When you left this town, with your windows down
and the wilderness inside
let the exits pass, all the tar and glass
'til the road and sky align
The strangers in this town,
they raise you up just to cut you down
oh, Angela, it's a long time coming.
and the wilderness inside
let the exits pass, all the tar and glass
'til the road and sky align
The strangers in this town,
they raise you up just to cut you down
oh, Angela, it's a long time coming.
Każda
rzecz, każda najmniejsza czynność wykona w scenerii, którą
obserwowałam, działa się niemożliwie szybko. Sasuke przytrzymał
broń Naruto, wycelowaną w swoją stronę, przemykając tuż przed nią i lądując w lekkim przygarbieniu u boku przyjaciela. Uzumaki spojrzał kontrolnie, by przeanalizować ten ruch z
niebezpodstawnie zdezorientowanym wyrazem twarzy. Prawdopodobnie
gdyby nie posunięcie Uchihy, który minął blondyna i ruszył
przed siebie, jego kontemplacja zajęłaby mu dłuższą chwilę.
Gdzieś z oddali dobiegło mnie poirytowane cmoknięcie skupionego na
wrogu Shikamaru, którego to słowa zmieniły bieg wydarzeń i odbite echem po całej polanie, dotarły do uszu wszystkich i
wywołały zamęt.
Starałam
się ukryć wszelkie zaskoczenie, choć zdawałam sobie sprawę, że już nie tylko nie stanowię obiektu kontrolnych, podejrzliwych
spojrzeń, ale także nie ja byłam zaszokowana takim obrotem
wydarzeń. Moje rozszerzone powieki przyglądały się jedynie
plecom Sasuke, okrytym przez czarny, długi materiał, który tańczył
w powietrzu i pozostawiał za sobą powalonych na ziemi ludzi.
– Pieprzony
zdrajca – wyrecytowała dziewczyna pod nosem niczym nieme hasło. Czekoladowe oczy zaiskrzyły dziko, mrużone w zwężających się powiekach. Zdążyła
oderwać ode mnie wzrok, by momentalnie przybrać pozę gotowości do
walki. Wysunęła zza pasa cienką, srebrną katanę i ściskała ją
w ręku, wodząc źrenicami za swoim celem, który
bezustannie mknął w jej kierunku, zgarniając przy tym należne
żniwo. – Bierzcie tylko Uchihę.
Czarny
orszak ruszył przed siebie. W międzyczasie Juugo odepchnął mnie
ciałem, chwytając za ramiona jak lalkę i przycisnął do siebie,
uskakując w rząd buków ze mną w swoich objęciach. Za jego
plecami opowiedziały się sylwetki Suigetsu z bronią w ręce oraz
Karin.
Postawił
mnie na ziemi, kiedy odruchowo i w niezręcznej bliskości naparłam
palcami na jego wyrzeźbione ramiona. Nie byłam w stanie wydukać
należnych mu słów wdzięczności, przekazując je jedynie w
spojrzeniu, które utrzymał ze mną na moment. Tym samym
jednoznacznie przekazał mi, bym nie ruszała się z miejsca. Że nie
powinnam ingerować, jakkolwiek bym nie chciała. Że namieszam. I że
moje ustępstwo nie będzie znakiem słabości, a przejawem rozsądku.
Byłam
jednak rozdarta. Pomiędzy tym co widziałam, a tym czego wcześniej
doświadczyłam. Choć najwidoczniej cała sytuacja stawała się
coraz bardziej klarowna, z emocji uginały mi się nogi, a grunt pod
nimi jakby miękł mi na dodatek. Czułam się niestabilnie,
emocjonalnie i fizycznie.
Wyrwał
mnie z tego jedynie świst pędzącej w moim kierunku, wystrzelonej z
czyjejś dłoni broni. Juugo odparł ten rzut bez problemu,
przysłaniając mi widok swoim ciałem. W ułamku sekundy
dostrzegłam kontrolne spojrzenie Sasuke, mknącego pomiędzy
postaciami, padającymi po jego przejściu na ziemię, mimo że jego
ataki sprawiały wrażenie jedynie delikatnych muśnięć. Sunął
przed siebie opanowany, kiedy zorientowałam się, że zbliża się w
kierunku tej jednej, nieznanej mi kompletnie dziewczyny, ściskającej
miecz w zupełnej gotowości.
