktoś zbliża się bezszelestnie.
– Co
tutaj robisz, Sakura? – odezwał się cichym szeptem. Stał nade
mną na bosych stopach i spoglądał z powagą. – Wracaj do łóżka.
Uniosłam
głowę, po czym zamrugałam kilkukrotnie, bo biło mnie światło
księżyca padające tuż obok zarysu jego sylwetki. Wbrew
wszystkiemu byłam śpiąca, bo oczy kleiły mi się podczas tej
czynności. Uniosłam twarz ponownie, by spojrzeć na jego –
stanowczą i zniecierpliwioną. Nie odbierało jej to jednak uroku, a
wręcz przeciwnie, co uznałam za przerażające. Masochistyczne.
– Przepraszam
– wymamrotałam, przebierając palcami między sobą. – Nie mogę
zasnąć.
– I
ja nie sypiam każdej nocy – zaczął od razu, wychodząc mojej
odpowiedzi naprzeciw. – Ale potrafię zostać na miejscu i nie
chodzić po domu, budząc przy tym innych.
– Przepraszam,
jeśli cię obudziłam, Sasuke.
– Rozbudziłaś
– poprawił mnie. – Cały czas próbuję zasnąć.
– Wybacz,
naprawdę nie chciałam – wyznałam ze skruchą w głosie,
opuszczając głowę. Nie chciałam bronić się przed tym w żaden
sposób, skoro tak faktycznie było.
– Skończ
przepraszać i wróć wreszcie do środka. Tak wynagrodzisz mi to
najlepiej.
Spojrzałam
na niego ponownie, kiedy moje oczy odpoczęły chwilowo od srebrnej,
oślepiającej, księżycowej łuny.
– Skoro
i tak nie możemy spać, to jaki jest tego sens? Nigdy nie lubiłeś
bezcelowości działań – stwierdziłam. Widziałam wszystkie
najmniejsze znaki rysujące się na jego twarzy.
– Siedzenie
na ganku całkiem chłodnej nocy nazywasz lepszym rozwiązaniem?
– Może
nim jest, skoro i tak mam nie zmrużyć dziś oka.
– To
jest akurat bardziej głupie niż bezsensowne. Tego nie lubię
bardziej.
– Dlaczego
głupie?
– Bo
nie masz co do tego pewności. Nawet mi udaje się przysnąć na
kilka godzin – odrzekł, robiąc pauzę. Bezustannie spoglądał w
moim kierunku i mierzył mnie wzrokiem. A ja czułam go na sobie,
jakby wypalał nim znaki, skazy na mojej skórze i jednocześnie
ogrzewał, bo moje ciało jak głupie reagowało na wszelkie ruchy
tego człowieka. – Naucz się być cierpliwa.
– Życie
nauczyło mnie być cierpliwą – lata. Zdecydowanie lata
doświadczenia, a miałam wrażenie, że to nawet całe życie.
– Jak
widać niewystarczająco – skontrował.
Przełknęłam
ślinę najciszej, jak tylko się dało, bo w gardle zaschło mi
momentalnie. Sposób, w jaki odpowiadał na tak niebanalne
stwierdzenia, pozbawiał mnie nadziei, a dodatkowo przyprawiał o
dreszcze. Dziwne uciski przemieszczały się po moim brzuchu. Nie
wiedziałam, czy udawał, czy naprawdę nie miał pojęcia, jak wiele
z nich nawiązuje do niego. Bo wykazywana względem niego cierpliwość
zadawała mi zdecydowanie najwięcej bólu.
– Nie
byłeś przy mnie na tyle długo, by teraz tak pochopnie to oceniać
– zaznaczyłam ostro, przesycona smutkiem, który wdarł się
tymczasowo w barwę mojego głosu.
– Wystarczyły
te trzy dni, bym pojął cię całkowicie – odparł. Zupełnie tak,
jakby nie zastanawiał się na odpowiedziami. Jak gdyby miał
przygotowane je na zaś albo nie zależało mu na tym, jak zabrzmią
w uszach rozmówcy.
– Nie.
Tak naprawdę to tobie ciężko pojąć cokolwiek. Zrozumieć mnie
pewnie nawet nie masz chęci ani czasu.