Z
wściekłością w szklistych oczach, pogardliwie oblepiała wzrokiem
twarz Sasuke. Spośród jęków obolałych pobratymców, ona jedynie
dyszała ciężko, unosząc wysoko klatkę piersiową i kościste
barki, a krótsze kosmki lepiły się do jej czoła. I kiedy
przerzucała brązowy warkocz na plecy, jej odsłoniętą szyję
dopadła blada ręka Sasuke. Zacisnęła się wokół niej,
przytwierdzając przy tym nieruchomo do drzewa, pozbawiając ruchów
i jakiegokolwiek wyjścia z tej sytuacji. Dziewczyna wykrzywiała
buzię, z trudem przełykając ślinę. Kciuk Sasuke naciągał jej
skórę i wykrzywiał prawy kącik wargi w dół. Straciwszy swój naturalny, śliwkowy kolor, coraz bardziej sine i wyschnięte, tworzyły nieprzyjemny dla oka grymas.
– Sasuke... – upominający krzyk Naruto dobiegł zza pleców. On jednak, jak
gdyby na dokładkę zacisnął palce na krtani i przytknął do niej ostrze katany. Jej czubek delikatnie niknął w
cieniutkiej warstwie naskórka, nie naruszając jej struktury.
– Przestań,
Sasuke! – powtórzył Naruto z naciskiem w głosie, zrywając się do biegu. Ściągnął
brwi ze sobą i uporczywie przypatrywał się poczynaniom przyjaciela.
Obserwowałam, jakiej koneksji z Sasuke w tamtej chwili doświadczała. Jak niebezpiecznie blisko twarzy kunoichi znajdowały się jego usta. Jak bardzo brzydziła się i bała
zarazem jego ruchów, chcąc odtrącić, odsunąć go od siebie. Jak napinała dłonie i starała się pochwycić którąkolwiek część ciała, by zahaczyć o nią paznokciami i zadrapać ją.
Jak bardzo nie wiedziałabym, jak zachowałabym się na jej miejscu.
Jak bardzo byłam chora w tym uczuciu.
I tego, jak bałam się ruchu któregokolwiek z nich i nie wiedziałam, za czym biegną moje myśli. A najbardziej w momencie, w którym przysunął twarz do jej własnej, by po chwili ją wyminąć i szepnąć jedynie do ucha.
– Kiedyś
powiedziałbym, że też chcę zobaczyć, jak walczysz o wszystko.
Masz szczęście, dziewczyno.
Sterczałam
samotnie na tarasie chaty, w której odbywało się coś na zasadzie
oficjalnego, choć dość kameralnego przyjęcia Sasuke. Ino
wyciągnęła mnie na moment, żeby sprzedać mi kilka nowych
informacji dotyczących jej życia prywatnego i szczegółów
dotyczących Sai’a oraz przy okazji wypytać o moją nieobecność.
Doszczętnie bowiem unikałam jej do tej pory od powrotu do Liścia,
siedząc zamknięta w czterech ścianach swojego domu. Podciągnęłam
to pod rodzicielski szlaban, który poniekąd był prawdą, bo
wyglądali na śmiertelnie przerażonych jeszcze kilka godzin po moim
powrocie do domu. Nikt bowiem nie wiedział, co się ze mną działo
i gdzie podziewałam się przez cały czas, do momentu pochwycenia
wszystkich shinobi Toniki i powrotu do Wioski. Sam Kakashi wysłał
za mną jedynie niewielki oddział ANBU, któremu nakazał omijać
okolice ustalonej wcześniej siedziby Sasuke, przez co każdy z
patroli przychodził bez nowych wieści. Z kolei od momentu mojego
najścia kryjówki, chłopak nie mógł posłać nawet sokoła z
wiadomością do Hokage, w którym poinformowałby go o moim
przyjściu.
O
całej misji zresztą wiedzieli tylko oni, a dla zwiększenia szans
jej powodzenia Uchiha podzielił się tą informacją jedynie z
pozostałą trójką byłej Taki. Poza tym kręgiem, misja miała
ściśle zamknięta dla osób z zewnątrz, a dodatkowo etap, w jakim
ją zastałam, był zwyczajnie zbyt zaawansowany i ryzykowny na
wtajemniczanie kolejnej osoby. Byliśmy bowiem w tym czasie pod
permanentną obserwacją, o czym zresztą na każdym kroku upominał
mnie Sasuke, bo jego ostrożność momentami bywała wyjątkowo
nadgorliwa i tym też tak dobrze uplasowała się w mojej pamięci.
Problem
leżał w tym, że Kakashi nad wyraz pragnął poznać zamiary Toniki
od środka. Zamiast uderzać w niewielką grupę shinobi, jakimi
dysponowała, pragnął zwyczajnie pojąć ich zdanie i punkt
widzenia, jakim obierają sobie Liścia za wroga. Zdobyć informacje
i ewentualnie w efekcie, sojusznika w nich samych.
W
tym kierunku prawdopodobnie też to właśnie zmierzało.
Przesłuchania trwały już bowiem kilka dni i choć upór niektórych
z nich był wyjątkowo przykładny, wszystko zmierzało raczej w dobrym
kierunku. Sprawa nieco inaczej prezentowała się ze mną.
W
konsekwencji nie miałam jak wybrnąć prze przyznaniem się do
czegoś, co prawnie podpinało się pod miano ucieczki z Wioski, a
mnie honorowało przez ten czas tytułem zdrajczyni. Tsunade, z
powodu mojej nieobecności i zaniedbania obowiązków, przydzieliła
mi nadgodziny w szpitalu, które wyrabiać miałam planowo cały
miesiąc, jednak w praktyce z pewnością miało się to wydłużyć
o kolejny, bo ilość obowiązków, jakie celowo na mnie nałożyła,
były nie do wykonania w tak krótkim terminie. Kakashi z kolei
przypieczętował mi nakaz opuszczania Wioski na czas dodatkowymi
zmian w szpitalu, zupełnie tak, jak gdybym miała odpukać jego karę
tylko pod naporem tej pierwszej. Miałam wrażenie, że nie chciał w
żadnym wypadku stanąć mi na drodze, gdybym jednak chciała lub też
była zmuszona to zrobić. Czułam nienamacalną nić
porozumienia z jego strony. Problem leżał jednak w innym punkcie, a
raczej człowieku. Sasuke nie orzekł jeszcze bowiem, kiedy ponownie
zamierza opuścić Wioskę. Wszystko stało pod znakiem zapytania,
jednak sprawiało wrażenie rzeczy stuprocentowo pewnej, mimo że
nikt jeszcze nie poruszył tego tematu, a Uchiha nie wspominał do
tej pory ani słowem. Nikt nie miał pojęcia, co teraz zrobi.
Przyciskana
klamka zaskrzypiała, a drzwi zatrzasnęły się cicho. Niemal od
razu dostrzegłam czarną pelerynę, którą wiatr podesłał w moją
stronę, muskając przy tym skórę łydki. Nim jednak zdążyłam
się obejrzeć, oddalił się ode mnie w sposób naturalnie płynny i
szybki. Zszedł po kilku drewnianych stopniach na piaszczystą drogę
i dreptał jej śladem.
– Uciekasz
ze swojego przyjęcia powitalnego, Sasuke? – zaczepiłam nieco
drażniącym go w moim głosie śladem ironii i półuśmiechem na
twarzy. Sprawiał wrażenie ulatniającego przed co najmniej
tysięcznym tłumem. Prawdą było, że jego ostatnie lata polegały
na wymykaniu się do samotności i odosobnienia tak, jak gdyby
naprawdę tylko tam pasował. Jak nie człowiek, żadna istota
stadna, a dziwny rodzaj wyjątku. Niechętnie, ale coraz częściej
przekonywałam się, że może naprawdę to do niej przynależy i nie
wypada tego porządku zakłócać ani mi ani nikomu innemu, chyba, że
on sam zdecyduje inaczej. Z kolei druga część mnie równie mocno
zapierała się myśli, że to jakaś część złudzeń każe mu
myśleć i funkcjonować w ten sposób, nie wiedząc, że to błędne
koło i nieczytelne, zgubne uczucie, które prowadzi donikąd i
pozostawia uczucie pustki, w którym ciągle tkwi.
– Chciałem
się przewietrzyć licząc, że dotrzymasz mi towarzystwa –
odpowiedział, stając okrakiem na środku drogi.