Przymknął
oczy i odetchnął głęboko. To był znak. Znak jego
zniecierpliwienia. Ale to było nieważne, bo on mógł być
hipokrytą. Mógł robić te same rzeczy, o które oskarżał mnie. W
jego wykonaniu wyglądało to zupełnie inaczej. I poza tym, że
robił to bardziej umiejętnie, ja nie potrafiłam mu tego wyrzucić.
Bo był moją słabością. Bezdenną, największą. Tak wielką, że
w obliczu innego problemu, błahego, prostego, śmiałam twierdzić,
że jedyną.
– Czy
możesz nie sprawiać więcej problemów, tak jak cię prosiłem? Nie
mam ochoty ani czasu na urządzanie sobie pogawędek z tobą. –
odezwał się nagle niskim basem. – Poza tym miałaś być
ostrożna, pamiętasz? A nie jesteś. Ani trochę.
Pierwszy
sensowny argument dotarł do mnie, ocucając z całej reszty potoku
słów, jaki na mnie wylano. Wstałam. Niedelikatnie, aczkolwiek
wolno, nie spiesząc się. Nie patrzyłam mu na twarz, nie w oczy, a
na dół, na ziemię. We własne, przemarźnięte bose stopy. Tylko
tam teraz patrząc, czułam się bezpiecznie.
– Dlaczego?
Na co mi teraz bycie ostrożną? – zapytałam, na moment podnosząc
wzrok i napotykając jego. Na skutek jego czarnych, pustych otchłani,
moje roznieciły ogień. A przynajmniej tak czułam i politowałam
się nad samą sobą, jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać
teraz w jego oczach. – Cały ten pobyt chodzę jak na szpilkach.
Nawet w nocy mam to robić?
– Mówiłem,
że nie mam ochoty rozmawiać. Powinniśmy leżeć teraz w łóżkach.
Wejdź do środka, Sakura albo wniosę cię tam siłą.
Drzwi
były stale uchylone i zastanawiałam się, czy przypadkiem któreś
z nich nie podsłuchało rozmowy. W końcu nie rozmawialiśmy nazbyt
cicho, a człowieka o lekkim śnie z pewnością postawiłoby to na
nogi. Sasuke jednak wyjątkowo postanowił nie przejmować się tym
szczegółem, bo jego ciężki bas był zdecydowanie bardziej donośny
niż moje niepewne odpowiedzi.
Wstałam,
prostując nogi, które ścierpły mi od zimna i niedopływu krwi.
Przechodząc, musnęłam przypadkiem jego ciało; rozgrzane tak
mocno, że sama nie wiedziałam, jak to możliwe przy tej
temperaturze. Przyjemne ciepło jedynie kusiło mnie bardziej,
chociażby ze względów czysto fizycznych, kiedy sama trzęsłam się
z przeziębnięcia.
Później
moje oczy ogarnęła ciemność. Na wyczucie przeczłapałam się do
posłania, znikając w pościeli. Nie miałam pewności, że Sasuke
szedł za mną, bo zachowywał się niesłyszalnie, dopóki nie
zobaczyłam kątem oka, jak zakrywa się i znika pod ciemnym kocem.
Przymknęłam
oczy, a przez mój umysł zaczęły przelatywać obrazy sprzed ostatnich dwóch minut. Zarys kości policzkowych,
heban włosów i piżmowy zapach, odtwarzany w głowie. I nie
mogłam się z tego uwolnić jeszcze bardziej. Jak męczennica. Ja.
On
mściciel. Również męczennik.
Jak
wielkim paradoksem było to, że wychodząc na zewnątrz chciałam
pozbyć się bezsenności, a dołożyłam sobie jedynie jej powodów?
Obudziłam
się z bezskutecznymi pomrukiwaniami pod nosem, by
ktokolwiek, kto mi to robił, natychmiast przestał, bo usilnie
starał się to przerwać, szarpiąc mój prawy bark. Zasnęłam.
Jednak, finalnie. Aczkolwiek musiały być to jedynie krótkie
godziny, bo czułam się cholernie zmęczona i niewypoczęta. Do tego
przekonana, że jeszcze przed chwilą śniło mi się coś
intensywnego, co dodatkowo odjęło korzyści ze snu, wymagając od
mojego przeżutego umysłu wzmożonej pracy.