Odruchowo
poderwałam się znad balustrady, o którą opierałam się dobre
kilka minut. Przywarłam jednak do niej palcami jeszcze na moment,
powstrzymując się od naturalnych dla mnie, łapczywych ruchów,
którymi miałam ochotę zawsze rzucić się biegiem w jego stronę,
jak robiłam za każdym razem jeszcze kilkanaście lat temu. Miałam
wrażenie, że nigdy nie wyzbędę się tego głupiego nawyku, tej
wrodzonej porywczości w kwestii tego jednego człowieka. Że zawsze
moje ciało będzie rwało w jego stronę jak magnes, bo przyciąga
mnie w jego stronę jakaś nieoceniona energia. Chciałam jednak
stwarzać pozory, że w jakiś sposób z tego wyrosłam. Najlepiej,
że to my dorośliśmy. Oboje.
Odepchnęłam
się od drewnianych belek, przeciągając ten proces w czasie i
rzucając przelotne spojrzeniem na wypchaną skromnym gronem chatę.
Pomysłodawcą tego spotkania był naturalnie Naruto, któremu chyba
najbardziej zależało na tym, by nie tylko on, ja czy Kakashi,
chcieli wierzyć w wiarygodności intencji i zmiany Sasuke. Ponad
wszelką miarę pragnął, żeby inni przekonali się o tym na własne
oczy tym bardziej, że ostatnia misja wymuszała naruszenie jego
wiarygodności.
Myśl
przecięła mnie jak iskra, bo odruchowo zwolniłam, chcąc uniknąć
konfrontacji, gdybym tylko w jakiś sposób miała nawiązać do
rozmowy dotyczącej tej misji. Choć wiedziałam, że jej nie uniknę,
nie byłam na nią jeszcze gotowa.
Albo
też nigdy nie miałam być.
– O
czym myślałaś? – zapytał, kiedy tylko znalazłam się u jego
boku i postawiliśmy przed siebie kilka kroków. Ręce splątane
miałam na podbrzuszu i nawet nie kontrolowałam tego, jak uporczywie
wpatruję się w ziemię i milczę, zdradzając swoje zamyślenie.
– Aż
tak nie podoba ci się ten wieczór? – wypaliłam, niezupełnie
bezmyślnie, aczkolwiek żałowałam swoich słów zaraz po ich
wypowiedzeniu.
– Zbywasz
mnie czy to to, co właśnie analizowałaś? – odpowiedział z pewną
dozą cwaniactwa, wrodzonego w jego głos.
– Zastanawia
mnie dlaczego odchodzimy na taką odległość od tego miejsca –
stwierdziłam, wyceniając może piętnasty metr w szybkim spojrzeniu
za siebie.
– Nie
lubię tłoku – odparł po kilkusekundowym milczeniu.
Jego
oczy w dziwnym skupieniu badały przestrzeń, po której szliśmy i
tej nad nami, okalanej doszczętną czernią. Niebo było tej nocy
bezchmurne.
– To zaledwie dziesięć osób – zauważyłam, śmiejąc się pojedynczo
pod nosem. Nie wiem, czy nie zdradzałam się tym samym, bo
jednocześnie czułam, że mój chichot jest wyraźnie nerwowy.
– Musiałem
odetchnąć. Ty widocznie robiłaś to samo – dopowiedział
szybko.
– Tak
– odparłam cicho, patrząc przed siebie. – To prawda.
– Nie
odpowiedziałaś mi, Sakura – zaczął znowu. Zagotowało się we
mnie, a jednocześnie uderzył mnie powiew chłodnego, majowego
wiatru. Widok przed oczyma zlał się w jedno. Musiałam nie tylko
okiełznać i wyrównać oddech, ale także zlepić sensowne zdania,
a nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Co powinnam powiedzieć
najpierw.
– Przepraszam.
Za wszystko, Sasuke – wydukałam najpierw. Przełykając
niedyskretnie ślinę, poprawiłam kosmyk włosów i zaciągnęłam
go za ucho, kontynuując. – Za wszelką cenę nie chciałam, żebyś
znowu wybrał źle. Naraził się Wiosce, ludziom. Żebyś znowu nie
uciekł...
– Martwiące
byłoby, gdybyś to pochlebiała.
– Martwiące
jest to, że potrafiłabym – wtargnęłam prawie mu przerywając.
Miałam
wrażenie, że uśmiechnął się delikatnie i przecząco pokręcił
głową. Jak gdybym była dzieckiem, pojmującym świat na swoją
miarę i dorosły odpuszcza tłumaczenie faktycznego stanu rzeczy.
– Nadal
mi nie odpowiesz? – zbył mnie nagle, dopytując.
Nie chciał żadnej z tych, które właśnie z
siebie wyrzuciłam. Którymi upokorzyłam przed nim w jakimś stopniu
swoją osobę i obdarłam z kolejnych warstw godności.
– Nie
przyszedłeś, Sasuke, tak jak obiecałeś. A mogłeś, chociaż na
chwilę, jedną, małą chwilę...
– To
nie jest odpowiedź na temat – upomniał mnie. Jego głos był
niski, przesycony być może nieświadomą nawet złością.
Niecierpliwił się, że mówię, jak zwykle zbyt wiele i pewnie
całkiem dla niego chaotycznie.
– ...więc
ja przyszłam do ciebie, bo tego potrzebowałam – dokończyłam,
już na temat. Z pewnością, bo miałam dziwne wrażenie, że te z
przyznawaniem się do głębszych, wstydliwych uczuć w jakiś chory
sposób go satysfakcjonowały.
– Zachowałaś
się jak dziecko.
– Ciężko
było mi zachować zdrowy rozsądek po tym, co widziałam tamtego
wieczora w lesie.
Przez
umysł przeleciały mi miliony obrazów i scen, kiedy zobaczyłam go
po raz pierwszy od dłuższego czasu. O dłuższych, kruczych
włosach, zbrudzonego piachem i nieprzytomnego przez kilka sekund.
Suigetsu, Juugo. Sasuke, wypowiadającego imię Karin w wołaniu o pomoc. A potem ją
samą, wyłaniającą się zza półmroku połaci drzew.
– Deklarujesz
więc, że wtedy we mnie zwątpiłaś ?
– Bałam
się. Zupełnie tak samo jak Naruto – skomentowałam. – Przybyłam
tam po to, żeby to sprawdzić i przeciągnąć cię na właściwą
drogę.
Bez
względu na czas, siły, krew. Wszystko.
– Albo
przeszłabyś ze mną na złą stronę. Wystarczyłoby jedno moje słowo, prawda?
Spoglądał
na mnie uważnie. Widziałam to kątem oka, bo nie byłam w stanie
obrócić szyi w jego stronę. Oczy
momentalnie zaszły mi łzami. W gardle poczułam dziwne pokłady
niezrozumiałej mi nienawiści, której miałam ochotę pozbyć się
krzykiem i pognać przed siebie, byle tylko więcej nie dać
doprowadzić się do tego stanu. Byle chociaż nie widział, że
znowu przez niego płaczę.
Po chwili, bez mojej kontroli, dwie łzy ciurkiem przetoczyły się po policzka, a ja strząchnęłam je pośpiesznie, kiedy tylko na moment przekręciłam głowę w
przeciwnym do niego kierunku. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęłam
w miejscu. Nie wiedziałam, jak opanować ciało. Całe wrzało i
miało ochotę wyżyć się fizycznie na wszystkim, co miało tylko
na drodze. Obdarowanie uderzeniem aroganta również mogłoby odjąć mi sporej ilości
duszonej w sobie wściekłości, o ile stałby w miejscu i nie bronił się przed atakiem.
– Kto
normalny po tym wszystkim byłby w stanie poświęcić się dla mnie tak
bardzo jak ty, Sakura?
Ton
Sasuke, tak wyjątkowo ciepły i spokojny był nie tyle niepokojący, co nietypowy i sprowokował
mnie do raptownego zwrócenia głowy w jego kierunku. Księżycowa łuna z pewnością zdradziła
swoim światłem ślady, jakie zaznaczyły spływające wcześniej
krople. Choć stał w półcieniu, a jego twarz przysłaniało mi jasne światło satelity, widziałam jak uśmiecha się do mnie i obdarowuje mnie wyrozumiałym spojrzeniem. Jego wyraz twarzy pozbawił mnie poprzednich skrajnych
emocji, wtłaczając na ich miejsce nowe – równie ekstremalnych i burzliwych. Czułam, jak rosnę, jak serce bije mi mocniej, jak wlewa się we mnie ciepło, jakie przed chwilą słyszałam w jego słowach. Oblizałam
sklejone suchością usta i przełknęłam głośno ślinę, kiedy
jego wygięte łukowato wargi zniknęły mi za jego sylwetką. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zakomenderował jedynie.
– Wracajmy
do środka, Sakura.