Twarz
Suigetsu znajdowała się nienaturalnie blisko mojej, jednak tylko
przez moment. Kiedy zauważył, że kontaktuję, wstał i odwrócił
się do mnie plecami i przeszedł się do przodu. Zamrugałam
kilkukrotnie, po czym podniosłam i rozejrzałam wokół.
– Śniadanie
jest na stole – po czym westchnął głęboko i dodał, drapiąc
się po karku. – Powstrzymywałem się, żeby go nie zjeść.
– Dziękuję,
że podołałeś – odpowiedziałam nieprzekonująco. Być może
brzmiałam nieco zgryźliwie, ale chyba podświadomie czułam jeszcze
piętno wczorajszej rozmowy między naszą trójką.
– Zdążyłaś
już wstać lewą nogą, co? – wypalił nagle, czego w ogóle się
nie spodziewałam. Nie po nim. Wstając, spojrzałam w jego stronę,
dalej głupio mrugając rzęsami, które najprawdopodobniej sklejone
były ropą. On z kolei uśmiechnął się zawadiacko, odsłaniając
długie, nienaturalnie zaostrzone kły.
– Dlaczego
tak sądzisz? – zapytałam.
– Nie
znam się na babach, ale to widać – wyznał, machając przy tym
jedną ręką w powietrzu. Miałam wrażenie, że jego wnioski to
bezapelacyjnie zasługa Karin. Przymknął oczy i ciągnął dalej. –
Coś cię najwidoczniej dręczy.
Mój
wzrok opadł na jasną pościel.
– To
nic takiego.
– Bądź
cierpliwa – rozbrzmiało w moim uszach. – I uważaj na siebie.
Wiedziałam,
że Suigetsu charakteryzowała przede wszystkim szczerość. To chyba
dlatego wszystko w tej rozmowie przychodziło tak dziwnie łatwo,
mimo że wcześniej nie wymieniliśmy ze sobą wielu zdań. Nie
zastanawiał się nad nimi, nie myślał wiele, nie analizował,
zanim powiedział cokolwiek. Był człowiekiem czynu. Nieroztropnym i
pochopnym, ale szczerym.
– Szykujesz
mnie na coś?
– Wyruszamy
stąd za jakąś godzinę. Na spotkanie – dodał jakby od
niechcenia.
– Tylko
tyle pozwolił powiedzieć ci Sasuke?
– Zachowuj
się tak, jak gdyby nic cię nie dziwiło i jak gdybyś wszystko
wiedziała. To jego słowa. Stwierdził, że poradzisz sobie z tym
zasobem wiedzy.
I
jak nic na świecie, pragnęłam teraz powstrzymać rysujący się na
moim ustach, delikatny uśmiech satysfakcji niczym docenionego przez
starszego dziecka. Suigetsu nie mógł tego nie zauważyć, a ja
zakryłam ten gest dłonią, niby drapiąc się pod nosem i ruszyłam
w stronę rzekomej łazienki, mrucząc jedynie.
– Dziękuję,
Sugietsu.
Zatrzymaliśmy
się na otwartej, niewielkiej polance, po mniej więcej dwugodzinnym
biegu, i choć spodziewałam się ludzi, nie myślałam, że będzie
ona przekraczać jakkolwiek liczbę jednocyfrową. Na czele z Uchihą,
ja Suigetsu stanęliśmy jak na znak, Juugo z kolei przysunął do
prawego boku Sasuke,
Było
ich kilkunastu. Rozproszeni niewielkimi grupami, ubrani na czarno,
smukli i milczący. Na ich twarzach złość współgrała z
opanowaniem, wpatrując się w nasze sylwetki. Kilka z nich z
niepewnością świdrowała wzrokiem postać Uchihy, w tym też
jedyna znana mi postać z długim warkoczem przełożonym na piersi.
Bladą dłonią potarła swoje udo i ściągnęła pełne, fioletowe
usta, stawiając krok do przodu. Jej boku dotrzymywał wysoki
mężczyzna o zupełnie pozbawionej włosów głowie. W międzyczasie
wychwyciłam sylwetkę Karin, która ze spuszczoną głową i
czarnych płaszczem narzuconym na ramiona, zbliżyła się i
przystanęła bez słowa tuż przy Suigetsu.
Sasuke
zatrzymał się w odległości mniej więcej dziesięciu metrów.
– Wyruszamy
– oświadczyła mu, uważnie go obserwując. Ten, bez żadnego
gestu, skierował się na prawo, prowadząc cały wianuszek. Wszystko
to, choć dość majestatycznie, działo się szybko, jak gdyby gonił
nas czas albo ktoś nie chciał przypadkiem przedłużać rzeczy
niepotrzebnych.
A
ja nadal nie wiedziałam gdzie i dlaczego, a jeszcze bardziej niż
zwykle nie mogłam o to nalegać. Nie mogłam zrobić nic, przez co
coraz gorzej było mi znieść tłoczące się we mnie chęci wybuchu
i rozładowania, a moja niewiedza wydawała mi się być widoczna jak
na dłoni. Na całe szczęście stojąc na skraju prawej strony,
byłam możliwie jak najbardziej oddalona od wszystkich, rzekomych
shinobi Toniki, a dodatkowo moje lewego profilu dzielnie zasłaniała
potężna budowa ciała Jugo.
Szliśmy
w zupełnym milczeniu. Czułam ich kroki za sobą jakby gdyby
wchodzili mi na kostki i je zdzierali. Wzrok na plecach. Napięcie
łączące ciała, ale takie, które można było zniszczyć jedynie
siłą. Oddech na karku, tyle że nie ten w czułym geście, a raczej
z nożem przytkniętym do gardła.
Czułam
się, jakbym szła armią na bitwę i coraz bardziej obawiałam się,
że tak też właściwie było. Najbardziej przy tym wszystkim bolał
mnie fakt, że maszerowaliśmy w kierunku Konohy. Tymczasem szłam
jak zahipnotyzowana, zerkając na plecy Sasuke i za nimi podążając.
I
nie uszliśmy daleko, bo w którymś momencie naszym oczom ukazały
się postacie. Wszystkie tak zupełnie, w całości mnie znane.
Zajmowały poszczególne elementy krajobrazu, od ściętych pni do
samych czubków drzew stali, czekając zupełnie tak, jak gdyby się
nas tu spodziewali.
Naruto,
Shikamaru, Sai, Kiba i Shino stali w milczeniu, czekając aż
odległość między nami zredukuje się możliwie najbliżej i
zatorują nam przejście. Czarny orszak ustał. Kilku jego uczestników
momentalnie pochwyciło za pas, jednak Uchiha zbył ich jednym
jedynym gestem dłoni. Blondyn stał z rękoma splecionymi na klatce i
przyglądał nam się z zawziętością. Nie wodził oczyma po niczym
innym. Zbyt wielka złość i zawód pochłaniały jego serce.
– Sasuke
– zaczął, typowym dla siebie, przynajmniej w wyjątkowych
sytuacjach, niskim głosem. – Co ty, do cholery, znowu wyprawiasz?
Nie
odpowiedział. Pojedyncze spojrzenie dawało jednak wystarczające
znaki. W charakterystycznym dla siebie odruchu Uzumaki zacisnął
dłoń w piąstkę do bielejących kłykci. Nara spojrzał na niego
kontrolnie, ściągając przy tym brwi.
– Naruto
– odparł nagle, rażąc barwą. Jego głos był przerażająco
drwiący, a oczy iskrzyły w dziwny sposób. – Zejdź mi z drogi.
Uczucia
Naruto musiały się podwoić, byłam tego pewna. Nie zerknął na
mnie ani razu, świdrując wzorkiem twarzy Uchihy. Jedynie Sai zdołał
obdarzyć mnie kilkusekundowym, kontrolnym spojrzeniem, które
zauważyłam kątem oka. Pewnie zadawał sobie pytanie, co robię w
takim gronie, zupełnie tak samo jak ja.
– Wiesz,
że tego nie zrobię – odpowiedział nagle Naruto. – Powstrzymam
cię jak zawsze, Sasuke. I tyle razy, ile jeszcze będzie trzeba.
Spodziewałam
się ironii, kpiącego uśmiechu. Drwiny albo prychnięcia pod nosem.