Machnęłam
to naprawdę szybko i równie szybko sprawdziłam. Fakt, że to chyba
ten prawie dwumiesięczny, narzucony sobie odwyk od pisania sprawił,
że w ciągu zaledwie dwóch większych przysiądnięć
napisałam
większość, to też o tyle dobrze, bo
nie mam jeszcze na to za bardzo czasu. Poza tym, zmieniła mi się nieco
koncepcja i chyba nie zamknę tego bloga tak szybko, jak miałam –
chciałam się go troszeczkę pozbyć za dwa rozdziały, bo
zauważyłam, że nadal nie
mogę przemóc się
do tego świata przedstawionego, który chcąc
nie chcąc wymusza pewien
sposób pisania. Mam na myśli
ogólnie kwestię shinobi, jakichś walk, których nie umiem opisywać
itp., no nie. Choć czuję,
że piszę w stylu nie do
końca moim, nie umiem go
jakby
zmienić, modulować nim,
KUMACIE? Ale jako żeee
dobiłam do momentu, do którego kiedyś bardzo mocno chciałam, to
w sumie… po co to tak
szybko to ucinać? Przedłużę im bajerę, to mam na myśli.
I
wracając, chodzi o to, że nadal zajmuję się tym cholernym
licencjatem, więc nawet wypada nie poświęcać mi na to aż tak
wiele czasu. Możecie uznać to za wymówkę xD
Podjarana UM za dni, podjarana UM w nocy. Czekaj, muszę się otrząsnąć, bo jestem tak szczęśliwa, że zaraz się chyba rozpłacze. Wiesz, ja bardzo uczuciowa jestem xDDD
OdpowiedzUsuńTen fragmencik:
"Jak bardzo nie wiedziałabym, jak zachowałabym się na jej miejscu.
Jak bardzo byłam chora w tym uczuciu. "
Wywołał u mnie bardzo złe myśli. Tłumacząc. Wydaje mi się, że ona by się protestowała. Kurde nawet pozwoliłam sobie myśleć, że jej by się to spodobało. Jak bardzo jestem popierdolona?
A później to jak on wyszedł z tego przyjęcia i zaproponował jej pójście z nim. Ja się tak podnieciłam tą sceną, że to aż nieprzyzwoite! Dalej już było tylko lepiej. WŁAŚNIE TAK MORDO. DAWAJ DUŻO TAKICH SCEN. Nasycisz nimi moje wewnętrzne pragnienie rozkosznego SS na lata!
Buduj tę ich relację. Powoli, spokojnie. A jeśli tak będzie Ci łatwiej skup się tylko na tej dwójce.
Nawet nie wiesz jaką radość mi ta ósemeczka sprawiła. WIELKĄ, CHOLERNIE!
UWIELBIAM UM, UWIELBIAM TWOJE SS
idę się rozpłynąć w radości
XDDD
UsuńTAK, TO ONA, NIE TY. MAM O NIEJ TO SAMO ZDANIE. XD
Ja wiem, ja chcęęę. Czekałam właśnie na ten moment, w którym będę mogła zrzucić z Sasuke te dotychczasowe niesłuszne oskarżenia odnośnie jego zachowania i ukierunkować je już tak WŁAŚCIWIE. I do tego zająć się totalnie nimi.
MIMIMI, DZIĘKUJĘ BLUE. Serioszka, mam nadzieję, że nie zawiodę.
<3
Co Ty Ziom, never ever ;p
UsuńTaka piosenka nawet GOT7 jest xDD Kpopik pierdzielony
bez komentarza
co ja piłam jak to pisałam? -.-
UsuńXDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńTeż się nad tym głowiłam, nic nie wykombinowałam i postanowiłam nie odpisywać. XDDD Ale jak tak teraz patrzę, to jednak rozumiem, tyle że fakt, jakiś Desperados z tego wypływa.
Tęskniłam za Tobą Adriemmer. I bardzo, ale to bardzo się cieszę, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńKońcówka bardzo mi się podobała. I jestem nią zauroczona.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
I nie martw się, wszystko się ułoży
Pozdrawiam
Mamiko
Ojeeej <3 Dziękuję za ciepłe słowa i przyjęcie po kolejnej, dłuższej nieobecności, są cholernie pocieszające. Cieszę się, że końcówka się podobała - w zasadzie to właśnie ona miała najbardziej. :-D
UsuńPozdrawiam również!
Pochlałam.
OdpowiedzUsuńAle informuję, że żyję więc mogę napisać Ci kom. xD
...
No cudo! Najlepsza notka na Twoim blogu jak do tej pory. Wreszcie mam obraz psychologiczny Sakury, jej lęki i obawy. To że sama przyznała przed sobą, że w sumie na jedno słowo Uchihy mogłaby przewartościować całe swoje życie. No i Saske nie jest chujem! :D
Moja teza o tym, że chronił Haruno przez trzymanie jej na dystans była trafna. Niezmiernie mnie to cieszy.
Od strony warsztatowej nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Tak jak mówiłam - najlepsza notka jak do tej pory, również pod tym względem. Bardzo lekko się czyta.
Jedna jedynie rzecz mnie zastanawia. Saske znał babkę z warkoczem, co można wnioskować po tym co po niej powiedział kiedy trzymał ją za gardło.
Co mogę jeszcze powiedzieć? Sama aranżacja rozmowy i zmiana stosunku Saske do Sakury w sposób bardzo płynny, aczkolwiek całkowicie uzasadniony po prostu mnie urzekła. Minęło niebezpieczeństwo niepowodzenia misji, więc minęła gburowatość Uchihy. (tzn nie do końca, ale bez tej odrobiny Saske nie był by Saske :D)
W zasadzie konwencja shinobi w tym opowiadaniu już średnio obowiązuje. Po wojnie nastały czasy pokoju. Ta Tonika to rozumiem wyjątek, bo sam Kiszi tworzy obraz świata bardziej nastawionego na rozwój gospodarki i przemysłu, a nie na walki wiosek (patrz: Boruto).
W ogóle jedna bardzo istotna spawa... GDZIE JEST KARIN? :O
Jednym słowem: WIIINCYJ!
https://tylkomirko.pl/imgs/5227c50625e22_1378338054_by_Al_Bundy.jpg
Pozdrawiam
Konan
O, KRÓLOWO, SIEMA. XD
Usuń<3
Cieszę się, że w jakiś sposób, bo w zasadzie nieświadomie, dałam to, czego Ci tutaj brakowało. Wydawało mi się, że w sumie wykładam aż zanadto myśli Sakury na piedestał, ale widocznie nie skupiałam się na wszystkim, skoro zauważyłaś luki. Czaaad
Hm, możliwe, że napomknę o tej lasce z warkoczem gdzieś jeszcze w ich rozmowie, więc w sumie powstrzymam się od tłumaczenia, żeby się nie powtarzać. :-D To samo w sumie tyczy się Karin, o niej będzie na stówkę.
O RANY, naprawdę się cieszę, bo jesteś bardziej obiektywnym czytelnikiem ze względu na to, że średnio lubujesz Uchihów, w tym samego Sasuke. To, że przekonuje Cię ta rozmowa i prawidłowo odczytujesz fakt, że robił to wszystko z troski o nią, naprawdę... naprawdę mi schlebia. XD
weź mnie to Boruto
"(...)– Kto normalny po tym wszystkim byłby w stanie poświęcić się dla mnie tak bardzo jak ty, Sakura?
OdpowiedzUsuńTon Sasuke, tak wyjątkowo ciepły i spokojny był nie tyle niepokojący, co nietypowy(...)"
Zlapalas mnie tym za serce 👆💖
Ale !!! Dwa miesiace... ja nic nie narzekam ale bloga od nowa bd czytac i nie waz mi sie nawet gdziekolwiek pisac, wspominac ze mialy byc jeszcze dwa rozdzialy i end . O nie,nie,nie!!! Ja yego nie widzialam.
Jak dla mnie wtedy blog bylby za krótki, jednak czegos by brakowalo a naprawde nie wiem jak ty chcialas to zmiesciec tylko w dwóch rozdziałach?!
Kwestia shinobi. Oł jeee, to cholernie trudne, ja juz z daleka widze ze bym lezala i kwiczala . Przebrnelas przez to jest git chociaz wyczuwa sie w tekscie ze ciezko ci sie to pisalo no ale dałaś rade yatta 🙌
Późno ale jest! Coz nie moglam odpuscic i w sumie to ledwo widze ale musialam dac ci znac ze przeczytalam i zostalam znow zachecona do meczenia ci pupy😀
Kumasz ? To "kumasz" to mnie przesladuje kumasz nieee? Jak.nie to luzik arbuzik cytujac Blue Bell
Czekammmmm !!!
HIHI, TROCHĘ MIAŁO ZŁAPAĆ!