Ale nie było nic. Poważny, obejmował Naruto wzrokiem, jakby chcąc
przedłużyć tę chwilę. Po lesie rozniosło się szczeknięcie
zniecierpliwionego Akamaru. Zupełnie jakby zwierzę wyczuło to, co
nie do przewidzenia dla człowieka.
Sasuke
dobył swojej katany i zderzył się nim z kunaiem Naruto. Dźwięk
zderzającego się metalu wlewał się do moich uszu. Karin w
zdumieniu rozszerzyła oczy, by zaraz momentalnie zmarszczyć twarz. Prawdopodobnie bała się
tak samo jak ja, choć zważając nad to, że nie byłam postronna w
żadnym procencie, mogłam z tym polemizować.
Z
tym, że brakowało na to czasu. Na myślenie, rozwodzenie się. Na cokolwiek. Jak na znak, lawina ninja za mną ruszyła do
przodu. Kilka osób zdecydowało się podążyć krokiem swojego
lidera i zaatakować pozostałą resztę przeciwników. Ale nie wszyscy. Część
została w tyle, przyglądając się walczącym pobratymcom.
Naruto
i Sasuke odskoczyli od siebie, by dobyć się ponownie. Każda
pojedyncza wymiana ciosów pozostawała jednak bez obustronnych
szkód. Zaciekle zaglądali sobie w oczy i wymieniali się wzajemnymi
uczuciami, jak gdyby w ten sposób chcieli je wlać w siebie
nawzajem.
– Sasuke,
kiedy w końcu to do ciebie dotrze?
Kolejny
zgrzyt ostrza katany jadącej wzdłuż kunaia. Uchiha uskoczył
wysoko, by posłać shurikeny w towarzystwie ognia.
– Hosenka
no jutsu.
Shikamaru
i Shino złożyli ręce, by uformować pieczęć na stado grających
w ich stronę postaci. Sai wskoczył na atramentowego orła i ciskał
amunicją z powietrza.
A
ja chciałam krzyknąć, ostrzec, obronić, ale nogi ugrzęzły mi na
powierzchni ziemi. Jakby poddane większej grawitacji, nie pozwoliły
mi zrobić niczego, czego mogłabym żałować. Przynajmniej w
jakiejś części, bo za wszelką cenę pragnęłam móc w tym
wszystkim uczestniczyć, choć obranie którejkolwiek strony i
stanięcie naprzeciw drugiej sprawiłoby mi moje największe
rozdarcie. Albo to ręka Juugo, która opadła na moim barku,
ściskając znacząco, pomogła w tym wszystkim. Kątem oka odnotowałam, że ona spogląda na nas. Tajemnicza. Wielka niewiadoma. Czekoladowe tęczówki badały wzrokiem nasz gest, patrząc się w
ogóle niesubtelnie.
I
wtedy jeszcze rozbrzmiał głos, który miał rozpętać prawdziwą burzę.
– Sasuke,
to koniec misji.
Zauważyłam,
że nie potrafię pisać zbiorówek XD To znaczy, nie od teraz, ale
ten rozdział mnie w tym utwierdził. Jakim cudem więc na tym miałby
się opierać mój kolejny blog, TEŻ NIE WIEM XD Poza
tym rozdział wydaje mi się dziwnie chaotyczny i nieco
nieskładny. Przepraszam, ale nie jestem w stanie skleić go lepiej.
Chyba. To ze względu na to, że chcę lecieć dalej. Z kolei będe szybciej w kropce, bo jestem w stanie ciągnąć tego bloga jeszcze kilkanaście dobrych rozdziałów, albo też zakończyć go w 3-5 i rozpocząć nowego. Z tym, że powątpiewam, czy mój problem nie polega na tym, że chyba nie potrafię dobrze wcielić się w Sakurę i oddać ją, nawet jeśli totalnie zmienię świat, okoliczności i podrasuję charakter.
Mam nadzieję, że szablon jest oki, ale mówcie szczerze, czy przypadkiem tamten nie bardziej, bo sama się nad tym zastanawiam. Nie lubię swoich prac i mogę nie patrzeć obiektywnie, więc szczerze przyda mi się opinia, czy przy tamtym chociażby nie czytało się wygodniej. Buźki!