UsuńWiem, wiem, że za krótki, bo rozdziały są śmiesznie małe. Ale trochę taki był plan, trochę się pozmieniało i sama nie wiem, na ile uda mi się to wydłużyć, bo nie chcę też tworzyć na siłę. Nie mniej jednak czuję powinność rozciągnięcia tego na nieco dłuższy dystans niż zaledwie dwa rozdziały. :-D
Hahah, ja w sumie to lubię jak tak męczysz . Poważka. Buziaki :*
Wchodzę, a tu nic ni ma. I proszę mi się tu licencjatem nie zasłaniać.
OdpowiedzUsuńTo jest wręcz brutalne gdy zostawiasz komuś niedosyt w pół historii i to w takim momencie.
Aaaaaaa. Pisaj. :O
W pół historii? NO JA NIE WIEM, NIE NASTAWIAJ SIĘ, ZIOMKO. XD
UsuńSory, też chciałabym nie mieć tego problemu i nie zostawiać Cię tak brutalnie, ok. Każą mi :-(
JA JESTEM NASTAWIONA. TAKŻE WIESZ... XD
UsuńCoooooo, to już ostatni? Gosh. Najgorzej. Akurat wtedy, gdy z Saska wyszły jakieś ludzkie uczucia, to musiałaś skoczyć. Przyznaj, że masz z tego jakąś mroczną satysfakcję XD
OdpowiedzUsuńOkej, to tak. Generalnie z początku bałam się, że to będzie kolejna historia po wojnie, gdzie Saska nie ma, Sakura tęskni, narzeka jaki on jest zły, niedobry i w ogóle be i wszystko jest tak oczywiste, że to aż boli. A tutaj czekało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Serio. Mocno szanuję to opowiadanie.
Strasznie spodobała mi się postać dziewczyny z Toniki. Jest taka, aj. No wszystko ma na miejscu, a jednocześnie nie jest przesadzona w swoim chłodnym baddasowaniu.
Jak najbardziej zostanę z tym opowiadaniem. Znaczy to mniej więcej tyle, że przybył ci nowy czytelnik :D
Pozdrawiam!
Sheeiren Imai
XDDD MOŻE TYLKO TROCHĘ, chociaż właśnie o wiele gorzej czułam się z tym, że Sasuke w waszych oczach przez pozostałe rozdziały wyglądał na buca. Strasznie chciałam dobrnąć do tego momentu, żeby już nie musieć go tak oczerniać, okropnie. xD
UsuńCieszę się, że w jakiś sposób udało mi się nie powtórzyć schematu, o którym mówisz, naprawdę, bo wbrew pozorom bardzo mi na tym zależy. Fakt, że staram się trzymać kanonu i to tak jakby moja wizja ich przyszłości nieco mnie ogranicza, przez co fabuła nie jest jakoś górnolotna, a akcji tu tyle co nic, to cieszę się cholernie, że tak sądzisz.
Powiem, że wbrew pozorom mi się też strasznie podoba. Choć może nie tyle jej kreacja, co wygląd, bo w głowie nachodził mi twarz, strasznie podobna do tej lalki z My Scene - Chelsea. XDD Nie wiem czemu, serio.
Aaaaaaj, Sheeiren, dziękuję za komentarze i w ogóle. Byłam z nimi na bieżąco (gdy szłaś do dentysty!), ale walczę z licencjatem i staram się jakoś odgrodzić blogosferkę od siebie, ale cholernie źle mi z tym, kiedy nie odpisuje na nie zbyt długo.
pozdrówkam <3
Stan na 21.09.
OdpowiedzUsuńIX. -10%.
Jest "minus dziesięć procent" XD
A tak w ogóle, to wiesz, że oczekuję i Twój licencjat mam w głębokim poważaniu? XD
NIGDY TAK NA TO NIE PATRZYŁAM, SERIO. Rozjebałaś mnie. XDD
UsuńWiem. Ja też. Buzi
Jest minus 50%. Adriemmer ogarnij i dawaj notkę, bo ten Twój zapis to nawet już sensu fizycznego nie ma XD
Usuń(ILE MOŻNA CZEKAĆ? :P)
Pzdr 600/900
Konan :P
Dobra, zaraz siądnę, jeny
Usuńpzdr też
UsuńDlaczego to musi być takie krótkie :/ Zaledwie 10 rozdziałów, a nic znaczącego między nimi się nie dzieje D:
OdpowiedzUsuń