SZABLON JEST PRZEPIĘKNY!
OdpowiedzUsuńROZMOWA SASUKE I SAKURY NA POCZĄTKU ROZDZIAŁU JEST CUDOWNA ♥ Scena bardzo urocza, ja bym ich od razu do łóżka posłała ;>
Narzekasz, a całkiem dobrze Ci ten rozdział wyszedł. Scena konfrontacji Ci się udała, to nie wiem co Ci tutaj nie pasuje. Mi pasuje xD
BUŹKA!
<3
Usuńja myślałam, że po tej scenie Sasuke zostanie okrzyknięty buraczanym, ale BLUE JAK ZWYKLE WIDZI SAME ZALETY W TYM SASKU, SAME DOBRE STRONY, TY TO JAK TA SAKURA JESTEŚ, BLUE!
ale serio, to kochane, że widzisz takie plusiki tego xD
JATEŻJATEŻJATEŻJATEŻJATEŻJATEŻJATEŻJATEŻ, też bym tak zrobiła z nimi i czekamczekamczekamczekam aż to zrobię
odbuziakowuję znowu!
JA TEŻ CZEKAMCZEKAMCZEKAM AŻ TO ZROBISZ ♥
Usuńnie czekaj, tylko rób swoje, heheszke
UsuńNie potrafisz dobrze wcielić się w Sakure? A co ty pitolisz ja się pytam . To że teraz milczy to nie znak że nie umiesz się w nią wcielić . W poprzednim rozdziale ich rozmowa ideolo 💋 ale i tu wszystko jest na swoim miejscu . Oczywiście to wszystko jest moim okiem więc wiesz 👀 a końcowa scena 💔 Haruno jak dla mnie rozerwania i dlatego nie robi nic trzyma się z boku . A co ma kurna robić wejść między dwa żywioły naładowane po czubki chakra i powiedzieć "stop" to by dopiero było nie tak. Jest ninja więc czeka, przyczaja się i udowadnia Sasuke że jest cierpliwa nawet jeśli coś rozrywa ja w środku (walka tych dwoje , zaufanie do ich osób a co najważniejsze ta cholerna miłość do Uchihy i do Wioski) ona nie ma wyboru , ma jedynie czekać. Jej uczucia do Sasuke są skomplikowane bo kocha kogoś z kim być może nie ułoży idealnego życia rodem z książek o "Kopciuszku" czy "Pięknej i Bestii). Sołłł wszystko na swoim miejscu !!! A rozdział nie jest jakiś bardzo chaotyczny czy nieskładny. Mi się go przyjemnie czytało tylko ze (kur##) krótki. Ale jak będzie next szybciej to ci wybaczę 👅 a do tego jaki blog następny? Ja się pytam bo nie ogarniam (jest po pierwszej w nocy). Jaka tematyka (Sasusaku napisz błagam- pomyślała z nadzieją Red)
OdpowiedzUsuńPs
Szok! Blue Bell mnie uprzedziła 😱 a Tak warowałam hi hi hi 🐕
Ale widzisz nam się wszystko zgadza w tym rozdziale!💞👑
XDDDDDDDD uwielbiam Cię XDD
Usuńhihi, cieszę się, że podobają się rozmowy, bo pisze się je najfajniej, są całkowicie przyjemne i najbardziej się na nich skupiam. którakolwiek, nad wszystkimi zastanawiałam się równie mocno i równie mocno mnie absorbują.
i tu w sumie... masz całkowitą rację. Z tym o Sakurze, o rozerwaniu, cierpliwości i to o shinobi... no wszystko. XD Dziękuję ci za to.
Wiem, wiem, że czas oczekiwania jest nieproporcjonalny do długości, więc spróbuję jakoś się sprężyć, o ile tym razem nie wyjdzie w tę stronę, że rozdział się jednak nieco wydłuży.
taak, w tego bloga zdecydowanie chcę wpleść SasuSaku, nadadzą mi takiego smaczku, bez wątpienia xD
ogólnie to po przeczytaniu tego miałam wrażenie, że pisała mi to Megana (moja blogaskowa bff), więc ponawiam sentencję z pierwszej linijki XDD
Blue, Red... jakie kolorowe czytelniczki xD
HAHAHA!Kolorowe życie!
UsuńP.S.
WYbacz Red, następnym razem poczekam ze swoim komentarzem xD
Blue Red i jeszcze Violet trzeba znaleźć ! Ha ha ha a myslalam ze ja tylko zauważyłam to nasze tęczowe zjawisko 😂
UsuńPs dzieki dzieki ja zawsze taka pozytywna ze ja pitole 😂wiesz ze cos ci nie pasuje ale czujesz ze tak ma byc ,wiec podswiadomie w gowie ,gdzies tam w glebi ,to cos wie, ze inaczej byc nie moze i piszesz jak uważasz ze ma byc a ja cie utwierdzam w przekonaniu 💜 gat jak miło ze moglam cie utwiwrdzic ze wszystko jest ok hi hi hi . Jak piszesz to cujesz co piszesz i nie zastanawiasz sie nad tym od strony takiej jak ja w kom . A ja jestem od tefo zeby cie utwierdzic 💛💚💙💋 bez ladu i skladu ale noo 🍷dobranoc💋
A JA POWIEM, ŻE MI JEST JESZCZE MILEJ, OHO!
UsuńNo tyle że właśnie czasem mam wrażenie, że nie wszystko co chcę, mogę umieścić, ze względu na historię i okoliczności, a mam wrażenie, że z ich charakterów da się wycisnąć jeszcze więcej, dlatego kminię inne źródło ujścia mojego niewygadanego umysłu XD
nazwałabym was Kolorowymi Misiami, ale zwracała się tak do nas była współlokatorka w postach na grupie i opierdalających nas, a poza tym nienawidziłam jej i nadal chyba, więc nie zrobię tego. :-/
Przeczytałam.
OdpowiedzUsuńKURWA NARESZCIE!
Ale napisze ci komentarzyk w innym terminie. Jakoś nie mam totalnie werwy dzisiaj... xD
nie zmuszaj się, Cioto XD
UsuńALE DZIĘKI, DOCENIAM W SZALE LENISTWA I WIRZE NAUKI DO MATURKI :*
Dobra. Wyrobiłam się przed browarem.
OdpowiedzUsuńWięc:
Nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że nie umiesz pisać zbiorówek. Czyta się je lekko, a sama uważam je za jeden z trudniejszych elementów pisania czegokolwiek.
Właściwie to co tu się odpiernicza? Słowa tej laski, że "koniec misji". I sam fakt kierunku ich marszu. Czyżby Sasek stwierdził, że jednak ma zamiar zniszczyć Wioskę dla której jego brat poświęcił całe życie?
Jak już poruszyłam temat Itacza. Mam takie marzenie (chodź wiem, że on w tym z Twoich opowiadań nie żyje), że starszy Uchiha wręczy młodszemu snikersa z tekstem "przestań gwiazdorzyć" xD. Weź. Saskowi przydałby się mocny cios w czółko powodowany braterską miłością. Ale taki porządny. Że jak już się obudzi po wstrząśnieniu mózgu to coś w reszcie do niego dotrze. :D
Zastanawia mnie to co zrobi w zaistniałej sytuacji Uzumaki (w sensie Naruto).
A w ogóle to gdzie jest Karin?
Czo tu się wydarzyło?
Zjedli ją? (dosłownie biorąc pod uwagę jej umiejętności)
Haruno w kopce. Nadal. Ja też.
pzdr
Konan
Kolejny kom wieczorem.
UsuńMam nadzieję, że nie popierniczą mi się literki wieczorem za bardzo, bo coś czuję, że mnie zmiecie. xD
Naaaaaah. Tyle pytań, tyle niedopowiedzeń. Akcja jest bardzo ciekawa. Sprawiasz, że człowiek chce więcej i więcej. Więc wiedząc, że na razie przeczytałam wszystkie opublikowane rozdziały, czuję kaca. Jestem ciekawa odpowiedzi na te wszystkie niewiadome.
OdpowiedzUsuńPostawa Sasuke, czy choćby ta cała misja, zgrupowanie tych ludzi. Frustrujące. Oczekuję na kolejny rozdział kurczę!
Pozdrawiam, Shayen
Czyżby Kakashi zjawił się osobiście i tak mu nakazał?!
OdpowiedzUsuń